W Krainie Czarów zapanował chaos - Dżabbersmok szaleje, sieje popłoch i truciznę; Królowa Kier jest żądna krwi, a Kapelusznik zaprasza na herbatkę!
Gracz wciela się w jedną z kilku postaci zamieszkujących ową krainę i staje na czele frakcji. Rozgrywka trwa trzy rudny, podczas których odwiedzamy Kapelusznika na herbatce i toczymy wojny o przejęcie kontroli w pięciu lokalizacjach. Podczas herbatki zdobywamy karty, które wzmacniają naszą frakcję, pomagają rekrutować sojuszników i zebrać żetony, które wykorzystamy podczas wojny. Sojusznicy to kolejne pionki, które rozmieszczamy na lokalizacjach, których przejęcie nas interesuje, a żetony trafiają do dedykowanego woreczka, który w miły sposób buduje się i wzmacnia przez całą rozgrywkę. Po fazie herbatki, toczymy wojny na wszystkich obszarach, ustalając swoją siłę i podnosząc ją żetonami, które wylosujemy ze swoich worków. Nie jest to proste, gdyż wylosowanie negatywnych komponentów sprawi, że możemy stracić wszystkich sojuszników w danym regionie. Bag building połączony z area control. Po zakończeniu ostatniej rundy, gracz z największą liczbą PZ zostaje ogłoszony nowym władcom Krainy Czarów.
Gra wygląda przepięknie, bardzo ładnie zilustrowana. Plansza jest duża, prezentuje się bogato i kolorowo, zupełnie jak stół przygotowany przez Kapelusznika. Każda postać również pięknie zaprezentowana, szkoda, że nie w formie figurek, a standów. Planszetki graczy mogłyby być wykonane z grubszego papieru. Minusem jest insert, ale zapewne zaraz coś w tym temacie pojawi się na rynku :)
Plansza i pozostałe komponenty niezbędne do rozgrywki zajmują dość sporo miejsca. Warto też zarezerwować czas na pierwsze rozłożenie gry i dobranie komponentów, zajmuje to trochę czasu.
W trakcie rozgrywki bardzo przyjemnie zbiera się komponenty do woreczka. Równie przyjemnie korzysta się z nich podczas wojny. Jak w przypadku każdego woreczka, gra jest mocno losowa, choć daje nam możliwość zbierania żetonów na własnych zasadach. Grunt, by mieć fart i trafiać na żetony, które pomogą nam przejąć kontrolę w regionach :D Pierwsza rozgrywka to zdecydowanie czas na błędy, poznanie postaci i mocniejsze zagłębienie się w fabułę. Kolejne to już spora frajda i płynna gra.
Znajomy, który nie jest wielkim fanem gier planszowych, trzecią rundę rozegrał na stojąco, jednocześnie z szałem w oczach losując żetony z worka. Kapelusznik byłby dumny :)
Dla kogo? Gra nie jest szczególnie skomplikowana w kwestii zasad jednak trochę to trwa, a rozgrywka wymaga trochę kombinowania i cierpliwości, więc myślę, że z dziećmi poniżej 12 roku życia nie ma co siadać. Tytuł zdecydowanie dla osób lubiących push your luck i dość dużą dawkę losowości. Jeżeli ktoś liczy na typowe area control to może być zawiedziony.
O co chodzi?: Jak głosi tytuł w Krainie Czarów odbywa się wojna, w której gracze jako przywódcy armii będą sie ścierać o kontrolę nad 5 lokacjami. Rozgrywka podzielona jest na dwie fazy. W fazie herbatki, będziemy pozyskiwać po 4 karty dostarczające nam środki (armie, bohaterów, karty misji itp.). Natomiast w fazie walki...będziemy walczyć. Walka polega na wyciąganiu z worka żetonów reprezentujących armie oraz żetony szaleństwa, a zwycięża osoba, która jako ostatnia pozostanie na placu boju lub ta która po spasowaniu innych graczy ma największą siłę. Gra kończy się po 3 rundach, a wygrywa gracz, któremu udało się zebrać największą ilość punktów.
Wrażenia: W ogóle mnie ta gra nie interesowała. Mało tego - jak dowiedziałem się, że mam w nia zagrać i to we dwie osoby, to byłem lekko niezadowlony i myslałem, że to będzie strata czasu. Jak miło się pomylić. Gra podoba mi się bardzo i zdecydowanie była moją grą kwietnia, bo zagrałem w nia całkiem sporo razy, a każdy z nich był dla mnie równie ciekawy. Rozgrywka mimo dośc długiego tłumaczenia jest dość dynamiczna - chociaz ani razu nie grałem w nią w pełnym składzie. Zasady po przyswojeniu też okazują sie proste i w trakcie rozgrywki nie tracimy czasu na sprawdzanie instrukcji, czy dopytywanie. Losowość, chociaż ogromna jakoś mnie nie mierzi, ale może dlatego, że zawsze los mi sprzyjał. 😃
Wykonanie: Grałem w wojne w krainie czarów w dwóch wersjach. Polski retail z kartonowymi żetonami, standami bohaterów, "generycznymi" meplami armii itp. Oraz w Angielską wersje Deluxe z ala pokerowymi żetonami armii, dwuwarstwowymi planszetkami graczy, figurkami w miejsce standów, oraz pewnie innymi bajerami o których już zapomniałem. No właśnie, czemu o nich zapomniałem? Ano dlatego, że są w mojej ocenie zbędne i gra w wersji retail nie wymaga moim zdaniem ulepszeń. Pewnie, ciężkie solidne, żetony fajnie trzyma się w ręku, ale kartonowe elementy absolutnie dają radę. Nie wspominając o figurkach, na które nawet nie zwraca się, w czasie gry uwagi, a nie pomalowane wcale nie wyglądają lepiej niż standy.