Tiletum to solidny eurosucharek w renesansowym klimacie, w którym głównym motywem są odbywające się w całej Europie prestiżowe targi. Setup i liczba dostępnych akcji może na początku przytłoczyć, ale już w trakcie okazuje się, że to bardzo płynna i wcale nie taka trudna w opanowaniu gra. Dzięki losowemu rozmieszczeniu targów oraz warunków punktowania każda rozgrywka jest inna - nie sposób więc opracować jednej, uniwersalnej, zawsze dającej zwycięstwo stretegii, co znacząco wpływa na regrywalność tytułu. Losowość wniesiona do gry wraz z sakiewką kości nie frustruje - traktuje wszystkich graczy na równi i stanowi koło zamachowe mechanicznego silnika gry. Fanom turlania, planowania z wyprzedzeniem i optymalizowania ruchów gorąco polecam. Testowaliśmy jedynie w dwuosobowym składzie, przez co nie odczuliśmy na planszy ciasnoty, która zapewne pojawia się w większym gronie. Nie było potrzeby ścigania się o zajęcie miejsca w miastach, co osłabia dynamikę rywalizacji, ale podbieranie odpowiednich kości i tak może pokrzyżować plany przeciwnikowi, szczególnie jeśli nie dysponuje on złotem pozwalającym modyfikować wyrzucone wyniki. Minus za dobór kolorystyki kości/surowców - z całej dostępnej palety barw w jednej grze zastosowano trzy odcienie szarości. Oczywiście są do odróżnienia, ale często nie na pierwszy rzut oka, co negatywnie wpływa na czytelność dostępnych zasobów. Podsumowując - olbrzymia regrywalność, emocjonująca losowość i potencjał kombienia akcji połączone z eleganckim, przyjemnym dla oka wydaniem gwarantują Tiletum miejsce na regale.