Postawcie kolejkę staremu wilkowi portowemu, a opowiem wam o najlepszej robocie, jaką można znaleźć na planszy.
Praca w Le Havre jest łatwa, ale wymaga zdrowego pomyślunku, żeby wyjść na swoje.
Co turę cumuje statek z zaopatrzeniem, z którego rozładujecie nieco surowców na stragany. Od teraz wasza wola, co dalej zrobicie. Możecie zebrać cały towar z jednego stanowiska, lub znaleźć sobie pożyteczne zajęcie w którymś budynku. Tam możecie stawiać nowe budynki, przerabiać surowce, budować statki. Jedno jest pewne, roboty wam nie zabraknie, i często będziecie decydować, za co warto wziąć się najpierw i w jakiej kolejności. W głowie musicie mieć poukładane lepiej niż w magazynie.
Swoje tury wykonujecie naprzemiennie, a czas wam zleci migiem, że ani się obejrzycie i już kolejna tura czeka na wejście do portu. To oznacza przerwę obiadową. Kto uczciwie pracuje, zjeść porządnie musi, jak to u Rosenberga. Nie zełgam wam, jak powiem, że często będziecie chodzić głodni, bo tej jednej ryby będzie brakować.
Wasze drugie śniadanie to najcenniejsza waluta w porcie. Jak chcecie skorzystać z cudzego budynku, musicie zapłacić żarciem, a dopiero w dalszej kolei frankami.
Pamiętajcie, nic tak nie wpędza w długi, jak głód.
Patrzcie, jak ułożyły się żetony zaopatrzenia w kanale portowym, bo wyliczycie sobie w czyjej turze pojawią się jakie zasoby i określicie ile waszych ruchów wejdzie do końca tury. Bez dobrego planowania przepadniecie jak kamień w wodę.
Budynków do postawienia w porcie jest sporo, a są tak sprytnie ułożone, że dobrze widać, jaki może być wybudowany po którym i za ile. W każdej chwili macie kosztorys na wyciągnięcie ręki.
Specjalnych budynków jest w grze niewiele, za to losowane są z bardzo zasobnej puli, więc na stanowisku pracy nuda wam nie grozi.
Jak tak sobie patrzę na ten nasz port pytając z fajeczki, to myślę, że każdy mechanizm chodzi tu jak dobrze naoliwiona maszyna. Każda decyzja niesie konsekwencje, każda akcja ma znaczenie, każdy budynek jest przydatny. Lubię tę robotę.