Zbuntowane księżniczki

Dla kogo? W sam raz dla osób, które szukają czegoś z względnie prostymi zasadami na 3-6 osób. Idealna na granie w podróży, czy jako tytuł na rozruszanie towarzystwa. Nie szczególnie polecam młodszym graczom, bo jest tam sporo czytania współgraczy. O co chodzi? Jak sama nazwa wskazuje gracze wcielą się w zbuntowane księżniczki (i nie tylko), które wbrew wytartym ramą nie chcą przyjmować oświadczyn od książąt i królewiczow i pozostać niezależnymi. Mechanicznie gramy w dość prostą grę w zbierania lew, a naszym zdaniem jest zebranie jak najmniej kart książąt(oraz żaby). W grze wprowadzone są jednak dwa twisty. Pierwszym są księżniczki, którymi będziemy grać, bowiem każda z księżniczek posiada umiejętność, ktora gracz może raz na rundę użyć. Drugim są karty zasad dodatkowych, które w każdej z rund będą wprowadzały zmienne, które potrafią czasami mocno zamieszać. Wrażenia: Początkowo byłem sceptyczny. Gdy zobaczyłem grę pierwszy raz na spodku nie szczególnie mnie ona interesowała, bo spodziewałem się, prostej gry dla dzieci, która dzięki ciekawemu pomysłowi na temat ma się sprzedać. Tym czasem od pierwszej rozgrywki księżniczki dają mi mnóstwo frajdy. Gra wchodziła mi w każdym towarzystwie, z którym grałem i zawsze powodowała salwy śmiechu, gdy ktoś pewien siebie raz po raz zbierał nieporzadaje karty oświadczyn. Zaskoczyła mnie też długość gry ponieważ spodziewałem się, że gra się szybciej skończy niż na dobre zacznie. Natomiast moim zdaniem te ok 40min. Które trwa rozgrywka jest idealnie wymierzone pod ten tytuł. Wykonanie: Gra to tylko trochę kart i notes na punktację, ale tu nic więcej nie trzeba. Karty są wykonane standardowo, bez żadnych uwag w żadną stronę. Ilustracje w grze są przyjemne i miłe dla oka, chociaż mam do nich niewielki zarzut. Mianowicie szkoda, że karty w tym samym kolorze (z wyjątkiem żaby) nie różnią się niczym. Nawet jakiś mały detal typu innej końcówki różdżki wróżki byłbym miłym akcentem.