Liczba wystawionych
opinii: 563
21.07.2024 19:43
Jedna z najlepszych gier w jakie grałem ostatnio.
Niesamowicie klimatyczna, taktyczna gra wojenna. Niby temat jest ciężki, bo mamy tutaj Lądowanie w Normandii (wydarzenia w grze mają miejsce 10 dni po słynnym Omaha Beach), ale sama rozgrywka jest prosta, aczkolwiek dająca ogrom taktycznego myślenia.
Żetony na planszy odpowiadają kartom w ręce i w naszej talii. To deck building, który został zbudowany na bazie dobierania kart dzięki innym kartom z naszych prywatnych stosów. Podobne rozwiązanie jak w Twisted Fables. Ta gra jest naprawdę re we la cyj na!
Partner
Liczba wystawionych
opinii: 127
07.07.2024 01:48
Gra jest toporna podczas rozkładania i przygotowywania talii pod scenariusz. Jest za bardzo uproszczona, mam na myśli głównie strzały przez całą planszę. Brak balansu w scenariuszach. Odbijanie terenów jest prawie niemożliwe.
Liczba wystawionych
opinii: 30
02.06.2024 20:57
Fajny motyw poruszania jednostek po planszy, za pomocą rozkazów z kart. Swoją talię kart próbujemy modyfikować przez całą rozgrywkę, o ile nam na to pozwoli przeciwnik i jego zwiad.
Ataki na wrogich żołnierzy rozpatruje się przy użyciu kostek k10 więc różnie bywa. No ale to przecież cholerna wojna a nie piknik dla szachistów na wegańskiej diecie! Głód, chłód, poniewierka i wrogi ostrzał, zacinająca się broń i ziemia zgrzytająca w zębach. Ranni i zabici pod nogami -MIĘSO! Ale pamiętajcie że oni też mają pełne galoty i czasem chybia najlepszy wrogi snajper.
Polecam, przyjemna i dość prosta gra.
Liczba wystawionych
opinii: 264
26.12.2023 18:16
Jako wychowany na grach Dragona powiem wprost - bardzo oryginalna perspektywa gry wojennej. Nie rozkładamy wielkiej mapy, nie układamy setek żetonów imitujących bataliony, brygady i dywizje, które podskakują nam przy każdym kichnięciu lub potrąceniu stołu. W Undaunted.. dziś już serii mamy bowiem perspektywę pojedynczego żołnierza, kart I kości k10. Wojna dzieje się na poziomie drużyn, którymi gracze zarządzają przy pomocy decku kart. Deck ten podlega nieustannej rotacji.. karty się mielą, część wypada, nowe w ramach reinforcement przybywają, przy czym uwaga.. w każdej misji liczba naszych żołnierzy jest skończona, przeciwnik wytłucze nam określoną liczbe/typ wojaków.. trudno, innych nie będzie. Walczymy o indywidualne cele, jedni mają zdobyć określone punkty, inni mają nie dopuścić do tego. Poruszamy się kartami, walczymy kośćmi, przy czym przebieg zależy od tego kto strzela, do kogo, z jakiej odległości.. wszystko zgrabne, klimatyczne.. wielkie zaskoczenie, bo nieoczekwianie rozrywka bardzo, bardzo zacna. Polecam wypróbować..
Liczba wystawionych
opinii: 492
12.07.2023 12:55
Jeśli gra wojenna zachwyca kogoś, kto na co dzień za takimi nie przepada to musi mieć w sobie to coś. Zasady nie są zbytnio skomplikowane jak na to, z jakim kombinowaniem i taktycznym myśleniem musimy się zmierzyć podczas rozgrywki. Super, że w tytuł oferuje rożne scenariusze z różnymi celami i poziomami trudności. Sztosik !
Partner
Liczba wystawionych
opinii: 32
25.04.2023 06:43
"Nieustraszeni" to już obecnie seria gier, którą po prostu trzeba mieć u siebie w całości w kolekcji. Po pierwsze historia opowiedziana w gotowych scenariuszach, strategia, budowanie talii i optymalizacja ruchów poprzez zagrywanie odpowiednich kart. Dalej to rywalizacja, wyścig z czasem i element ryzyka (rzuty K10). To naturalny wstęp i zaproszenie do takich kolosów jak np. Bolt Action.
Liczba wystawionych
opinii: 73
25.12.2022 20:19
Jak dla mnie konkurs rzutów kością. Nie przemawia do mnie ta gra
Liczba wystawionych
opinii: 13
01.12.2022 10:52
Gra pojedynkowa w tematyce wojennej. Scenariusze są różnorodne i z każdą rozgrywką wprowadzają do gry nowe jednostki, które urozmaicają rozgrywkę. Fajnie wprowadza nowych graczy w świat gier planszowych. Proste zasady, które można wytłumaczyć w kilka minut. Kafle terenu, żetony i karty dobrej jakości. Mnóstwo zabawy dla graczy początkujących, a i zaawansowani planszówkowicze znajdą satysfakcję po rozegranych partiach.
Liczba wystawionych
opinii: 332
15.06.2022 00:06
Szeregowy Walter Young, farmer z Ohio, zwiadowca Kompanii A czołgał się w stronę kilku drewnianych zabudowań. Omszała chata, szopa, komórka i koślawy wychodek były celem ataku jego oddziału. Zajęcie tych niezwykle ważnych fortyfikacji otworzy aliantom drogę do następnego obrośniętego żywopłotem pola, na które szeregowy Young pójdzie jako pierwszy, modląc się ze wszystkich sił, żeby Niemcy nie odstrzelili mu dupska.
Za zwiadowcami podążała drużyna strzelców. Pewną ulgę przynosiła im świadomość, że poruszają się po rozpoznanych terenie, ale była to łąka, na której wystawiali się na strzał jak kaczki.
Drugi oddział strzelców zaległ w polu zboża. Nie dostali żadnych rozkazów. Ich zwiadowcy przepadli gdzieś w lesie. Nie wystawią nosa poza rozpoznany teren. Drużyna B jest tam równie przydatna, jakby opalali się na plaży.
Zwiadowcy dotarli do budynków. Walter przeczołgał się przez dziurę w płocie i dał sygnał drużynie strzelców. Piechociarze poderwali się do biegu. Jeśli przeskoczą łąkę, będą chwilowo bezpieczni.
Wtedy rozpętało się piekło. Z lasu huknęła karabinowa palba. Posypał się grad kul. Pocisk skosił Paula Millera, który padł prosto pod nogi Jamesa Allena. Młody teksańczyk potknął się o ciało przyjaciela. Runął twarzą w suchą trawę. Tuż nad nim brzęczały rykoszetujące o ziemię kule. Impet uderzenia pozbawił go tchu. Nawet jeśli oberwał, jeszcze tego nie poczuł.
Z wysokiej trawy podniosły się sylwetki niemieckich żołnierzy. Młody oficer, Hans Mayer, prymus klasy maturalnej pani Schneider, poderwał desperackim okrzykiem swoich ludzi do ataku. W tej chwili bardziej bał się tego, że weterani uznają go za tchórza, niż bólu i śmierci.
Grenadierzy metodycznie pokonywali teren, regularnie ostrzeliwując przygwożdżonych Amerykanów z drużyny A.
Herbert Kramer, pszczelarz spod Bremy, przymierzył dokładnie pomimo tego, że spływający strumieniami spod hełmu pot zalewał mu oczy. Wycelował w niewyraźną sylwetkę skulonego w wyschniętym dołku młodego żołnierza. Kiedy przerażony chłopak ledwie uniósł głowę, Herbert nacisnął spust, powoli wypuszczając z płuc powietrze, jak nauczono go na strzelnicy. Hełm Amerykanina potoczył się po trawie. Ciało Jamesa zastygło w groteskowej pozie.
Zwiadowcy mogli tylko w bezsilnej furii patrzeć, jak giną ich koledzy. Rozkazy dostali precyzyjne. Zająć zabudowania. Nie wdawać się w walkę.
Atakujący Niemcy nie zwracali uwagi na pole zboża, całkowicie zaabsorbowani łatwym zwycięstwem nad drużyną A. Ukryci strzelcy z drużyny B znaleźli się na ich flance i mieli czas, żeby dobrze przycelować. Padła komenda: "Fire at will!"
Świst kul sprawił, że grenadierzy błyskawicznie padli na ziemię. Nie wszyscy zdążyli. Herbert upadł tuż obok towarzyszy. Zwinął się kurczowo przyciskając ręce do rozoranego brzucha. Theodor Pfeiffer, sąsiad Kramera, zbliżył głowę do wykrzywionej cierpieniem twarzy umierającego. Chciał powiedzieć coś, co mogłoby przynieść ulgę konającemu, lecz rykoszetująca kula uderzyła go w czoło tuż pod obwódką hełmu. Upadł z roztrzaskaną czaszką.
W czerwcowy dzień dwie grupy obcych sobie mężczyzn robiły wszystko, co w ich mocy, żeby się jak najszybciej pozabijać. Kiedy skończą, przyjdą następni, aż zabraknie ludzi do zabijania.
"Nieustraszeni: Normandia", taktyczny deckbuilding, w którym realizujemy za pomocą kliku oddziałów zadania scenariusza. Karty mgły wojny zapychają nam rękę. Rzut k10 decyduje o powodzeniu strzału. Sukces atakującego, oznacza, że gracz musi odrzucić kartę z ostrzelanego oddziału.
Jeden mały szczegół robi tu zasadniczą różnicę.
Te karty mają imiona i nazwiska.
Do pudełka odrzucamy Hansa, Johna, Petera, Karla, Jamesa, którzy walczyli i zginęli na kafelkowej planszy.
To im dedykowana jest powyższa historia.
Gra jest bardzo dobra. A ten jeden mały szczegół czyni z niej grę szczególną.