The Breach
Prawdziwy klimat cyberpunkowy w świecie, gdzie zła korporacja Achab ma za dużą władzę nad ludzkościom, a my wcielamy się netrunnerów.
Jak przystało na hakerów, będziemy starali się wykraść dane z Gene.sys kopalni wiedzy Achab. Każdy z nas będzie miał asymetryczne umiejętności komputerowe z kart Malware oraz asymetrycznego awatara z różnymi od siebie kartami, modułami (ruch, ataku, obrony, pamięci) możliwościami ulepszeń.
Dostajemy karty celów z mieszanką kilku kolorów i one nam określą jakie dane będziemy chcieli wykraść :
zielone-bio
fioletowe-nauki
żółte-krypto
niebieskie-polityki
Naszą "podróż po sieci" i wszystkie akcje będziemy robić za pomocą awatara. Akcje wykonujemy przesuwając kolorowe kosteczki z modułu do modułu zgodnie ze strzałkami na planszy awatara. Wartość akcji zależy od sumy wartości kostek w danym module, te w kolorze modułu są warte dwa pozostałe jeden. Bardzo podobał mi się ten sprytny system przesuwania kostek i planowania swoich następnych akcji zgodnie z ich siłą pierwszy raz się z takim zetknąłem. Jeżeli chodzi o same akcje to możemy poruszać się po systemie, atakować innych awatarów, Firewalla broniącego sieci, bronić się stosując osłony, konfigurować naszego awatara i jego siłę akcji, infekować system umieszczając wirusy, wylogować się z systemu, ponownie się podłączyć do systemu, skorzystać z ulepszenia awatara, korzystać ze swoich unikalnych umiejętności. Strażnicy sieci będą mieli swoje aktywacje po turach graczy, będą nam utrudniać życie przydzielając wirusy, trzy wirusy wylogują nas sieci. Także w grze nie giniemy tylko wylogowuje nas nas z sieci, do której możemy się zalogować w następnej turze z jedną dostępną akcją co znacząco komplikuje nam realizację celu i spowalnia.
Gra nie jest kolejną kooperacją gdzie wszyscy muszą współpracować, żeby zła korporacja nie wygrała i bardzo mi się to podobało, że mamy tutaj swego rodzaju wyścig hakerów, kto lepszy, kto sprytniejszy, oprócz tego, że system bezpieczeństwa sieci będzie nam przeszkadzał w postaci grupy strażników, to jeszcze my sami będziemy starali się przeszkodzić innym w pozyskaniu informacji. Wygra ten kto pierwszy zdobędzie wszystkie dane z karty celu lub przegrają wszyscy gdy na planszę wejdzie Guardian i usunie wszystkie bramy dostępu do sieci.
Wszystko będzie się działo bardzo szybko, będziemy infekować system i zdobywać dane, a mając więcej danych będziemy mogli wykonywać więcej akcji, rozwój awatara jest bardzo odczuwalny w trakcie gry. Świetnym rozwiązaniem jest to, że im więcej "nabroimy" w sieci tym mocniejsi będą obrońcy sieci co pokazuje jak świetnie jest tutaj oddana mechanika i dynamika do tematu jaki gra przedstawia. Sam momentami czułem się jak w filmie "Tron-dziedzictwo", że naprawdę jestem w tej sieci i próbuję ukraść dane. Klimat wylewa się z gry w nazewnictwie i każdym jednym elemencie, jakość wykonania jest na dużym poziomie chociaż nie mamy, dwuwarstwowych planszetek to ich brak wynagradzają te piękne dwukolorowe figurki.
Regrywalność jest dużą zaletą tego tytułu, bo po pierwsze kafle sieci tasujemy i układamy zakrytą stroną, a każdy obszar sieci zapewnia nam możliwość skorzystania z innych efektów, po drugie możemy mieszać różnych netrunnerów z różnymi awatarami i dodatkowo inaczej rozwijać ich umiejętności w trakcie rozgrywki.
Mam nadzieje, że jeszcze wrócę do sieci i znowu mocno namieszam.
8/10
Breach (4x2 osoby) – Miałem nadzieję, że będzie dobrze, ale nie wiedziałem, że będzie aż tak. Na początku sierpnia dotarł do mnie Breach i szybko zawładnął moim stołem. Bawiłem się świetnie mimo, że grałem trzy razy w podstawkę i trzy razy coś tam nie do końca dobrze. A potem grałem jeszcze i to z dodatkiem Erebus. Po prostu jest trochę tych zasad i nie o wszystkim się pamiętało. Ot taki szczegół, że przy ataku ZAWSZE wchodzi jeden wirus, niezależnie od tego, jak dużej nie mieliśmy osłony. Ale sama gra... kurczę, jakie to dobre.
Mega dobrze ta gra oddaje włamywanie się do bazy danych, bo ta już od samego początku była dla mnie niezbyt dostępna i musiałem się ratować robieniem wyłomów. W tej grze rywalizujemy ze sobą o pozyskiwanie danych dla naszej agencji, które widnieją na naszej tajnej karcie celu. Gracz, który pierwszy tego dokona wygrywa. I choć nawzajem sobie niespecjalnie bruździliśmy, to i tak ICE (zabezpieczenia bazy) nieźle nas dojeżdżały. Do mnie np był przyklejony „robak”, który gdy się aktywował niszczył inne robaki na tym samym polu i miał za każdego tak usuniętego robaka +1 do siły, więc jak mi palnął, to mnie wylogowało z bazy danych. Potem zacząłem doceniać posiadanie „na zaś” niebieskiej kosteczki”(można zrobić unik i uchronić się przed otrzymaniem jednego wirusa) albo też zacząłem doceniać akcję osłony. Ta bowiem, oprócz zanegowania 1 wirusa sprawia, że nie otrzymujemy żetonów zagrożenia, dzięki czemu infekując system obyło się bez większych strat.
W tej grze jednak czuć też walkę z czasem. Jeszcze tyle do zrobienia, a kość firewallu zyskuje coraz bardziej na sile, a na domiar złego zbliżamy się coraz bardziej do uruchomienia specjalnego zabezpieczenia, kiedy to do gry wchodzi Guardian niszczący bramy, przez które dostaliśmy się do bazy. Jeśli zniszczy je wszystkie to koniec - przegrywają wszyscy.
Tyle dobra, że nie wiem skąd wezmę czas żeby to ograć. Figurki prezentują się obłędnie, chociaż wciąż się głowię jak to pomalować. Sam temat gry przemawia do mnie dużo bardziej niż Czarna Róża. Od razu przywodzi na myśl granie Netrunnerem w Cyberpunk 2020 RPG. Nie mogę się doczekać kolejnej partii, chociaż ze względu na ciężar raczej nie będzie często lądować na stole. Tym samym na długo zagrzeje miejsce w kolekcji, a należy pamiętać, że zajmuje go całkiem sporo, bo nie mam tylko maty, czego żałuję.