Stara dobra gra w nowych mrocznych szatach. Mroczna edycja wizualnie przemawia do nas bardziej niż wcześniejsze kolorowe wydanie. Dorzucony dodatek w postaci toru i ekstra umiejek, natomiast rdzeń gry pozostał bez zmian. Wesoła imprezowa turlanka, którą urozmaici wspomniany już tor i możliwość kupowania kart. Mogą one diametralnie zmienić rozgrywkę, ale dzięki temu jest ciekawiej i bardziej unikatowo. Pamiętajcie, że nadal to prosta gra imprezowa, najlepiej działająca od 4 graczy wzwyż. Opcji dwuosobowej nie polecamy.

Dacie wiarę, że właśnie ta wersja jest naszą pierwszą, w którą zagrałyśmy? 🙈 A mowa tu konkretnie o grze "Potwory w Tokio: Mroczna Edycja" Kraken, Gigazaur, a może Cyber Bunny (który swoją drogą skradł moje serce tym różowym kolorem 💗 𝓜𝓸𝓷𝓲𝓴𝓪) Wybierz, którym z przerażających potworów (już ustaliliśmy, że nie zaliczamy Cyber Bunny do przerażających 😂) chcesz być i próbuj podbić Tokio. Kostki, które są w grze to jest TOTALNY sztos. Wygląd, wykonanie - nie ma się do czego przyczepić. To właśnie tymi szarymi kostkami rzucacie by zdobywać znaczniki energii, punkty zwycięstwa czy punkty pokręcenia. Za energię kupujecie karty, które ułatwiają Wam grę. Będąc w Tokio zadawaj obrażenia pozostałym graczom, by jak najszybciej stracili swoje punkty życia. Zdobądź 20 punktów życia albo wyeliminuj pozostałych graczy by zostać zwycięzcą i mieć Mroczne Tokio całe tylko dla siebie <szyderczy śmiech> Proszę, nie przeraźcie się tą niebezpieczną okładką, bo środek zapewni Wam mnóstwo rywalizacji i zabawy. Gra jest świetna dla 2 graczy, jak i większej ilości (do tej pory grałyśmy w maksymalnie 4, ale liczymy, że będzie okazji i w 6).