Oceny użytkowników
Naishi to sprytna dwuosobowa karcianka o dworskich intrygach na japońskim cesarskim dworze – niby tylko kilka rzędów kart, a w głowie trwa pełnoprawna polityczna wojna nerwów. 
Budujesz swoje terytorium z kart budowli i postaci, starając się ułożyć je tak, by na koniec dały jak najwięcej punktów, ale prawo szoguna nie pozwala Ci swobodnie mieszać w układzie – robisz to głównie dzięki emisariuszom wysyłanym na cesarski dwór.  Każda mała decyzja potrafi tu mocno odbić się na wyniku, więc czujesz, że każdy ruch naprawdę ma znaczenie.
Lubię Naishi za to, że w 20 minut potrafi dać satysfakcję z „dużego” pojedynku – to taka kieszonkowa, elegancka konfrontacja dla dwóch osób, które lubią myśleć kilka ruchów naprzód.  Może być jednak zbyt wymagająca dla kogoś, kto szuka zupełnie lekkiej, „bezstresowej” karcianki na wieczór.
Naishi jest jak puenta niewybrednego, ale popularnego kawału: mały, ale wariat! To jedno z najciekawszych zaskoczeń tego roku. Gra, o której nikt nie mówił, która równie cicho się pojawiła, ale która wyczynia cuda na stole. Ilość taktycznej głębi, która jest zawarta w każdej decyzji jest nie do wiary. Jak to jest możliwe, że tyle decyzji, zmiennych i nieco losowości, która potrafi zamieszać można zawrzeć w tak niewielkim tytule? Zarówno autor jak i wydawca, postawili na niepozorną szkapę, która okazuje się wyjątkowym, czarnym koniem wśród gier dwuosobowych. Urzeka nas niepowtarzalność każdej partii, ilość decyzji i analizy, które towarzyszą każdej akcji oraz nieprzewidywalność zakończenia. Grafiki na kartach dodają grze uroku i pozwalają poczuć dalekowschodni klimat podczas taktycznych potyczek.
Plusy:
-kompaktowość (gra dosłownie do kieszeni)
-prostota zasad
-ogromne pokłady głębi taktycznej
-szybka i dynamiczna
Minusy:
-chcemy dodatek z kolejnymi kartami i kombinacjami!
Jeśli zastanawiacie się jeszcze nad kupnem albo chociaż spróbowaniem tego tytułu, powiemy tylko, że jak usiedliśmy do tego tytułu za pierwszym razem, zagraliśmy 4 partie pod rząd. Uwierzcie nam, że to nie zdarza się często. Naishi wpada obowiązkowo na naszą topkę, szybkich, kompaktowych i wyjazdowych gier dwuosobowych. Uwielbiamy tak pozytywne zaskoczenia, oby było ich jak najwięcej!
Pozytywnie zaskoczyła mnie ta gra. Japońskie klimaty są mi bliskie, ale jakoś jak podchodziłem to tej gry myślałem, że to tylko taki kamuflaż, a pojedynek będzie mało ciekawym abstraktem. Okazało się, że gra mechanicznie nie tylko się
broni, ale zaskakuje. Akcji nie mamy za wiele ale połaczenie układanie 2 rzędów z dużymi restrykcjami co do pozycji w kolumnach z wysyłaniem emisariuszy jest bardzo satysfakcjonujące. Jest tutaj sporo decyzji. Widzimy też połowicznie, jawnie co robi nasz przeciwnik. Mamy środki aby na to w pewnym stopniu zareagować. Także gra trzyma w napięciu. Dodatko jest przy tym szybka. Polecam.
"Naishi" to przyjemna gra 2-osobowa z nutą strategii. W tej w sumie pasjansowej rozgrywce musimy zmieniać karty pomiędzy rzeką, a naszym rzędem kart odkrytych lub tych na ręce tak, aby uzyskać jak najlepiej punktowany zestaw na koniec gry. Podoba mi się ten zabieg, że przeciwnik widzi tylko część naszej karcianej układanki, a reszta jest dla niego niewiadomą. To powoduje szereg spekulacji i wpływa na nasze wybory zwłaszcza gdy chodzi o wysoko punktowane karty. Dodatkowo możliwość skorzystania z naszych emisariuszy (pionków), które wpływają na rozmieszczenie kart lub odrzucają karty z rzeki, która służy nam do doboru nowych kart powodują, że lepiej panujemy nad losowością w grze, choć jej nie unikniemy w pełni. Graficznie gra jest bardzo klimatyczna. Jakościowo ok, ale brakuje mi drewnianych lub plastikowych podkładek jak np. w "Draculi vs Van Helsing", które by ułatwiły nam zarządzanie ręką podczas zamiany kar, choć z drugiej strony trochę by nam ograniczyły widoczność tego co na stole. Grę polecam nie tylko wielbicielom gier w stylu "Ekosystemu", czy pojedynkowych gier planszowych dla 2 osób, ale każdemu kto potrzebuje szybkiego filerka, który jednak trochę zmusi nasze szare komórki do wysiłku ;) Polecam też do wykorzystania w bibliotekach i na świetlicach szkolnych lub na wyjazd. Efekt następnej partii gwarantowany, choć nie jest to gra do ciągłego grania, bowiem nie uważam jej za aż tak regrywalną, ale wyciągana od czasu do czasu będzie na pewno cieszyć.
Patrząc na tę grę pierwsze co pomyślałem "o, nowy zamek kombo", układanie kart z zależnościami i trochę w tym jest prawdy, ale jak w zamku braliśmy co się opłaca to tutaj możemy mieć plan na ułożenie naszej układanki, w międzyczasie przeciwnik może nam skontrować ten plan żebyśmy my się jeszcze dostosowali do nowej sytuacji i coś z tego ugrali.
Reasumując bardzo fajne układanie kart, które na siebie oddziałują z opcją przekładania kart na lepsze pozycje, czyszczeniem rynku kart (czy to w poszukiwaniu interesującej karty czy usunięciu karty, na której powinno zależeć przeciwnikowi) a nawet "kradzieżą" (wymianą) karty z tablou przeciwnika.
Dla mnie lepsza układanka niż przytoczony tutaj zamek kombo, (nie)stety tylko dla dwóch graczy, da się sporo pokombinować, warto przynajmniej spróbować na BGA