Najdroższa Femke!
Piszę do Ciebie miotany falami rozszalałego żywiołu, jako jeden z przedsiębiorczych Mercatores wytrwale wiosłując ku brzegom Nowego Świata, gdzie czeka na mnie niewyobrażalna fortuna.
Tym razem będzie inaczej.
Proszę kochana, dbaj o cebulki bit-tulpów, albowiem wciąż mogą z nich wykiełkować profity. Szkice powozu na węgorze są w sekretarzyku pod planami samopędnych wiatraków. Pamiętaj, żeby pralnię guldenów zgłosić jako posag Lucy.
Tym razem dorobię się na kartach.
Możesz śmiało pisać do mnie moja najsłodsza. To jest butelka zwrotna.
Najukochańsza Femke!
Przyszłość handlu jest zapisana na kartach.
Tutaj nie muszę przerzucać stosów kukurydzy, kawy, kakao, bel bawełny, wiązek tytoniu. Każde dobro ma kartę własnego koloru. Wystarczy, że trzymam w ręku pięć kart i już mogę zacząć dokonywać na rynku zyskownej wymiany tych towarów. To jest prawdziwa giełda papierów coś wartych.
Rynek składa się z pięciu odkrytych kart, z którymi można wymienić kartę z ręki. Obowiązuje ścisły cennik. Karta towaru warta jest dwie karty z rynku, zaś karta specjalna aż trzy. Po transakcji rynek uzupełniany jest z talii do pięciu kart.
Pewnie głowisz się, czym są owe karty specjalne? O tym w następnej butelce.
Najutęskniejsza Femke!
Poza handlem bezpośrednim można inwestować w zyskowne przedsięwzięcia, których powodzenie zależy od dobrobytu własnego lub innych graczy. To są właśnie one drogocenne karty specjalne. Magazyn przyniesie tym większe zyski, im bardziej różnorodne dobra w nim zgromadzę. Szlak handlowy pozwoli osiągnąć profit tym okazalszy, im więcej danego towaru mieć będziemy wspólnie z wybranym partnerem. Nadbrzeże zaś pozwoli połączyć siłę flot dla wspólnej korzyści.
Sęk w tym, że karty te dadzą zarobek dopiero w finalnej fazie gry, a ich wartość bywa bardzo zależna od stanu posiadania konkurentów oraz właściwego wyczucia czasu, kiedy je sprzedać.
Czas, moja kochana, to pieniądz.
Butelki odsyłaj Golfsztromem. Taniej.
Najodleglejsza Femke!
Interesy robi się tutaj w dwóch etapach. Najpierw wymieniasz karty w fazie inwestycji, a potem sprzedajesz zgromadzone precjoza w fazie zysku.
Dobry inwestor musi wiedzieć, jak znaleźć Nemo w ławicy rekinów. O ile początkowe pięć kart w rękach graczy jest niejawne, to zakupione przez nich towary oraz karty specjalne są wykładane odkryte na stół. Trzeba bacznie śledzić, kto co zbiera i jakie karty specjalne warto mieć na oku. Nie bez znaczenia jest, co oddaje się na rynek, bo komuś można zrobić prezent, a przecież czyjś gratis to twoja strata.
Kiedy dokona się zakupu, trzeba wyłożyć karty do zestawów. Można rozładować karty towaru jednego koloru, bądź położyć dwie różnobarwne karty. Specjalne karty mają szary kolor, niczym niebo nad Nowym Amsterdamem, a że są aż takie specjalne, to nie tworzą zestawów. Można, a nawet należy dokładać do już rozpoczętych zestawów. Trzeba pilnować się zasady, żeby zawsze zostawić na ręku jedną kartę. Czymś w końcu trzeba ten interes kręcić.
Reguły zmieniają się w fazie zysku, kiedy karta robi pieniądz.
Pamiętaj, żeby koniecznie dopić butelkę, zanim wyślesz list.
Najpiękniejsza Femke!
Kiedy któryś z graczy zbierze przynajmniej piętnaście kart przed sobą, kończy się zabawa i zaczyna sprzedaż aktywów. Najbardziej przedsiębiorczy otrzymuje kartę kapitana, która poza tym, że kozacko wygląda, to jest warta aż dwie monety. Oprócz tego dostaje też kartę rozładunku, prawdziwą przepustkę do strefy bezcłowej.
Faza zysku to wyścig po złoto. Trzeba sprzedać szybciej i lepiej niż inni, a moneta w tę lub tamtą stronę może robić ogromną różnicę. Wartość większości kart specjalnych zależy od stanu posiadania współgraczy, więc timing jest tu bardzo istotny, bo ktoś ci może podstępnie wyprzedać jego część wspólnej wyceny i wtopisz jak Hiszpanie na złocie. Cena zestawów towarów, które się upłynnia określona jest przez liczbę kart w zestawie. A ta potrafi się dynamicznie zmieniać, bo do gry wchodzi podatek od sprzedaży.
W Mercatores, żeby zarobić, trzeba pierwej zapłacić fiskusowi. Tak jak w domu. Przed sprzedażą należy odrzucić jedną kartę towaru w ramach obligatoryjnej daniny. To zaś może zaboleć, kiedy oznacza utratę zysku z zestawu. Na szczęście, inaczej niż w życiu na Starym Kontynencie, można skorzystać z abolicji podatkowej. Wspomniana karta rozładunku co rundę przechodzi z rąk do rąk i pozwala wymigać się od uiszczania haraczu. Toż to przechodni raj podatkowy!
Pewne restrykcje wciąż obowiązują. Nie można spieniężyć więcej niż jednej karty specjalnej na raz, choćby miało się dwie identyczne. Poza tym wszystko jest na sprzedaż.
Pytasz kochana, kiedy wreszcie zobaczysz pieniądze z zamorskiego handlu kartami? Otóż nowoczesny biznes jest bezcielesny, kreatywny jak zapiski biegłego księgowego. Każda karta jest jednocześnie pieniądzem.
Staraj się nie rzucać butelek podczas odpływu. Przychodzą potłuczone.
Najmilejsza Femke!
Przyszłość jest w obrocie bezgotówkowym. Rewers każdej karty to moneta. Kiedy pobiera się zyski ze sprzedaży, wystarczy dobrać tyle kart, ile się zarobiło. To genialnie proste rozwiązanie pamiętam jeszcze z czasów kiedy obracałem fasolkami.
Kiedy wszyscy już upłynnią aktywa, bądź odrzucą bezwartościowe resztki, każdy liczy swoje bogactwo, a posiadacz największego majątku zostaje zwycięzcą.
Kochana moja, miej baczenie, aby dokładniej korkować przesyłki.
Najwierniejsza Femke!
Bawię się w Mercatores dobrze. Te szybkie spekulacje na giełdzie towarowej są miłym przerywnikiem pomiędzy poważnymi biznesami. Podoba mi się, że muszę mieć baczenie na poczynania rywali. Końcowe wyniki finansowe zbytnio od siebie nie odbiegają, więc mam poczucie, że moje wybory coś znaczą. Lubię podejmować proste, acz ważkie decyzję, jak te, co zostawić na rynku oraz jakie karty teraz bardziej opłaci się sprzedać. Cieszy mnie, że mogę sobie wszystko przeliczyć bez sięgania po liczydło. Taka miła mikroekonomia dla opornych.
Kochana moja bezcenna, jeszcze dwie, góra trzy partyjki i będziemy do siebie pisać w butelkach po szampanie.
A na tej błotnistej uliczce pod długaśnym murem postawię nam dom. Giełdowy dom.