Jaipur

Szybka, sprytna, wciągająca dwuosobówka, angażująca jak targowanie się nad straganem. W Jaipurze w dzień targowy takie słyszy się rozmowy: - Wieeeeelbłądy na wszystko wymienię! Tylko hurtem! Jednorazowa oferta! Cała karawana! - Panie, gdzie mnie tu z temi wielbłądami?! Przecież tylko one będą teraz na targu! - Ha ha! I tylko wielbłądy będziesz mógł zebrać, a dla mnie cały rynek zapełni się towarem. - Sam jesteś ha ha! Teraz sprzedam całe swoje złoto z bonusem, zamiast brać twoje zapchlone garbusy! - Podwójne ha ha! Sprzedaję skóry i nawet niech stracę, ale na brodę Proroka, te wielbłądy teraz musisz wziąć! - Ha ha na twoje ha ha! Lakshmi pobłogosławiła moim planom. Nie dość, że zarobiłem krocie, to mam teraz flotę wielbłądów na wymianę. - Ha ha po tysiąckroć! Te trzy karty w mojej ręce to diamenty! Teraz je sprzedam i zakończę grę. I to ja, wezyr Iznogud, zostanę kalifem w miejsce Wielkiego Kalifa! - A ja się serio teraz pytam, po ile te wielbłądy? - A pięć klejnotów Nilu sztuka. - Tak drogo? U Tuarega widziałem za ishtara. - Moje są wyścigowe. Ze specjalnej hodowli. Tresowane. Knizia płakał, jak sprzedawał. - Bo ja wiem... Niewyrośnięte jakieś... - Bo to jeszcze szczenięta. Jeden wabi się Tygrys, a drugi Eufrat z matki Babilonii czempionki Eldorado. - Mnie bardziej przydadzą się zwykłe, pociągowe, co se poradzą w suchym klimacie, takim euro. - One właśnie takie są. Sedany kombi pickupy o ładowności pudełek dwa i pół kallaxa. - Wziąłbym, gdyby w jakiej promocji były, albo przedsprzedaży. - Zrobię panu na nie kickstartera. - Panie, mam wrażenie, że ci się wszystko na tym straganie kompletnie pomieszało . - Ha ha!