Pierwsze zoo na Marsie. Co za spektakularny widok. To jak zjeść ciastko i wciąż mieć ciastko, przy okazji zarabiając worek monet.
Spójrzmy na tego słonia w hydroponicznym hubie. Ark Mars? Terraformacja Nova?
Elron Dusk, planszowy wizjoner osobiście wyjaśni Wam fenomen gry Ark Nova.
Po streszczenia instrukcji lub szczegółowe opisy gameplayu zapraszam Was gdzie indziej. Internety są tego pełne. Wizjoner jest od roztaczania wizji. Od technikaliów mamy inżynierów. To nie znaczy, że Ark Nova jest pospolita lub prosta. Dzieło mego wybujałego ego nie może być banalne. Zapraszam Was na prezentację, dla której marketingowcy porzucali rodziny, a udziałowcy zastawiali własne majtki.
Ta gra chce, żebyście spędzali z nią więcej czasu niż z waszymi smartfonami. Ja tego chcę i Wy też, chociaż jeszcze o tym nie wiecie.
W moim waszym zoo spędzicie całe godziny, więc nie chcę was na siłę zmuszać do inwestowania swojego cennego czasu w kolejną planszówkę o budowaniu silniczka z dobrze znanych skądinąd części. Ja was od Ark Nova uzależnię. Przez całą rozgrywkę będziecie maksymalnie zaangażowani w rozgryzanie kolejnej zagwozdki i rozwiązywanie następnego dylematu. Uczynię tak za pomocą mechanizmu wyboru i kolejkowania akcji. To zaiście diabelski wynalazek. Patent pozyskany dzięki uprzejmości Hell Inc, które podwędziło go wprost z takiej niszowej gry Cywilizacja: nowy początek.
W kolejce do zagrania grzecznie czeka sobie pięć kart akcji parkując w sektorach od jeden do pięć. Zajmowane przez nie miejsce w ogonku ma ogromne znaczenie, gdyż oznacza siłę, z jaką zostanie wykonana dana akcja. Chciałoby się zawsze zagrywać same piątki, ale nie można mieć wszystkiego. Wykorzystana karta wędruje na początek kolejki przesuwając wszystkie koleżanki tak, żeby została zapełniona dziura w szeregu. I tak piątka stanie się jedynką, która będzie rosła w siłę wraz z przybywaniem nowych kart na początek układu.
Pozwala to zaplanować sobie kolejność wykonywania akcji tak, żeby zbudować wybieg na planszetce zoo, potem zasiedlić go cennym okazem, a dzięki niemu spełnić warunki projektu ochrony przyrody. Takie cwane łańcuszki zagrań są w Ark Nova na porządku dziennym.
Siłę akcji można wzmacniać dosypując im żetonów krzyżyków, których kilka zawsze warto mieć w zapasie. Zdobycie mnożnika razy dwa to powód do otwierania szampana. Konkurenci mogą psuć rywalom akcje żetonami jadu i duszenia pozyskanymi dzięki okazom fauny nastawionym na negatywną interakcję. Niektóre zwierząta są tak niesamowite, że pozwalają skopiować cudzą akcję żetonem hipnozy. Żebyście mi potem nie mówili, że Ark Nova jest tylko pasjansem multiplayer. To w pełni interaktywny pasjans multiplayer.
Warto mieć na oku, które akcje okupują miejsca od trójki wzwyż na planszetkach waszej konkurencji. To są najbardziej prawdopodobne cele do realizacji z harmonogramu akcji krótkoterminowych. Dzięki dobremu wywiadowi gospodarczemu wykorzystacie okazję lub unikniecie wtopy. Kiedy ktoś został bez kasy i może zagrać na przerwę, warto zgrać się z nadmiarowej karty zwierzaka, bo i tak trzeba będzie czyścić rękę. Można poświęcić kilka „iksów”, żeby pierwszemu odpalić pełną akcje stowarzyszenia i zgarnąć komuś miejsce na karcie projektu ochrony przyrody, o które rywalizujecie. Więcej protipów na zebraniu zarządu.
Chcecie więcej? Zawsze chciejcie więcej!
Każdą akcję można ulepszyć, co zaznacza się odwróceniem na stronę w wyróżniającym kolorze sukcesu. Teraz nie tylko możecie więcej, lepiej i dalej, ale macie dostęp do nowych obszarów planszy i planszetek powiązanych z upgrade'owaną akcją. Zyskujecie możliwość zakupu lepszych zwierzaków, skuteczniejszej rozbudowy zoo, pozyskania hojniejszych sponsorów, wykonania kilku akcji stowarzyszeniaza co ekolodzy was pokochają. Inwestujcie w rozwój. Przyszłość jest na wyciągnięcie karty!
Nasz system wyboru akcji jest tak fantastycznie funkcjonalny, że ociera się o przebłysk geniuszu. Trzeba zagrywać różne akcje, żeby kolejka była w ruchu i wreszcie upatrzona karta urosła w siłę na tyle, żeby opłaciło się nią zagrać. Często trzeba będzie reagować na sytuację w grze i zagrać akcję słabiej psując sobie plan działań na kilka najbliższych tur, ale osiągając cele krótkofalowej taktyki. Myśl jak gwiazdor biznesu „and give me all your money”.
Czytajcie mi z tweetów: „Czas! Na! Przerwę!”
W przeciwieństwie do mojego serdecznego przyjaciela i ostatecznego evil overlorda, Jeffa Beznosa, u którego dostaniesz przerwę tylko na własny pogrzeb, w moim waszym zoo, to Wy decydujecie kiedy jest czas na kawę.
Koniec z taśmowym mieleniem rund. Przerwa jest wtedy, kiedy się komuś opłaca.
Dokonaliśmy tego. Zmilitaryzowaliśmy przerwę. Wysłuchajcie mnie.
Po torze przerwy wędruje sobie drewniany kubeczek napędzany akcją dobierania kart, sponsorów i akcjami z kart zwierząt. Kiedy dotrze do celu, dzieją się rzeczy właściwe dla końca rundy w każdym uczciwym euro. Odświeża się wystawkę kart, zarabia się kasę według poziomu atrakcyjności zoo, redukuje się rękę kart do limitu, uzupełnia się dostępne partnerskie zoo i uniwersytety, ściąga się swoich ludzi z planszetki stowarzyszeń. W tym wszystkim nie ma nic szczególnie ekscytującego, za to fajny jest sposób, w jaki do tego dochodzi.
To sami gracze decydują, kiedy nastąpi przerwa. Komuś może się opłacać gnanie na oślep do socjalnego, a ktoś może mieć interes w wydłużeniu roboczogodziny. Tor przerwy jest czystym uosobieniem korporacyjnej czasoprzestrzeni.
Wiem, że lubicie te melodie, które już znacie. Proszę bardzo, więcej tego samego!
Budowanie zoo jest dokładnie takie, jak tego oczekujecie. Przecież podobało wam się zakrywanie wybiegami pól z bonusami na planszetkach w Parku Niedźwiedzi. Tu też to macie, tylko w heksach. Zwierzaki mają swoje wymagania co do metrażu, sąsiedztwa z wodą lub skałami, więc będziecie głowić się planując rozbudowę zoo. Uwzględnić musicie standardowe wybiegi, specjalne wybiegi, bonusowe wybiegi oraz kioski i pawilony, każde w innym irytującym kształcie. Trzeba zapewnić przestrzeń życiową dla zwierzaków. O takie puzzle nic nie robiliście.
Czy na dźwięk słów „tor punktacji” szybciej bije Wam serce? Od teraz będziecie ślinić się na jego widok, jak na zapowiedź kickstartera.
Tutaj inspirowałem się maksymą prawdziwego guru gurów, transcendentnego CEO, Steve'a Jokesa. „Jeśli kupili to raz, kupią raz jeszcze i jeszcze. Tylko prawie nic nie zmieniaj!”
Zamiast nudnego toru do przesuwania znaczników punktacji daję wam dokładnie taki sam, na którym będziecie poruszać pionami jednocześnie z obu stron. Poczekajcie do końcówki rozgrywki, a zobaczycie ile w tym napięcia, emocji, zagryzania paznokci i rwania włosów z głowy.
Z jednego narożnika startuje licznik punktów atrakcyjności zoo, a z przeciwka po dużych polach porusza się znacznik punktów ochrony przyrody. Kiedy te dwa piony się wyminą następuje koniec gry, a rzecz w tym, czyje miną się bardziej.
Jeżeli wydaje się Wam, że gdzieś to już widzieliście, to dobrze myślicie. Leciwy Ganges miał tak samo i tak samo robił to dobrze. Rozkminianie jak to rozegrać w końcówce, żeby ta mijanka wypadła jak najkorzystniej, jest bardzo angażującym zajęciem, które zachęca do trzymania asów w rękawie właśnie na tę okazję. Dobra gra skutecznie motywuje do sprintu przed samą metą.
Kiedy i jak zakończy się Ark Nova też zależy od samych graczy. Ten patent sprawia, że od pewnego momentu suche, optymalizacyjne euro staje się wyścigowym, emocjonującym euro. W granicach rozsądku oczywiście.
Jak mawiał Bill Szmelc: „Nie zwalniamy tempa, zwalniamy pracowników”. Bo najważniejszym zasobem przedsiębiorstwa są ludzie.
Każdy zoo zarządca może wysyłać w świat zaufanych ludzi, żeby podnosili reputację swojego pracodawcy, balowali w uniwersyteckich akademikach, imprezowali w zoo na różnych kontynentach, wykazywali się zaangażowaniem w projekty ochrony przyrody. Rozbudowana siatka travellerów influencerów pozwala wiele załatwić. Ulepszona akcja stowarzyszenia umożliwia przekazywanie datków na ekologię, co oznacza kilka zielonych punktów ekstra.
Przychylność ośrodków akademickich równa się bonusom. Partnerskie zoo zapewnia zniżkę na zwierzę z jego macierzystego kontynentu. Projekty ochrony przyrody służą do efektywnego nabijania punktów na torze, zgarniania znajdziek po drodze i co ważniejsze odblokowywania bonusów z planszetki. Tak się skutecznie promuje ekobiznes.
Jeżeli dostajecie oczopląsu na widok mnogości ikonek szczodrze rozsianych na kartach, to przetrzyjcie swoje teleskopy i jeszcze raz popatrzcie na Terraformację Marsa. Wygląda znajomo? Pewnie, że tak.
Multimiliarder Warren Duppek odniósł sukces przepakowując to samo w nowe opakowania. Karty z Marsa smakują jeszcze lepiej w innym pudełku.
Dzięki znajomym mechanikom zagrywania i manipulowania kartami ponownie pokochacie te ikonki. One wciąż są potrzebne do zagrania karty z kolejną ikoną, zbierania zestawów symboli w moim waszym zoo, realizowania celów z kart projektów ochrony przyrody na podstawie właściwej ikonografii. Ark Nova to jeden wielki ekosystem ikonek.
Każdy chciałby coś za darmo. Chodźcie i odbierzcie swoje bonusy! W końcu macie je wliczone w cenę biletu...
Ark Nowa szasta bonusami na lewo i prawo. Na torze reputacji potykasz się o bonusy. Zakrywając pola na żetony partnerskie i uniwersyteckie też aktywujesz bonusy. Początkowe pola ochrony przyrody na torze punktacji też zachęcają bonusami, żeby ruszyć leniwe eurodupsko.
Najlepszą akcja to interakcja! Oczywiście za obopólną zgodą.
Żebyście nie czuli się przy planszy samotnie, daję Wam klika okazji do ograniczonego kontaktu społecznego. W samym centrum planszy głównej znajduje się ekspozycja sześciu kart dostępnych dla każdego, kto legitymuje się odpowiednim poziomem reputacji. Nie ignorujcie tego. Bardzo Was proszę. Dlatego jest ten ficzer tak wyeksponowany, żebyście nie płakali na prawie totalnie losowy dociąg kart. Macie wystawkę sześciu jawnych kart na bieżąco uzupełnianą i odświeżaną na każdej przerwie. Pas transmisyjny świadomego wyboru.
Od przerwy do przerwy dostępny jest po jednym rodzaju każdego żetonu zoo partnerskiego i uniwersytetu. Kto pierwszy ten lepszy. Uniwerek zwiększający limit kart w ręku do pięciu znika zanim ktokolwiek zdąży mrugnąć.
Na projektach ochrony przyrody bywa gęsto od znaczników. Nie dość, że miejsce na nich jest limitowane, to jeszcze przeterminowują się wraz z dopływem nowych. Tam ma miejsce zdrowa przepychanka. Rozbudowa zoo zapewnia bonusy. Karty sponsorów i zwierząt też obdarowują bonusami. Tu nawet bonusy dają bonusowe bonusy.
Zapytajcie któregokolwiek self made mema o to, jak doszedł do swojej bajecznej fortuny?
Oczywiście, że dzięki hojnym sponsorom.
Nie inaczej zrobicie karierę w Ark Nova. Karty sponsorów służą do stworzenia karcianego silniczka napędzającego maszynkę do robienia pieniędzy, popularności i prestiżu. Każdy sponsor ma swoje wymagania, ale odwdzięcza się dodatkowymi profitami. Często zależą one od tego co inni robią w swoich zoo, lecz na szczęście nie trzeba przerzucać kubików z karty na kartę jak w Terraformacji Marsa. Micro managementu jest tu mniej, a zyski równie obfite. Tableau kart nie rozrasta się tu jak na Marsie, prościej nad nim zapanować i łatwiej skoncentrować się na priorytetach. I nie ma strategii na mikroby!
A jak z klimatem? Słyszę głos z sali.
Od gry tego kalibru oczekujecie klimatu? Dobre sobie.
Za sukcesem każdego wielkiego innowatora stoją sprawdzone cudze rozwiązania, z których zmajstrował swój przełomowy wynalazek.
Ark Nova czerpie pełnymi garściami z patentów swoich poprzedniczek i nie wstydzi się twórczej inspiracji, bo tu wszystko bardzo dobrze działa. Gra jest ciężkim euro z wieloma mechanikami, regułami, pobocznymi zasadami, mikrogrami oraz zazębiającymi się mechanikami. Trzy mechanizmy skutecznie wprawiają w ruch tego Frankensteina czyniąc zeń pożeracza wolnego czasu. Kolejkowanie akcji, dynamiczne ustalanie przerwy i system punktacji dają grze zastrzyk energii niezbędny do siedzenia przy stole, aż tyłek zdrętwieje z uciechy.
Mathias Wigge jest takim Jacobem Fryxeliusem 2.0. Zrobił to samo tylko lepiej.