5-ta edycja Wampira Maskarady będzie zawsze porównywana do poprzednich, zwłaszcza tych wcześniejszych, najbardziej ikonicznych edycji, pokazując kierunek, w jakim poszedł styl gry - graficzny i nie tylko. Nie mógł to być odgrzewany kotlet, więc trzeba było coś nowego wymyśleć, i zespół starał się ile mógł, by pozmieniać sporo. Czy wyszło lepiej? No cóż, nie. Wampir Maskarada uchodzi za jeden z najlepszych RPG'ów wszechczasów, i przebić wzór, który naśladuje, raczej graniczy z cudem. Tak więc nowa edycja z nim nie walczyła, ale zapronowała parę zmian w historii wampirów, Camarilli, Sabacie, a także antagonistach, unowocześniając Świat Mroku. Wiadomo, od 1990 roku świat się trochę zmienił, a technologia zdominowała życie obywateli, i nowy Wampir starał się zaadaptować do tych zmian - co tu dużo mówić, niekorzystnych dla wampirów, gdyż ich moce teraz muszą się ścierać z coraz potężniejszymi technologicznie śmiertelnikami. Można tą propozycję zmian lubić lub nie, jednak większość ich zapewne oczekiwała, a twórcy Wampira 5 ed. nawet postanowili zrobić małą rewolucję, dokonując przetasowań między różnymi frakcjami wampirów. O ile stara edycja Wampira miała wydźwięk romantycznego gotyku, którego idealnym symbolem była róża na okładce i stylowymi, czarnobiałymi obrazkami, to nowa edycja poszła w kierunku kolorowych stron oraz dekadenckiej futurystyki, która mi osobiście nie odpowiada. Jednak największy zarzut, który ja i sporo innych osób ma do tego podręcznika, to fotograficzno-podobny styl graficzny obrany przez aktualny zespół pracujący nad tym podręcznikiem, który moim zdaniem zabija całą wyobraźnię, a nie ją pobudza jak poprzednie edycje. Po za tym jest merytorycznie dopracowany, aczkolwiek klimat tekstów wydaje się dość suchy, trochę jakby się czytało nieco tylko bardziej klimatyczny podręcznik do D&D. W przeciwieństwie do tego ostatniego, klimat jest jednak podstawą RPG'ów z settingiem i gotowym światem jako propozycją. Niestety, nie kupuję tej propozycji. Mi nieco kojarzy się ona z takim bezosobowym Kultem 4 edycją, z tym, że Kult to zupełnie inny świat, i zresztą od tego typu świata już jest właśnie Kult. Ten wyraźnie wyczuwalny romantyzm świata wampirów w wersji Toreadorów gdzieś niestety przepadł w nadmiernie sztucznej artystycznej formie, zastąpiony bardziej koszmarną wizją rodem z najmroczniejszych zakamarków umysłów krwiopijców Sabatu, ale nie takich tradycjonalistów, ale zmodyfikowanych genetycznie, dekadenckich pragmatyków...