Prosta, ale nie prostacka gra karciana, która wzięła nas z zaskoczenia. Podczas trzech rund (wycieczek w czasie) będziemy układali możliwie jak najdłuższe kolumny kart, szeregując je chronologicznie. Kiedy jednak zaczniemy kolejną kolumnę nie możemy wrócić do poprzedniej. Każda karta z wydarzeniem, daje nam ponadto znaczniki w konkretnym kolorze, które kładziemy na naszej planszetce wyprawy (w całej grze będą 3 planszetki, po jednej na rundę dla każdego gracza). Gdy gra dobiegnie końca, liczymy punkty za wysokość kolumn, punkty zebrane z planszetek, pozostałe kryształy czasu i otrzymujemy wynik końcowy. Gra jest kapitalna, prosta do wytłumaczenia każdemu w kilka minut, a naszym zdaniem ma niesamowicie miodny vibe. Trochę jak Splendor kilka lat temu. Wykonanie jest obłędne, mata zamiast planszy, plastikowe znaczniki zamiast kartonowych żetonów czy też wypraska z tacką zamiast pustego pudła i woreczków strunowych. ULTRA SZTOS! Do tego gra jest wysoce regrywalna, ze względu na różnorodność kart i planszetek. Trekking ma dodatkowo walor edukacyjny, bo na każdej karcie wydarzenia historycznego, znajduje się krótka notka. Jeśli jeszcze nie macie, ale lubicie lekkie, ale nadal dobre tytuły to bierzcie w ciemno. Jeśli jeszcze się wahacie to zagrajcie, ale i tak kupicie.