Liczba wystawionych
opinii: 332
02.09.2022 20:33
Zanim nowe pudełko zagości na mojej półce pod czujnym, sauronowym okiem Najlepszej Z Żon, niepodzielnie władającej regałami gdzie zaległy cienie, każda gra musi przejść proces weryfikacji zakupowej bardziej testrykcyjny niż w przypadku samochodu, mieszkania albo inwestycji w czarne złoto.
W ruch idą porównywarki cenowe. YouTube grzeje się do czerwoności od nocy roztrwonionych na gameplayach i recenzjach. Każda opinia jest na wagę złota i każda jest podejrzana. Nowa gra jest jak małżeństwo, sakramentalna więź na całe życie, dopóki starczy kallaxa. Boardgaming is life.
I wtedy na radar wpada So, You've been eaten.
Guilty pleasure z definicji.
Musiałem. Ją. Mieć.
Tylko spójrzcie na tytuł.
Pierwszym, co zwróciło moją uwagę na pudełku, było ostrzeżenie. Ta gra to nie zabawka, jest przeznaczona dla dorosłych kolekcjonerów! Wszystkie ostrzeżenia są powtórzone po niemiecku. Teraz dopiero poczułem się właściwie zdyscyplinowany. Kim ty jesteś gro, żeby mówić mi, czym mam się bawić? Wszystko może być zabawką, if you brave enough!
Pudełko kupiło mnie informacją, że gra jest od zera graczy. Analogowy iddle clicker, best toy ever. Żadne tam dla dwóch, czy inne solo, tryb zero graczy wyznaczy trendy w branży. Następny etap planszowej ewolucji. Gracze staną się zbędni.
Fabułę da się streścić w kilku słowach.
Jesteś astrogornikiem. W brzuchu Bestii są kryształy. Masz je wykopać. I teraz tkwisz w... żołądku, albo gdzieś w okolicach. W kosmosie punkt widzenia zależy od miejsca trawienia.
Jesteś Bestią. Coś ci siadło na żołądku. Albo to strawisz, albo wydalisz.
Witajcie w symulatorze kosmicznej niestrawności.
So, you've been eaten jest tak asymetryczna jak wizyta u proktologa. Każdy z was gra w inną grę, ale istnieje spora szansa, że przynajmniej jeden będzie się dobrze bawił. A to już coś.
Górnik gra w kości. Bestia gra w karty. Jedno próbuje wykiwać to drugie.
Bestia rozwija w swoim układzie trawiennym pas transmisyjny z siedmiu kart żołądkowych. Na tym chodniczku będzie tańcował Górnik do melodii wygrywanej przez trzy sześcioscienne kostki, którymi ze zmiennym szczęściem żongluje. Gwiezdna potwora bawi się w zarządzanie ręką i budowanie bardzo krótkotrwałego tableau, będącego gastryczną pułapką dla nieostrożnych. Ludzki ekwiwalent sondy żołądkowej przydziela kości do ulepszalnych akcji, żeby maksymalnie szkodzić Bestii, wydobywać kryształy, zbierać ekwipunek, jednocześnie nie dać się zabić jednemu z czterech rodzajów bakterii.
Górnik wygrywa natychmiast, kiedy zgarnie wszystkie osiem kryształów z brzucha Bestii. Potwór zatriumfuje, kiedy w grze będzie jednocześnie pięć jego kart odporności immunologicznej, takiej autoszczepionki, lub któraś z jego bakterii osiągnie czwarty poziom zjadliwości zabijając kopacza. Istnieje też wyjście numer dwa, kiedy Bestii kończą się karty, a Górnik opuszcza jej trzewia żywy od strony czarnej dziury. Wtedy liczy się punkty.
Bestia kontroluje grę, właściwie to ją ustawia. Na jej kartach żołądkowych znajdują się bakterie jednego z czterech gryzących kolorów, które robią mokra robotę. Poza tym na karcie może zagnieździć się kryształ, łakomy kąsek dla Górnika oraz źródło cennej energii dla potwora. Często walają się tam też pozostałości po niestrawionym ekwipunku, które kopacz może wykorzystać, jak się podszkoli. Uzupełnianie toru trawiennego przez Bestię stwarza okazje dla Górnika, co niesie ryzyko niestrawności, ale jest opłacalne.
Bestia ma do dyspozycji drugą talię kart po brzegi wypchaną bonusami, które może pozyskać montując sobie w brzuchu odpowiedni układ kart. Im mocniejsza jest taka karta odporności immunologicznej, tym bardziej wymagającą kompozycję odpowiednich bakterii, wyższą liczbę wymaganych kryształów trzeba stworzyć w żołądku. A czasami mus ułożyć dokładną kombinację kilku kart. To wszystko niesie ryzyko zrobienia za dobrze Górnikowi. Poza tym zdobycie karty odporności wymaga opłacenia kosztu w energii liczonej kryształami w brzuchu i odrzuconymi z ręki kartami. Taki wysiłek musi się zwrócić.
Każda zdobyta przez Bestię karta odporności daje jednorazowy lub stały efekt. Bonusy potrafią psuć Górnikowi ulepszenia jego akcji, utrudniać mu funkcjonowanie, zmieniać warunek końca gry, zwiększać Bestii limit kart na ręku. Z każdą taką kartą gwiezdne bydlę robi się potężniejsze. Tym większa szkoda, że Górnik potrafi je popsuć. I bonusy mówią „pa pa”.
Wygrana przez zebranie pięciu immunologicznych kart jest możliwa tylko przy bardzo nieogarniętym lub uczulonym na kostki Górniku. To jest w jakiś sposób teoretycznie możliwe, ale w praktyce niezdarzalne.
Innym ciekawym aspektem anatomii Bestii są karty mutacji. Działają one w sprzężeniu z bakteriami, a służą do odrobiny drobnoustrojowego hazardu. Potwór zagrywa w sekrecie kartę mutacji w kolorze wybranej przez siebie bakterii licząc, że właśnie taka zdoła dziabnąć Górnika. Jeżeli dobrze wytypuje, to dodatkowo Górnik musi stracić ulepszenie lub posiadany kryształ. Tak czy inaczej, będzie bolało. Jeśli Bestia obstawi źle, nic się nie dzieje i karta mutacji odpada z gry. Jest to takie „push your bakteria”, które bardzo ciężko przeprowadzić świadomie. Górnik ma zbyt wiele narzędzi do poprzestawiania kolejności kart w żołądku Bestii, że nawet pułapka stworzona z pokus nie do odrzucenia może nie wypalić. Tak jak w życiu, skuteczne mutacje są najczęściej efektem ślepego przypadku.
Na tle tych wszystkich pokrętnych zagrań, działanie bakterii jest bajecznie proste. Jeżeli po wyczynach Górnika, coś jeszcze zostało na torze trawiennym, to najbliższa mu karta gryzie go oznaczoną na niej bakterią. Odpowiedni mikrob awansuje na swoim torze o jeden stopień na drodze od katarku do superbakterii. Poziom czwarty awansu mikrobiologicznego znaczy śmierć, gdzie nikt nie usłyszy twojego kaszlu.
Górnik może wykonać jedną z pięciu akcji, do których przypisze jedną z trzech poturlanych kostek. Wygląda to dosyć biednie w porównaniu z karcianą cielesnością brzucha Bestii, ale pozwala ostro pokombinować i może napsuć potworze krwi.
Każda pole na kartę toru trawiennego ma przypisaną cyfrę od jednego do siedmiu. Po tym wiadomo, w którą kartę wycelować wyrzucony wynik na kostce podczas odpalania akcji. Tutaj odbywa się móżdżenie i przepychanie kart w te i we wte zarówno przez Górnika jak i Bestię.
Akcja ogłuszenia polega na odepchnięciu karty żołądkówki z dala od siebie i podsunięciu pozostałych. Najlepsza w tym jest możliwość zmiany wartości niezagranej kostki o jeden. Lepsze wycelowanie akcji jest tu na wagę złota. A już prawdziwe cuda dzieją się po ulepszeniu ogłuszacza. Upgrade'owana akcja pozwala przerzucić ogłuszającą kostkę i użyć jej ponownie na innej akcji.
To kombo jest podstawą pracy wydobywczej. Niby trzy kostki, a więcej akcji. Bestia nienawidzi tego triku.
Eliminacja zdejmuje przynajmniej dwie karty żołądkowe sąsiadujące ze sobą, a nawet w sprzyjających okolicznościach czyści aż trzy. Po ulepszeniu boli potwora jeszcze bardziej, bo można mu odrzucić kartę odporności immunologicznej oznaczoną taką cyfrą jak ta na kostce.
Eliminacja po dobrze wycelowanym ogłuszeniu potrafi zrobić Bestii niezłe kuku. Bum! I dziura w brzuchu. Potwór musi uzupełnić tor żołądkowy kartami z ręki, których przeważnie ma siedem. Jak straci trzy, to na zakupach kart immunologicznych raczej nie poszaleje.
Akcja wydobycia to po prostu złapanie kryształu, a po ulepszeniu także narzędzia przylepionego do karty żołądkowej.
Kryształ wędruje do kieszeni, a karta z narzędziem do skrzyneczki, gdzie jest miejsce na trzy takie utensylia. Narzędzia można użyć w dowolnym momencie i robić takie cuda jak upgrade akcji, mieszanie kart żołądkowych, zmiana wartości na kostce. Same pożyteczne rzeczy.
Trzeba pamiętać, że szczwana Bestia nie rozrzuca fantów na prawo i lewo z dobroci serca. It's a trap! Kryształ może być na wabia, żeby po jego zabraniu pozostałe karty ułożyły się korzystniej dla potwora, lub Górnik zmarnował na to akcję i został dziabnięty właściwą bakterią. Nic nie jest za darmo. Chciwość może odbić się czkawką
Ulepszanie jest proste. Każda z trzech akcji głównych można usprawnić kładąc kostkę z konkretnym wynikiem.
Ulepszać będzie się często, bo zarówno trafione mutacje jak i karty odporności psują górniczy ekwipunek.
Ostatnią akcją jest poświęcenie kostki, żeby dowolnie ustawić inną.
Bywa tak, że kostki poturlają się całkiem bez sensu, więc dobrze mieć koło ratunkowe.
Górnik jednocześnie gra przeciwko Bestii oraz własnym kostkom. Potwór zastawia na ciebie pułapki, a kostki zdają się z nim współpracować. Ta wiedza wypływa z bolesnego doświadczenia, a nie z toksycznego i paranoidalnego środowiska pracy. Kostek jest tylko trzy, ale często jedna nie ma nic sensownego do roboty. Losowość jest wrogiem efektywności.
Dla samolubów So, you've been eaten ma nie jeden ale aż dwa tryby solo. Można zmierzyć się z hibernujacym potworem lub automatycznym robogórnikiem grając na alternatywnych stronach plansz według odpowiednio zmodyfikowanych zasad. Jako tryb treningowy to się sprawdza, lecz bawi umiarkowanie, bo to wciąż losowa losowość kontra desperacko kontrolowana losowość.
Tryb zero graczy jest naturalną konsekwencją posiadania dwóch botów i gdyby go nie było, wszechświat byłby uboższym miejscem. Bgg tego nienawidzi. A ja to szanuję.
Asymetryczna gra dwuosobowa zawsze ma szansę zagnieździć się na moich półkach. So, you've been eaten wystrzeliło się prosto w ten czuły punkt.