Black week - najlepsze okazje w jednym miejscu
Black week

Small World

Liczba graczy: 2 - 5
Czas gry: 40 - 80 minut
Wiek od: 8 lat
Trudność: Trudność Trudność Trudność
Wydanie polskie: Rebel
Wydanie oryginalne: Days of Wonder
Small World to gra, w której gracze prowadzą swoje nacje w świecie, który jest po prostu za mały, aby pomieścić je wszystkie... Small World, stworzony przez Philippe Keyaerts jako następca jego szeroko nagradzanej poprzedniej gry Vinci, to świat zamieszkany przez różnorodne rasy - krasnoludy, czarodziejów, amazonki, gigantów, orki a nawet ludzi. Każda z tych nacji posyła do walki swoje a... czytaj dalej

Oceny użytkowników

Rozstaliśmy się we łzach. Po burzliwym romansie, trzeba było stawić czoła bolesnej rzeczywistości. Nie ważne, ile czasu ze sobą spędziliśmy, jak wiele frajdy razem mieliśmy, regał nie jest z gumy. Nie tak, jak moje serce. Spakowałem grę najlepiej, jak potrafiłem. Szkoda, że nie dało się wymościć pudełka bąbelkami perlistego śmiechu, wyściółką wesołych wieczorów, opatuluć skrawkami radośnie straconego czasu. Kiedy zaklejalem paczkę, wydało mi się, że słyszę dobiegający ze środka urywany szloch. A może to był maniakalny rechot? Small World tak ma. Kiedy patrzy się na tę grę przez pryzmat wykresu hot & crazy, to trzeba dokładać skali. Doskonale zapamiętuje się ten moment, kiedy flirt zamienia się w coś poważniejszego i już nie ma odwrotu, teraz trzeba ze sobą chodzić. Small World wydawał się materiałem na co najwyżej kilka niezobowiązujących randek. Typowy wieczór z grą pozornie wyglądał dość typowo. Siedzimy ze znajomymi przy stole, pośmiewujemy się z jajcarskich kombinacji ras oraz umiejętności. Dyplomatyczne Trolle, dobre sobie! Chwilę móżdżymy, która rasa ma największy potencjał areacontrolowy, ale bez spinki, bo Zamożne Ludzie są trochę jak baba z Radomia. Potem wyrywamy sobie z rąk skrawki planszy, jak najlepsze kawałki pizzy i liczymy zarobioną na podbojach kasiorę, której zawsze jest podejrzanie za mało względem naszych imperialnych ambicji. Wreszcie przychodzi nieunikniona chwila, kiedy trzeba porzucić aktywną rasę, wymrzeć ją w zapomnienie i związać się z takimi Warownymi Olbrzymami, bo oferują nadzieję na chwilową stabilizację. Jaki ten Small World regrywalny już w pojedynczej partyjce. Nagle patrzysz grze w oczy, w przebłysku zaskakującej emocji widzisz głębię, której nikt inny nie dostrzega. Przecież dla ciebie to wymieranie wesoło ilustrowanych ras na kolorowej planszy jest bardzo przystępnym streszczeniem historiozofii Arnolda J. Toynbee'go z całym monumentalnym, kilkutomowym bagażem cyklu życia imperiów skompresowanym na kilku stronach instrukcji. I już między wami klika. Jesteście parą. Kiedy jesteś uwikłany w niebezpieczny związek z grą, której branie na serio może grozić utratą przyjaciół, kilka rzeczy chciałbyś zmienić. Zaczynasz przeliczać wartość każdej rasy w potencjalnych nabutkach terytorialnych i zarobionych monetach. Z rozmysłem wybierasz ofiary swojego fantazyjnego blitzkriegu licząc bilans zysków i strat. Niepostrzeżenie zamieniasz się w planszowego księgowego. Kiedy mija fatalne zauroczenie, widzisz, że bardzo często, w sprzyjających okolicznościach, konkretna kombinacja rasy i umiejętności gwarantuje komuś instawin i niekoniecznie ma się na to realny wpływ. Może nadszedł czas, żeby coś zmienić w naszym związku? Na przykład wprowadzić trochę, sam nie wiem, balansu? Balans? Jaki balans? Small World nie ma balansu. Small World nie potrzebuje balansu! Tak jak miłość. Wybieram Latające Amazonki, które dysponują specjalnym komandem tylko do podbojów i zrzucam je wrzeszczące ile sił w płucach: „Get to da choppa!” prosto na głębokie tyły przeciwników, żeby kopały tyłki i żuły balonówę. Za chwilę rzucą się na nie Plądrujący Orkowie, spuszczą bęcki, zabiorą kieszonkowe i portmonetki z torebek jednocześnie. Z głębokich krypt, gnijących katakumb już wypełzają Uduchowione Ghule, które zaleją planszę plagą nieumarłych. Ale poczekajmy na Oszalałe Niziołki, Bilba też w Mordorze lekceważyli. Small World powraca z otchłani nostalgii pozornie ustatkowany, obarczony gromadką dodatków, odmieniony rozszerzeniami, uwikłany w toksyczny związek z ikoną cyfrowej popkultury i od progu zagrywa kartę „szalonej ex” ze starych, dobrych czasów. Serio? Po tylu latach? Kiedy area controlki mają tony figurek wielkości kota, kilkutomowe instrukcje, a do grania potrzebują lotniska, ty przychodzisz z żetonikami i jakimiś łączonymi płytkami? Stary! Gdzieś ty się podziewał przez te wszystkie lata? Ty masz pojęcie, ilu ludzi jeszcze w ciebie nie grało?! Rozkładaj się na byle stołku, a ja skombinuję kumpli do grania. Będą jaja. Small Warld jest jak letnie zauroczenie. Niby takie nic, a robią o tym filmy z Patrickiem Swayze i żadna siła ci z głowy nie wyegzorcyzmuje tej piosenki: „I've had the game of my life...” Dirty Gaming.
Reklama
Najlepsze gry planszowe, Wsiąść do Pociągu, Catan, Osadnicy z Catanu, najlepsze planszówki, Carcassonne gra, gry planszowe dla 2 osób, gry planszowe sklep, Splendor, Arnak, Everdell, tanie planszówki, gry na imprezę, Brass: Birmingham, Root, Tajniacy, 5 sekund, Pociągi gra planszowa, top gier planszowych, gry planszowe na prezent, Gloomhaven, Monopoly, Terraformacja Marsa, Scrabble cena, Azul, ranking gier planszowych, gry planszowe na imprezę, gry planszowe dla dzieci, top lista, aktualności gier planszowych, zapowiedzi gier, przedsprzedaże planszówek, kalendarz premier, Wiedźmin.
Wykorzystujemy pliki cookies do celów statystycznych, analitycznych, personalizacji treści i reklam oraz celów związanych z bezpieczeństwem naszego serwisu. Korzystanie ze strony planszeo.pl bez zmiany ustawień przeglądarki lub zastosowania funkcjonalności rezygnacji opisanych w Polityce Prywatności oznacza, że pliki cookies będą zamieszczana na urządzeniu, z którego korzystasz. Więcej na temat cookies znajdziesz w Polityce Prywatności dostępnej pod linkiem Polityka prywatności