[współpracareklamowa] Egzemplarz gry otrzymaliśmy bezzwrotnie od wydawnictwa Egmont, za co bardzo dziękujemy! Wydawca nie ma wpływu na treść recenzji.
TEMATYKA
Gra jest o matematyce, a na okładce Pitagoras, choć nie wcielamy się w słynnego filozofa i matematyka, to wszystko się spina.
INSTRUKCJA
Bez zastrzeżeń.
MECHANIKA
Prosta jak drut, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wykładamy na stół pięć kart z liczbami, rzucamy dwiema kośćmi i próbujemy (wszyscy gracze jednocześnie) znaleźć takie równanie, które przy wykorzystaniu dostępnych kart oraz czterech najbardziej podstawowych działań (dodawanie, odejmowanie, mnożenie, dzielenie) da nam rezultat wyrzucony na kościach. Koniec, to już wszystkie zasady, jak widzicie gra może stawać na podium w konkursie o najkrótszą instrukcję, myślę że nawet chińczyk przegra w tej rywalizacji. W instrukcji znajdziecie więcej tekstu, dlatego że jest tam zawartych kilka sposobów na ułatwienie bądź utrudnienie rozgrywki.
CZAS ROZGRYWKI
Pudełkowe 20 minut to czas dla dzieci, dorośli raczej zagrają szybciej.
WYKONANIE
Kolorowo, ładnie, wszystko super.
PODSUMOWANIE
Zacznijmy od tego, że gra jest skierowana dla dzieci od 8 roku życia i rzeczywiście jest to fajne narzędzie do nauki podstawowych działań matematycznych, a w zasadzie to bardziej do trenowania i utrwalania już poznanych zasad. Podkreślam jednak słowo użyte w tym zdaniu – narzędzie. W tej kategorii Pitagoras sprawdza się idealnie.
Inaczej jest jednak w kategorii gra. Aby sensownie w Pitagorasa grać, potrzeba nam dwóch osób o takim samym poziomie wprawy w dodawaniu i pozostałych działaniach. Dorosły z dzieckiem nie zagra w to normalnie, a jedynie może towarzyszyć, dając fory i dopingować rozwiązywanie zadań przez młodszego uczestnika gry. Czy jest to wada? Niekoniecznie, raczej cecha, w szachy też nie zagramy przecież z dzieckiem na poważnie, co nie znaczy, że szachy są złą grą. Istnieje jednak wiele gier, które bawią i uczą z naciskiem na bawią, tymczasem Pitagoras postanawia uczyć, z dozą rozrywki, którą odnajdą tylko nieliczni – ci, którzy dopasują się poziomem umiejętności.
Ja niestety nie dopasowałem się poziomem z nikim – o ile nie oczekiwałem tego przy dzieciach, to już testując grę z 8 różnymi dorosłymi osobami spodziewałem się pewnej dozy rywalizacji. Niestety wszyscy moi znajomi tylko przyglądali się, jak ja rozwiązuję zagadki, ponieważ byłem szybszy w 100% zadań. Hipotezy stawiam tutaj dwie. Albo umiem wyjątkowo dobrze dodawać i odejmować, albo Pitagoras tak bardzo bazuje na umiejętnościach, że niewielka w nich różnica sprawi, że grać będzie wyłącznie ta lepsza osoba. Co jest prawdą, nie wiem.
Może jednak wymagam za wiele, nie każda gra musi bawić. Pitagoras uczy i robi to bardzo dobrze.
/Bartek