Liczba wystawionych
opinii: 431
14.05.2024 10:55
Na plus gry jest na pewno to, że nie zajmuje wiele miejsca - nie ma się przed sobą zbyt wielu wyłożonych kart, więc dobrze sprawdzi się w podróży. Pierwsze rozgrywki toczą się dość powoli, gdyż karty zawierają sporo tekstu, a grafiki nie ułatwiają zapamiętania, co wykonuje każda z nich. Trzeba więc sporo się wczytywać :) . Z czasem zapamiętuje się akcje kart, gdyż jest ich po kilka danego rodzaju i gra staje się bardziej dynamiczna. Z pewnością dostarcza wielu emocji. Tak więc trzeba być ostrożnym i uważać, by nie "puścić pawia" ;) ~ Edyta
Partner
Liczba wystawionych
opinii: 147
05.05.2024 17:15
Mam mieszane uczucia co do tej gry. Ma specyficzne poczucie humoru, które nie każdemu się spodoba. Gra nie jest tragiczna, ale też nie trafia zbytnio do mnie. Może być dobrym dodatkiem do spotkania ze znajomymi, chociażby przy piwie. Pudełko jest małe, więc bez problemu zabierzemy je ze sobą. Jak podaje wydawca, ten tytułu jest przeznaczony dla osób w wieku od 10 lat, niby pijemy oranżadę, ale bez problemu można wyczuć aluzję do spożywania alkoholu podczas rozgrywki, więc nie chciałabym grać w tę grę z dziećmi.
Partner
Liczba wystawionych
opinii: 332
10.08.2022 19:39
Będąc zaproszonym na imprezę u Szerszeni, bardziej oczekiwałem, że nie będę puszczał bąka, bo pawia to spodziewałbym się uwalniać w kurniku u Kaczek.
Nie puść pawia! stara się wypić oranżadę, mieć oranżadę, nie stłuc butelki i nie puścić kapsla jednocześnie.
Jak na imprezową karciankę, Nie puść pawia! stara się utrzymać więcej asów, niż ma do dyspozycji rękawów. Jest tak prosta, że i dziecko pojmie, w co się tu gra, lecz dla dorosłego za łatwa, aby wysilił zbąbelkowaną mózgownicę. Poziom dowcipów i aluzji wydaje się wystarczająco luzacki do momentu, kiedy ogarnia cię brutalne, cringe'owe olśnienie, jak w chwili uświadomienia sobie, że ciasteczka i grzybki w Krainie Czarów wcale nie musiały być magiczne a po prostu zdelegalizowane i jesteś już za trzeźwy na to wszystko.
Styl biesiadnych aluzji na kartach jest odpowiednio zakrapiano imieninowy i akuratny do tego, co konkretnego zagrania, lecz pudełkowy wiek 10+ wzbudza pewne obawy niczym niezapowiedziane dyktando. Dzieciaki, które doceniają poziom tego dowcipu z kart należą do kategorii uczniów, którzy grają w Piotrusia na kieszonkowe za salą gimnastyczną. Zazwyczaj trzymałem pulę, więc nie narzekam.
Zasady gry są.
Każdemu z graczy rozdaje się po cztery karty, a jeden ma wśród nich na starcie kartę pawia, którego za żadne skarby nie wolno mu puścić. W swojej turze gracz musi zagrać jedną kartę i wykonać zapisane na niej polecenie. Jeżeli ktoś wypuści z ręki pawia, przegrywa. Game over.
Wykonywane akcje pozwalają na dociąganie kart, wymianę kart, zamianę kart, wtasowywanie do talii, losowanie z ręki lub talii, przekazywanie kart, czyli dosłownie wszystko, żeby podarować komuś gorącego pawiego kartofla. Gdzieś w talii lub na ręku współgraczy czai się jeszcze siedem ptaszorów, gotowych zrujnować ci dzień. I wszyscy zadbają, żebyś miał same pawie, bo wtedy to ty masz najbardziej przechlapane.
Karty robią różne rzeczy, w większości losowe i wredne, a bezpieczny bufor antypawiowy topnieje w oczach. Dobieranie kart jest niezbędne do przetrwania, ale wiąże się z ryzykiem dobrania kolejnego pawia. Strojne ptaki często zmieniają właścicieli, co zapobiega stagnacji przy stole. Ktoś wreszcie musi oberwać pawiem.
Wśród szarej przeciętności karcianego stadka zdarzają się karty wyróżniające się na przykład możliwością wywołania pojedynku na pawie, ochrony na turę, zrobienia wystawki kart czy usadzenia pawia na szczycie talii. Odrobina taktyki przydaje się w pawim biznesie, a choć nie ma jej za dużo, miło jest móc wykręcić niezły numer i zrobić kogoś w pawia.
Z tak prostą mechaniką ta karcianka mogłaby zostać prawdziwym kameleonem, bo można ją ustroić w dowolne cudze piórka. Z właściwym tytułem potrafiłaby się wtopić w każdą imprezę i brylować na salonach. Wystarczyłoby wybrać jeden z wariantów z multiwersum.
Nie zgub buta! i już można opowiadać o perypetiach Kopciucha na balu zagórnoleśnych elit.
Jako Nie wetknij pierścienia! gra mogłaby przedstawić prawdziwą historię włóczęgi pewnego kurdupla z zadupia.
Nie puść farby! - gra w mafiozów i kapusi.
Nie puść płazem! - vendetta w terrarium.
Nie puść pary! - szpiegowska wyliczanka od 7 do 0.
Nie puść z dymem! - dzieci plus zapałki.
Nie puść w trąbę! - o słoniach.
Nie puść wodzy! - przeputana kasa na wyścigach.
Nie wyzioń ducha! - halloweenowa kooperacja.
A tu masz babo pawia...
Biesiadna tematyka powinna pięknie współgrać z imprezową mechaniką niczym zsynchronizowane duo zagryzki z przepojką, lecz coś mi tu zgrzyta na ich styku.
Jak ten jeden kumpel ze studiów , którego spotykasz akurat na spacerku zapoznawczym z twoimi przyszłymi teściami, kiedy ty cały w krawatach pod pręgierzem spojrzeń spod brwi dumnego taty najcenniejszej księżniczki na świecie, a ten na pełnym luzaku zagaja do ciebie tuż pod nosem Mamy Dyrektor Do Spraw Destrukcji Narzeczonych:
- A pamiętasz, jak raz otworzyliśmy skrzynkę browca i...
- Nie. Nie pamiętam.
Zagrać w Nie puść pawia! można i dobrze się przy nim bawić też się uda, lecz gra niczym specjalnym piór z kupra nie urywa. To prosta, szybka, wredna karcianka do zagrania, kiedy akurat jest pod ręką.