Tytuł zdecydowanie familijny i w swojej kategorii naprawdę bardzooo spoko 🙂 Turlamy 3 kostkami: jedną używamy do wzięcia karty i położenia na swojej planszetce, a dwie pozostałe sumujemy i odpalamy kartę leżącą w tym miejscu na naszej planszetce. Karty mają różne efekty, ale w uproszczeniu zbieramy nimi zasoby, wymieniamy na punkty, możemy też modyfikować wyniki na kościach, dostawać dodatkowe żetony dające jakieś bonusy.

Gra, która tylko pozornie jest o turlaniu kostkami i decydowaniu o tym, co zrobić z wynikami. Bez dwóch zdań o tym właśnie jest, ale robi to z nieoczekiwaną głębią. O ile decyzja, którą kartę z ryneczku kupić za wyrzucone oczka jest oczywista, to drugą stroną mechaniki wyboru kości jest to, że pozostałe oczka uruchomią odpowiednie pole na planszach wszystkich graczy. Tak, każdy może skorzystać i liczy się kto, jak bardzo zyska. Nad tym to już trzeba się nieco pochylić, trochę pomyśleć i pokombinować. Nasz osobisty magazyn ma ograniczoną pojemność, nasze dobra mają różną wartość w zależności od tego jakie karty posiadamy na podwórku, wyniki rzutów kostkami możemy modyfikować, płacąc za ten przywilej workami z drogocenną zawartością, zatem kilka aspektów gry trzeba mieć na uwadze. Gra oferuje też tryby zaawansowane, żeby było jeszcze ciekawiej. Będziemy jak przekupka przeliczać każdy towar i kartę na brzęcząca monetę, wścibsko zaglądać za płot do sąsiadów, żeby mieć na oku karty w ich zagrodach. Na koniec dnia targowego wygrywa najbogatszy.