Absolutny hit wśród moich nieplanszowych znajomych i niegrającej rodziny. Ci drudzy już nie wyobrażają sobie świąt i spotkań bez wielbłądów. Zasady są bardzo proste i do wytłumaczenia w kilka minut. Jakość gry i komponenty są na najwyższym poziomie - Mamy kafelki, kosteczki, karty, mamy też pieniądze i wypasioną piramidę do wyrzucania kości. Motyw hazardu wkręca nawet najbardziej opornych. Każda runda to jedna wielka niewiadoma. Sytuacja na torze wyścigowym może zmienić się drastycznie: Potencjalny Wielki przegrany może nagle wsiąść na plecy innemu wielbłądowi, a następnie ruszyć z kopyta i wyprzedzić resztę. Z kolei lider może nagle wejść na plecy jednemu z szalonych wielbłądów (które biegną w przeciwnym kierunku) i stracić przewagę. Ostatnia runda, gdy przed metą tłoczy się kilka wielbłądów, to moment gdy wszystkim przyspiesza oddech. Pot na skroniach, nerwowe przełykanie śliny - "Czy wygra czerwony? A może niebieski siedzący na plecach żółtego?" - tyle niewiadomych... "Wziąć kolejny kafel i obstawić czy ruszyć wielbłąda?" - W końcu drżące ręce aktywnego gracza, łapią piramidkę i zwalniają przycisk. Która kostka wyleci? Czerwona czy żółta? BACH! Słychać dźwięk spadającej na plansze kostki. I już wszystko wiadomo. Jęki niezadowolenia mieszają się z okrzykami radości. Zaraz nastąpi finalne rozliczenie i okaże się czy warto było ryzykować! SPOILER ALERT - Zawsze Warto!