Ocena po 12 rozgrywkach w 2 osoby. Średni czas partii = 2:20 h Jestem fanką Brzdęka, więc nie mogłam przejść obojętnie obok tej wersji Legacy. To było moje pierwsze zetknięcie z legacy i tak szczerze myślę, że to nie dla mnie. Gdyby to nie był brzdęk i typ rozgrywki, który lubię, chyba bym nie skończyła kampanii. Na szczęście udało mi się to i nie żałuję żadnej minuty spędzonej nad planszą. Gra jest ogromna. Ma wiele paragrafów do przeczytania, kilkanaście arkuszy naklejek do naklejenia i najgorszą dla mnie częścią rozgrywki było szukanie tych paragrafów i naklejek. Poza tym sama gra to Brzdęk na sterydach z dodatkowymi zasadami i fajnymi zwrotami akcji. Warto spróbować swoich sił w tej przygodzie, ale wg mnie fabuła niczego nie urywa. Oceniam tak wysoko ze względu na to, że po przejściu kampanii otrzymujemy dodatkową, bardzo rozbudowaną planszę do gry z fajnymi, nowymi mechanikami i motywami.

Według mnie jedna z najlepszych wersji Brzdęka, ten humor, te grafiki i cała otoczka kampanii jest mistrzowsko wykonana. Dodatkowo kampanie rozpocząłem z osobami które nie miały nigdy styczności z Brzdękiem i tak samo pokochały ją, a co najlepsze aktualnie nawet pytały się czy nie planuje kupić kolejnej edycji legacy :D Sama rozgrywka jest mega przyjemna (no pomijając smoka Malatrexa który, w pewnym momencie rozgrywki dosłownie tłucze Cię za każdy najmniejszy ruch) pomimo samego faktu rozgrywki semi-coop, można poczuć iż dążymy razem do odkrycia czegoś nowego! Te kontrakty i patroni nadają jeszcze dodatkowego smaczka całej grze. Aż ma się ochotę krzyknąć 'więcej więcej!". Tak samo i teraz pomimo, tego iż jest już tyle brzdęków to ja chce nadal WIĘCEJ ;) Podsumowując, jak ktoś ma odrobinę wolnej gotówki i uwielbia ten świat, polecam wszystkimi kończynami tą wersję. No bo kto się może oprzeć kontraktowi o nazwie "Uśmiech bąbelków" :D

Najlepsza gra przygodowa Legacy w jaką grałem! Aktualnie jesteśmy na 10tym scenariuszu i gramy w 4 osoby. Ciekawa historia opisana w humorystyczny (jak przystało na serie brzdęk) sposób. Dwustronna plansza robi robotę no i ta rozkmina czy "zniszczyć" kartę to znaczy zniszczyć naprawdę? I ten strach w oczach przy przedzieraniu ,, a co jak jednak będzie potrzeba?". Grę polecam, ale nie polecam dochodzić do karczmy, gdy partnerka życiowa jest jeszcze na planszy z resztką życia- to może boleć xD