Ta prosta karcianka to ekonomiczno-taktyczny builder kartowej artylerii. "Wystrzeliwujemy" śmiałków, którzy są na tyle chciwi i głupi, by nie oprzeć się pokusie pójścia za wskazówkami naszego postawionego w centrum miasta baneru z reklamą "Największe skarby w okolicy! - 3 km na północny zachód, skręcić na lewo przed urwiskiem i ominąć czyhającą za zakrętem konkurencję (bandę trolli), a na koniec zejść na dół po schodach - będzie widać z daleka duży szyld: Jak kupować, to tylko w podziemiach!". ;) (Tak, ta gra jest banalna). Najpierw o plusach Boss Monster Powstanie Minibossów. W okolicy nie jest jeden, tylko kilka lochów (tyle, ile gra graczy), i konkurują ze sobą o klientelę (awanturników). Jest to ciekawy motyw, gdzie z jednej strony próbujemy nęcić do swoich lochów różnego levelu bohaterów, z drugiej zaś nie na tyle, by zostać przez nich samemu posiekanym (tych próbujemy kierowac do konkurencji). Innymi słowy, musimy się dobrze przygotować na spotkanie face-to-face, lub częściej face-to-dungeonowy-monitoring - komnaty są tak zbudowane, że działają z automatu, i oglądamy jak nasze pułapki rozprawiają się z bohaterami z ostatniej - a jakże - komnaty w lochach. Kto powiedział, że źli muszą być odważni (czyt. załatwiać sprawy osobiście)? :) Po za tym mamy też dodatkowo karty czarów, dzięki którym możemy wykazać się swoją wrednościa i popsuć szyki innym lochom (innym graczom). A w Powstaniu Minibossów jeszcze dochodzą ciekawe karty tytułowych mini-bossów, takie nasze prawe ręki (lub lewe, w zależności czy się przydadzą do naszych celów), które mogą być dodatkowo upgradeowane. Bo to taka prosta ekonomia alternatyw: zagrywamy tą czy tamtą kartę. W teorii wszystko brzmi fajnie. Niestety, tu przejdę do minusów, bo gra jest raz, że bardzo losowa, dwa często automatyczna, i trzy zbyt prosta/banalna. Ostatecznie sprowadza się do analizy liczb i dopasowywania symboli (profesji bohatera do tego na komnacie podziemii). Jest tu troszkę wyborów, ale odnoszę wrażenie, że - zgodnie ze swoją pixel-artową grafiką - bardziej nadaje się na prostą, wciągającą grę komputerową, gdzie algorytm by zarządzał kolejnymi etapami, nie zaś ślepy los potasowanych kart. No i przydałaby się jakaś większa złożoność, która by sprawiła, że chciałoby się wracać do tej prostej nawalanki liczbowej, do której sprowadza się ta mechanika. Przykład jak by to można było lepiej rozwiązać: jedna z mechanik jest podobna do gry Oriflamme: także ustawiamy karty z brzegu ciągu i tworzymy z nich linię, z tym, że interakcja między graczami w Boss Monster jest znacznie mniejsza, nie ma tu tyle tarć ani taktyki, wydaje się więc, że można było z tej prostej dokładanki kart zrobić bardziej intensywny i taktyczny, a mniej automatyczny, tytuł.
Okej gierka, jak ktoś lubi tego typu rzeczy. Grało się bardzo przyjemnie. Pixelart to super pomysł. Nie jest to najfajniesza gra na świecie, ale komnaty fajnie pobudować. Polecam wypróbować. Jest tania i tym samym ma dobrą cenę do tego co oferuje