New York zoo kupiłam od razu jak tylko była premiera, ponieważ lubię gry ze zwierzętami, a tutaj byłam dodatkowo ciekawa co tym razem Uwe Rosenberg wymyślił. Okazało się, że trzon rozgrywki jest podobny do wszystkich gier Rosenberga, takich jak: patchwork, ogródek, Nova Luna, a mianowicie poruszamy się pionkiem po planszy i przekraczając pola, uzyskujemy korzyści i efekty z nimi związane. W grze mamy super meeple zwierzątek m.in. pingwiny, kangury, flamingi. Pionek, którym sterujemy jest w kształcie słonia. Szkoda, że nie ma takich meeplów w grze Ark Nova :) Przyczepić mogę się do kolorystyki kafelków, ponieważ odcienie zieleni są bardzo trudne do odróżnienia, a przy gorszym świetle może być to jeszcze trudniejsze. Sama mechanika gry polega na tym, że przesuwamy słonia po planszy, pobieramy kafelek żeby dołożyć go do naszego zoo, a gdy przekroczymy pole rozmnażania, rozmnażamy swoje zwierzątka w zoo. Wygrywa osoba, która jako pierwsza ułoży całą swoją planszę, pomogą nam przy tym kafelki z dekoracjami i huśtawkami takimi jak rollercoaster. Rozgrywka idzie szybko i dynamicznie, a przy tym nie ma w grze nic odkrywczego. Mnie się New York Zoo podoba, jest to taki rozbudowany patchwork ze zwierzęcą tematyką i fajnymi meeplami

Mimo narzucających się skojarzeń z Patchworkiem czy Ogródkiem (bo ten sam autor) czy Parkiem niedźwiedzi (bo tematyka), tu gramy zupełnie inaczej. W swoim ruchu przesuwamy słonia i w zależności od tego, gdzie stajemy, dobieramy wybieg albo zwierzątka. Jeśli dobieramy wybieg, to musimy od razu postawić tam jedno lub dwa takie same zwierzaki. Istotne jest takie rozmieszczanie zwierząt, żeby nam się rozmnażały i zapełniały wybiegi, bo wtedy dostajemy dodatkowe atrakcje, które pomagają nam zapełnić planszetkę. W kategorii tetrisowych układanek ostatecznie Zoo New York przegrało na mojej półce z lepszym imo Patchworkiem.