No Władcy Ziemi to to nie są. Dużo bardziej wolę tę ziemną część niż morską. Po pierwsze ze względu na temat, a po drugie i ważniejsze ze względu na programowanie akcji. Jest to moja ukochana mechanika, z której Władcy Oceanu zostali okrojeni. Grało mi się w to jakoś nudno, bez polotu, bez takiej samej agresji, jak we Władcach Ziemi i jakoś tak za łatwo. Choć nie jest to łatwa gra, to w porównaniu do Władców Ziemi nie ma podjazdu. Ocena po 1 partii w 4 osoby. Średni czas = 2:54 h.

To co zrobiło wydawnictwo Phalanx z polską wersją Dominant Species to mistrzostwo! Nasza polska wersja jest o niebo lepsza od starej angielskiej wersji. Władcy oceanu to wyśmienita gra, w której walczymy o dominację naszego gatunku. Nie grałam we Władców Ziemi, bo są ponoć trudniejsze i trzeba mieć większą ekipę, żeby gra dobrze działała. Może nawet i dobrze, bo Władcy Oceanu wizualnie podobają mi się bardziej, mają ładniejsze kolory, dynamiczniejszą rozgrywkę, gdyż swoje decyzje podejmujemy od razu i na bieżąco reagujemy na ruchy przeciwnika i to jest fajne. Niby jest to gra taktyczna, ale grając i planując naszą strategię musimy liczyć się z tym, że karty mogą nam popsuć plany, bo potrafią zamieszać na planszy, mają ciekawe efekty i w jednej chwili dużo zmieniają. Fajne jest to, że gra działa dobrze na 2 graczy, a ja mimo, że nie przepadam za mechaniką area control, dobrze się bawię, a mechanika sprawia, że zagłębiamy się bez reszty w rozgrywkę, szukając jak najlepszych dla siebie ruchów. Równocześnie uważamy, żeby się nie zablokować, gdyż swoje piony możemy ustawiać od góry do dołu. Cieszę się, że mogłam wreszcie zagrać w ładniejszą wersję tej gry, na którą ta gra zasługuje. Wodny świat bardzo do mnie przemawia, ale chętnie zagram kiedyś również w Władców Ziemi, jak tylko będę miała okazję. Chociaż tak jak pisałam wcześniej, na tyle ile kojarzę obydwa tytuły, dynamiczność i skalowalność bardziej będzie mnie skłaniała ku Władcom Oceanu