Recenzje

Recenzja #183 Szarlatani z Pasikurowic

Jak co roku w małej i nieznanej miejscowości Pasikurowice odbywa się targ. Jest to niezwykłe wydarzenie, w którym teraz Ty również możesz uczestniczyć. Wciel się w postać Szarlatana i przyrządź najciekawszą miksturę z przedziwnych składników. Tylko uważaj na wybuchający kociołek.


Informacje o grze

Autor gry: Wolfgang Warsch

Ilustracje: Dennis Lohausen

Wydawnictwo: G3

Liczba graczy: 2-4

Czas gry: 45 minut

Wiek: 10+

Mechaniki w grze: Deck / Pool Building, Press Your Luck


Raz w roku, na 9 dni, rynek w Pasikurowicach otwiera swe podwoje. Najlepsi znachorzy i szarlatani z całego kraju zjeżdżają się, aby zaprezentować swoje lecznicze mikstury. Czkawka, cuchnące stopy, tęsknota za domem, nieszczęśliwa miłość – mają lek na wszystko. Wszyscy prześcigają się w warzeniu swoich eliksirów.


Przegląd elementów gry

Pudełko z grą Szarlatani z Pasikurowic przedstawia targ, na którym kupcy z okolicznych miejscowości przybyli, aby zaopatrzyć się w niecodzienne mikstury. Zanim jednak dojdzie do transakcji, gracze będą musieli je przyrządzić, a do tego przydadzą się określone składniki. Ich cena w zależności od działania będzie różna. W środku pudełka znajdziemy całą masę najróżniejszych ingrediencji w kilku nominałach. Im wyższa wartość, tym lepszy efekt podczas tworzenia mikstury.

Dynia, Czaszka Wrony, Muchomor, Mandragora, Zmierzchnica trupia główka, Pająk Ogrodowy i Oddech ducha to niemal wszystkie ze składników, które możemy umieścić w naszym kociołku. Zostały one umieszczone na tekturowych żetonach i niestety wydaje mi się, że to najsłabszy element wykonania tej produkcji. Żetony będą na okrągło losowane z woreczków i obawiam się, że prędzej czy później mogą ulec uszkodzeniu. Po kilkunastu partiach, które rozegrałem, pojawiły się na nich delikatne ślady zużycia. Szkoda, że nie pokuszono się o inny rodzaj wykonania. Hmmm… może w przyszłości jakaś wersja deluxe?

Kolejnymi elementami są bardzo klimatyczne dwustronne kociołki w czterech kolorach. Po jednej stronie znajdziemy wariant klasyczny, a po drugiej nieco bardziej zaawansowany. W naszym garnuszku znajdziemy miejsce na żetony składników, bardzo ładnie prezentujące się rubiny, drewniany znacznik szczura i dwustronne butelki. Dodatkowe miejsce przeznaczone zostało na przypomnienie o przygotowaniu rozgrywki oraz zasadach związanych z wybuchem kociołka. 

Do gry dołączona została plansza główna, na której zaznaczymy liczbę zdobywanych przez nas punktów i będziemy śledzić aktualny numer rundy. Dodatkowo mamy tam bardzo fajnie rozrysowane zakończenie rundy, które składa się z kilku kroków, a więc na pewno się nie pogubimy. Ten etap nazwany został przez twórców ewaluacją.

Dodatkowo otrzymujemy talię kart wróżek, które urozmaicą całą rozgrywkę i wprowadzą drobne zmiany w zasadach w każdej rundzie. Niestety ilustracje na kartach są monotematyczne, gdyż na każdej z nich znajdziemy jedną i tę samą dłoń wieszczki, a szkoda, bo potencjał był duży.

Bardzo ciekawie prezentują się przygotowane księgi składników w siedmiu kolorach. Większa część z nich została podzielona na cztery zestawy. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by bardziej zaawansowani gracze tworzyli własne kombinacje ksiąg.

Ostatnimi elementami są materiałowe woreczki, z których będziemy dobierali składniki, kość z bonusami, 4 pieczęcie punktów, znacznik płomienia, znaczniki punktów i kropelek. Oczywiście nie mogło zabraknąć instrukcji, do której dodatkowo dołączono specjalny almanach składników. Spisane reguły są proste i przejrzyste, także ich zrozumienie nie powinno być większym problemem. 


Zasady gry

Zasady gry w „Szarlatani z Pasikurowic” są rodzinnie proste. Wystarczy wyposażyć się w kociołek, podstawowe składniki wrzucić do naszego woreczka i rozpocząć pierwszą rundę.

Rozgrywka podzielona została na 9 rund. W miarę postępu w grze nasza torba ze składnikami będzie bogatsza i bardziej urozmaicona niż na początku. Pomoże nam to tworzyć coraz ciekawsze mikstury, a to z kolei pozwoli na zdobycie większych funduszy na zakup lepszych składników, ale po kolei. 

Gracze będą równocześnie losować ze swojego woreczka składniki i wykładać je w swoim kociołku. Wykładanie zaczniemy od znacznika kropelki (lub znacznika szczura). W zależności, jakiej wartości składnik wyciągniemy, o tyle pól w kociołku się przesuwamy. Kolejny składnik dołożymy nieco dalej, ponieważ liczenie zaczniemy od poprzednio umieszczonego składnika w naszym kotle.

W ten prosty sposób będziemy posuwać się po specjalnej ścieżce coraz dalej. Musimy jednak uważać, by nasz kociołek w pewnym momencie nie eksplodował. Stanie się to w sytuacji, gdy łączna suma dobranych przez nas białych znaczników jest wyższa niż siedem. Wtedy automatycznie przerywamy dobieranie. Ważne jest jednak doprowadzenie do sytuacji, w której dojdziemy daleko, a jednocześnie nie spowodujemy eksplozji.

Im dalej udało nam się dojść, tym większe nagrody w postaci punktów i złota, za które zakupimy kolejne składniki (maksymalnie dwa na rundę). Ich cennik znajduje się na każdej księdze. Dodatkowo podczas dobierania ingrediencji musimy zważać na ich działanie. Każda z nich działa nieco inaczej, a ich objaśnienie znajdziecie na księgach i w dołączonym almanachu.

Możliwości jest sporo, a ja przedstawię Wam dwa przykłady: czerwone składniki pozwolą nam przesuwać się o większą liczbę pól, jeśli w kociołku znajdują się już pomarańczowe dynie. Niebieskie natomiast pozwolą na dobranie kilku żetonów z woreczka, by następnie zdecydować, który z nich trafi do kociołka. Możemy również wszystkie wrzucić tam z powrotem. Działanie czerwonych i niebieskich składników będzie różne, jeśli zdecydujemy się na inny zestaw.

Osoba, która dotarła najdalej w każdej rundzie (i nie wybuchł jej kociołek) będzie rzucać kością bonusową. Można w ten sposób otrzymać dodatkowe punkty, rubin, przesunięcie kropli, czy też żeton dyni do naszego woreczka. Następnie gracze otrzymują rubiny, jeśli zatrzymali się przed polem z jego symbolem. Kolejnym etapem jest otrzymanie punktów za miejsce, do którego udało nam się dotrzeć (zawsze jest to jedno pole dalej za naszym ostatnim składnikiem, a nie pole, na którym on leży). Następnie dokonamy zakupów nowych składników za zdobyte złoto.

Osoba, której kociołek eksplodował, może wybrać tylko jedno z powyższych, czyli punkty lub złoto na zakup nowych składników. Zdobyte rubiny wykorzystamy na przesunięcie naszej kropli do przodu, dzięki temu w kolejnych rundach zaczniemy z bardziej wysuniętego pola. Możemy je również przeznaczyć na zapełnienie flaszeczki, której użycie pozwala na włożenie z powrotem do woreczka jednego białego składnika podczas losowania (ale jeszcze przed eksplozją).

Na dodatkowy akapit zasługuje również mechanika pomocy słabszym, a taka istnieje w Szarlatanach z Pasikurowic. Na torze punktacji pojawiają się grafiki szczurów i w zależności ile dzieli nas takich małych „słodkich” istotek od pierwszego gracza, to o tyle pól dalej możemy położyć znacznik szczura za naszą kropelką. To właśnie od tego znacznika rozpoczniemy dokładanie naszych składników w kolejnej turze. Proste rozwiązanie, a bardzo pomocne.

Bardziej zaawansowany wariant pozwoli nam na jeszcze większą swobodę w kreowaniu naszej strategii. Po drugiej stronie naszego kociołka znajdziemy specjalne pole, na którym umieścimy drugą z naszych kropelek. Teraz należy się mocno zastanowić czy przeznaczyć kryształy na przesunięcie kropli w kociołku, czy też przesunąć ją pod kociołkiem i otrzymać całkiem ciekawe bonusy.


Wrażenia z rozgrywki

Szarlatani z Pasikurowic to niezwykła gra z unikatowym tytułem. Jak tylko dowiedziałem się, jakie będzie brzmiało tłumaczenie nazwy gry, od razu się nią zainteresowałem. Moim zdaniem był to świetny wybór i oby więcej takich rodzimych tłumaczeń. 

Pomimo tego, że nasz serwis patronuje tej grze, udało nam się po kilku rozgrywkach dostrzec pewne jej wady, ale o tym za chwilę. Duże wrażenie zrobiło na mnie wykonanie gry, a zwłaszcza klimatyczny wygląd kociołków i ksiąg. Pasują one tematycznie do gry. Niestety, gdy będziecie grali często w Szarlatanów z Pasikurowic, dość szybko przekonacie się, że wykonanie składników mogło być lepsze. Z racji tego, że żetony te będziemy mieszać w naszych woreczkach dość intensywnie, to jest duża szansa, że coś się z nimi stanie. W moim przypadku na kilku z nich widać fragmenty odklejonej warstwy z ilustracją. Mam nadzieję, że kiedyś pojawi się opcja zakupu np. plastikowych żetonów.

Mam również wrażenie, że woreczek, pomimo mojego pierwszego dobrego odczucia, nie jest wykonany z odpowiedniego materiału. Losowanie z niego żetonów sprawia czasami trudności. Przetestowałem woreczki z innych tytułów i problem znikł, więc coś jest na rzeczy.

Jeszcze jednym minusem, jaki doskwierał mi podczas naszych testów w Szarlatanów były karty wróżek. Po pierwsze, w zależności od sytuacji panującej w grze czasami nie działały, a po drugie wydaje mi się, że mogły zostać wymyślone nieco ciekawiej. Również grafiki na nich mogłyby być bardziej urozmaicone. Szkoda, że twórcy po macoszemu potraktowali ten element.

Pomijając moje dotychczasowe narzekania, już Was uspokajam. Szarlatani z Pasikurowic to świetny tytuł z unikatowym połączeniem dwóch znanych i lubianych mechanik: push your luck i bag buildig. Czy zestawienie ich razem miało sens? Okazuje się, że tak. Dlatego też gra zdobyła tytuł niemieckiej gry roku (a to ponoć najbardziej prestiżowa nagroda w świecie planszówek).

Różne zestawy składników pozwalają na skalowanie stopnia trudności. Dla początkujących zaproponowano zestaw pierwszy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by zaraz po pierwszej partii wypróbować kolejne. Radzę tak zrobić, ponieważ dopiero wtedy gra otwiera przed Wami ogrom możliwości. Twórcy zaproponowali nam cztery takie zestawy, gdzie każdy z nich niemal całkowicie odmienia rozgrywkę. A to jeszcze nie koniec, możemy przecież tworzyć własne zestawy, co sprawia, że w grze powstaje ponad 2000 kombinacji (nie, nie liczyłem, tak wynika z informacji na opakowaniu, ale nie mam powodu, by w to nie uwierzyć).

Dodatkowo dzięki drugiemu wariantowi rozgrywki z dodatkową kroplą otrzymujemy nieco bardziej zaawansowany tryb, gdzie dochodzi nam jeszcze jedna decyzja związana z poruszeniem naszej kropli. Czy tym razem przesuniemy kropelkę w kociołku, by zaczynać z dalszego pola? Czy też pokusimy się o bardzo przydatne bonusy? Wybór należy do Was. Wszystko to sprawia, że regrywalność tej pozycji jest ogromna i nie sposób się nią znudzić.

Nie ma tutaj mowy o chwili nudy, gdyż tury przebiegają błyskawicznie, a to dlatego, że wszyscy gracze mieszają w swoich kociołkach równocześnie. Bardzo dobry pomysł, tylko pamiętajcie, by nie grać z oszustami, gdyż mają tutaj niemałe pole do popisu. Gra skaluje się doskonale i w zasadzie nie widać różnicy między partiami w gronie dwu, czy czteroosobowym. Na korzyść rozgrywki w większym gronie przemawia fakt, że możemy poczuć większą rywalizację.

Pomimo klimatycznego wykonania gry, raczej nie poczujemy się tutaj jak tytułowi Szarlatani, których zadaniem jest stworzenie najbardziej wymyślnych mikstur. Naszym zadaniem jest stworzenie takich kombinacji, aby w każdej rundzie udało nam się dojść najdalej, by zdobyć jak największą liczbę punktów i przegonić naszych rywali. Jeśli jednak za bardzo odskoczymy naszym oponentom, z pomocą przychodzą szczurze ogony, które nieco im pomogą w próbie nawiązania z nami rywalizacyjnego kontaktu. Świetny pomysł.

Negatywnej interakcji tutaj nie znajdziecie, ponieważ każdy dłubie w swoim kociołku i niemal nie zważamy na to, co robią inni. Jest jednak pewna mechanika i jeden ze składników, na który powinnyśmy zwracać szczególną uwagę. Po pierwsze osoba, która w danej rundzie dotrze najdalej, może rzucać kością bonusową, więc warto walczyć o pierwszą pozycję. Przy czym musimy uważać, by nie doszło do wybuchu. Po drugie czarny składnik sprawia, że osoba, która dobrała ich więcej, również otrzyma pewne bonusy.

Podczas rozgrywki bawiłem się przednio. Bardzo spodobało mi się podejmowanie decyzji na zasadzie, co kupić tym razem by w kolejnej rundzie zaskoczyć moich rywali. Również ta nutka niepewności, czy tym razem uda nam się dobrać coś jeszcze, czy kociołek wybuchnie i stracimy nieco możliwości. Frajda z kombinowania i łączenia poszczególnych składników jest przednia. Sądzę, że jeszcze wiele przede mną.

Szarlatani z Pasikurowic to tytuł, który nie przypomina mi żadnej innej gry, w jaką miałem okazję do tej pory zagrać, dlatego też tym bardziej cieszę się, że trafił do mojej kolekcji. Zaszczytem jest dla mnie patronowanie tej grze. Uważam, że była to dobra decyzja. Zwłaszcza dlatego, że niemal nigdy nie kończy się u nas na jednej rozgrywce, bo zawsze chcemy więcej.

Omawiana dzisiaj gra bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. To rodzinny tytuł, z całkiem prostymi zasadami, który może spodobać się każdemu. To idealna pozycja do zabawy z całą rodziną. Gra wciąga od pierwszych chwil i nie przestaje bawić nawet po kilkunastu partiach. Stopniowany poziom trudności oraz możliwość tworzenia własnych zestawów sprawią, że każda rozgrywka będzie inna od poprzedniej. Może również przypaść do gustu bardziej zaawansowanym graczom. Pomimo kilku zauważalnych mankamentów, gra jest świetna. Czy skusisz się wyjąć jeszcze jeden składnik z woreczka? A może obawiasz się wybuchu? Spróbuj. Szczerze polecam.


Mocne strony:

  • ciekawe, klimatyczne wykonanie gry,
  • niecodzienne połączenie dwóch znanych i lubianych mechanik,
  • ogrom możliwości i kombinacji,
  • wciągająca rozgrywka,
  • bardzo dobre skalowanie,
  • proste zasady do wytłumaczenia w kilka minut,
  • stopniowany poziom trudności,
  • możliwość tworzenia własnych zestawów,
  • pojedyncza rozgrywka jest krótka i zawsze chcemy kolejnej.

Słabe strony:

  • szkoda, że składniki są tekturowe, a woreczki wykonano z nieodpowiedniego materiału,
  • karty wróżek mogłyby być ciekawsze,

Przydatne linki:

Link do strony wydawnictwa

Profil gry w serwisie Board Game Geek


Jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi materiałami i spodobała Ci się nasza strona to polub nas na facebooku


Grę do recenzji przekazało wydawnictwo G3

Adrian Gieparda

Drzemiąca we mnie pasja i chęć dzielenia się swoją opinią na temat gier, a także szerzenia tego hobby była tak silna, że stworzyłem własny serwis, który nazwałem Diceland. W nowoczesne gry planszowe gram już od ponad 12 lat, a takie tytuły jak Agricola, Troyes, Terraformacja Marsa, czy też Projekt Gaja są dla mnie grami niemalże doskonałymi. Obecnie jestem wielkim fanem wszelkich gier euro, gdzie zdecydowano się użyć mechanikę kości w unikatowy/niecodzienny sposób. Nie odmówię również partii w ciekawe rodzinne tytuły, które pozwalają miło spędzić czas w gronie najbliższych i oderwać się od zgiełku codziennej rutyny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *