, ,

Bot Factory

„To w sumie uproszczony Kanban”, „To będzie prosty Lacerda”, “To będzie wprowadzenie do gier Lacerdy”… w pewnym momencie miałem wrażenie, że te hasła będę widzieć również w lodówce. Jako osoba, która z grami pana Vitala nie miała jeszcze do czynienia, zgłosiłem się po recenzję Bot Factory, żeby na własnej skórze zobaczyć, jak to z tymi wszędzie chwalonymi mechanizmami jest. O ile trudno mi będzie zweryfikować, ile Lacerdy jest tym razem w Lacerdzie (chociaż mam relację współredaktorów), to z pewnością zobaczymy, czy będzie to wciągacz do świata większych gier tego autora. Zapraszam do lektury.

Bot Factory to eurasek, w którym jako pracownicy fabryki robotów-zabawek będziemy ścigać się z innymi o awans. Będzie worker placement, będzie podbieranie sobie części, będą combosy. To wszystko w czasie niespełna godziny (albo do dwóch razy mniej przy dwóch graczach), bez wrażenia, że gra się w mocno uproszczoną grę.

Rossumovi Univerzální Roboti albo wygląd

Za polskie wydanie odpowiada Portal, oryginalnym wydawcą jest Eagle-Gryphon Games. Jak w przypadku pozostałych gier firmowanych nazwiskiem autora (i wydawcy), zarówno pudełko, jak i zawartość wykonane są na wysokim poziomie.

Zawartość boksu to przede wszystkim wiele tekturowych kafli, sporo drewnianych figurek, kilka półprzezroczystych znaczników i insert z wieczkiem, który jest wieloczęściowy — komponenty dla poszczególnych graczy umieścimy w wyjmowalnych pojemnikach, co ułatwi nam przygotowanie do rozgrywki. Muszę przyznać, że od pierwszych chwil jakość zrobiła na mnie wrażenie. 

Gra jest przygotowana do długiego i intensywnego życia, zachowując przy tym dość ciekawą estetykę, meeple są precyzyjnie wycięte…  mógłbym tak długo, ale muszę pisać o pozostałych aspektach 😉

Bardzo mnie ujął skrawek papieru z poradą – „umieść puste tekturowe składki pod spodem”. Dla wyjadaczy temat oczywisty, ale nie każdy wpadnie na to sam, czy też zdąży się dowiedzieć o tym „lifehacku” od znajomych.

The Steam Man of the Prairies albo o co w tym chodzi

Gramy w składzie od jednego do czterech graczy. Plansza jest podzielona na cztery sektory, przedstawiające fabrykę naszych botów. Kolejno będą to: sektor montażu, produkcji części, projektu i finansów. Nasze pionki będziemy przemieszczać pomiędzy tymi działami (nie można wykonać dwa razy tego samego ruchu w jednym sektorze) i ustawiać je na wybranych polach. Pól oczywiście jest mniej niż maksymalna liczba graczy, do tego kolejność rozpatrywania akcji leci od lewej do prawej, tak jak rośnie ich siła – często będziemy wybierać, czy chcemy być przed przeciwnikiem, ale mieć mniejszą liczbę ruchów, czy chcemy mocniejszą akcję, ale obarczoną ryzykiem podebrania jakiejś części czy projektu przez poprzedzającego gracza.

Naszym celem będzie budowanie robotów – z sektora projektu zbieramy wybrane kafelki, w sektorze produkcji części będziemy zbierać… części (każdy robot składa się z głowy, tułowia i nóg). Ta sekcja fabryki zawiera swoistą karuzelę, na którą „spadają” z góry moduły naszych botów i z której dołu zbieramy wybrane komponenty. Mając w ręku projekt i części, udajemy się z nimi do sekcji montażu, gdzie wykładamy składniki, odbieramy meepla z robotem, kładziemy go na kaflu odpowiedniego projektu i kombinujemy, co dalej. Już przy pierwszej partii można zauważyć, że jak najszybsze wywołanie końca gry (wyczerpanie wszystkich robotów jednego koloru albo zmontowanie pięciu przez jednego gracza) niekoniecznie daje nam przewagę. Tutaj na scenie pojawia się ostatnia sekcja fabryki, dział finansowy; możemy w nim albo manipulować ceną danego rodzaju robota, jak również podjąć się wykonania kontraktu (przed każdą partią losujemy dziewięć z puli czternastu) – ot trzeba zrobić dwa zielone, albo jednego czerwonego i jednego żółtego robota. Co ciekawe, wyprodukowanie danego robota obniża jego cenę.

Oprócz projektów i części dysponować będziemy żetonami przemowy, które zwiększają nasze możliwości – zwłaszcza przy kombosowaniu.

Brzmi prosto? Zgoda, ale tutaj dopiero zaczyna się zabawa. Po fabryce krąży także Sandra, która będzie nam przeszkadzać, a zarazem działać jako generator losowości. Po pierwsze, jeżeli wpakujemy się na tę samą planszę, co ona, musimy wydać żeton przemowy, żeby zrobić cokolwiek. Po drugie, Sandra jest kolejnym pionkiem, który blokuje nam wolne pola (a w grze na dwie osoby – całą sekcję). Po trzecie, swoimi działaniami może popsuć nam plany. Jednakże z drugiej strony wiemy, jak będzie się poruszać po planszy i co zrobi, czym zwiększa głębię rozgrywki.

Kolejną rzeczą, która rozszerza zakres działań, są akcje kierownicze, które mamy do dyspozycji na trzech sekcjach planszy. Możemy je wykonywać nawet w trakcie wykonywania akcji głównej (!), co w połączeniu z bonusami dostępnymi na wielu polach mocno zmienia obraz gry, gdy nagle okazuje się, że przy odpowiednim zagraniu można wykonać znacznie więcej czynności w swojej turze.

Mechaniki w Bot Factory, nawet jeżeli są uproszczone, potrafią być mocno satysfakcjonujące. Bardzo dla mnie przyjemne jest obserwowanie, jak to wszystko działa, jak kolejne elementy wpływają na inne, jak z jednego ruchu robią się dwa czy trzy… to powiedziawszy, trzeba wspomnieć o wpływie liczby graczy na wrażenia z rozgrywki. Grałem solo, w dwie i w cztery osoby i muszę przyznać, że Bot Factory to zupełnie inna gra w każdym z tych wydań (nie zdążyłem zagrać we trójkę przed publikacją, jeżeli wrażenia będą inne, zrobię aktualizację tekstu). Gra we dwójkę to bardziej wyścig optymalizacyjny z okazyjnym wchodzeniem sobie w drogę. Nie zrozumcie mnie źle – to także potrafi być emocjonujące. Jednak, jeżeli do stołu usiądziecie w pełnym składzie, to zobaczycie zupełnie inną grę. Tutaj obroty są wysokie, ciśnienie również, a mózgi zaczną parować. Walka o części, planowanie kolejek, próby przewidzenia, kto gdzie wskoczy czy przeszkadzanie sobie to zupełnie inny poziom rozrywki. Bywa naprawdę gorąco, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że zazwyczaj i tak uda zakończyć się partię w godzinę, może dziesięć minut dłużej. Dwie osoby mogą ukończyć grę w 30-40 minut. To samo wariant solo. Szybko, sprawnie, jak w japońskiej fabryce.

Jak już nam się ogra podstawowa wersja gry, to możemy wprowadzić jeden z dwóch wariantów dodających do rozgrywki dodatkowe kafle z mocniejszymi, ale jednorazowymi akcjami.

Tik-Tok of Oz albo gra solo

Bot Factory umożliwia grę jednemu graczowi. O ile nie jestem fanem takiej rozrywki, to gra się tutaj całkiem sprawnie. Generalnie rozstawiamy się jak do gry dwuosobowej, a oprócz Sandry po fabryce chodzi również inspektor Vilela, który dostał dość spory zestaw kafli determinujących jego akcje w danym sektorze planszy. Tenże urzędnik może również wywołać koniec gry, więc warto się sprężać. Gra solo daje radę i nawet taki jej przeciwnik jak ja znalazł w niej trochę satysfakcji.

Second Variety albo podsumowanie

Bot Factory daje niesamowitą frajdę. Jest szybko, sprawnie, mózgowo kiedy trzeba, a kiedy ma się chwilę wytchnienia, miło jest patrzeć na efekty wszystkich działań. W grę można wejść ekspresowo i można w nią grać zarówno na luzie, jak i do niej „przysiąść”. Warto jest uważnie przyjrzeć się wszystkim możliwym interakcjom pomiędzy sektorami planszy, żeby potem wywoływać dłuższe ruchy, combosować, albo lepiej przeszkadzać konkurencji. Gra niesamowicie szybko pokazuje pazur i, jeżeli tylko gracie w komplecie, potrafi być mocno rywalizacyjna, nadal zachowując sporo swojego charakteru w mniejszym gronie. Kapitalny jest czas gry, pozwalający z niej zrobić fillera albo rozegrać mini turniej kilku partii w jeden wieczór. Czy gra ma jakieś wady?

Kontrowersyjna na pewno będzie cena, ale po pierwsze, widać od razu, za co płacimy, po drugie – tanio już było i trzeba się przestawiać na nowe metki, które powoli widać już w każdym aspekcie naszego życia. Gra ma potencjał na stałe miejsce na półce, dlatego dobrze, że jest wykonana w taki, a nie w inny sposób. Nadal dla niektórych kwota pieniędzy, które trzeba wyłożyć na ten tytuł, spowoduje podniesienie brwi.Pozostaje odnieść się do początku recenzji. Nie użyłbym słów uproszczony Lacerda. Bardziej napisałbym – nieco przycięty na krótkie granie Lacerda. Tak, można w Bot Factory zagrać relaksacyjnie, do trunku, na wakacjach. Nie zmienia to faktu, że nie jest to za bardzo prosta gra. Wam polecam, a sam idę zastanawiać się, czy brać On Mars, czy Weather Machine

Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie gry do recenzji.

Zalety:

  • Błyskawiczne tłumaczenie,
  • Szybka rozgrywka,
  • Nadal jest głębia,
  • Faktycznie może być grą wejściową, nie tylko do gier Lacerdy.

Wady:

  • Dla niektórych – cena

Więcej na boardgamegeek.com | Portal Games

Grę kupicie tutaj:

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie fb_postfoot.jpg
5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Łukasz
16 lutego 2023 11:15

Hej, o co chodzi z tym lifehackiem? Pierwszy raz się spotykam, dlatego stąd moje głupie pytanie

Łukasz
16 lutego 2023 19:55

Dzięki ❤️