Overboss – recenzja – jak się gra po drugiej stronie?


Dlaczego w każdej grze wcielamy się w tych dobrych? Nie chcielibyście czasem zobaczyć, co jest po drugiej stronie. Wychodzicie z mrocznej pieczary, lecz świat nie wygląda tak jak sobie wyobrażaliście. Czas to zmienić – nadciąga Overboss!

Overboss to kontynuacja wydawniczej linii gier z uniwersum Boss Monstera, o którą w Polsce dba wydawnictwo Muduko. W tym dziwnym świecie w retro-klimatach z pikselową grafiką wcielamy się w rolę jednego z bossów, których celem jest osiągnięcie najwyższej potęgi. Jak to zrobić? Ano będziemy musieli ułożyć sobie kawałek naszego świata wedle naszych upodobań, pamiętając o tym, że tereny punktują w różny sposób. Na wyłożone kafelki będziemy też dorzucać żetony mniej lub bardziej pasujące do danego typu. Nasza w tym głowa, żeby na niewielkim skrawku planszy ułożyć najbardziej punktujący wzór. Gra jest przeznaczona dla maksymalnie pięciu graczy (tryb solo też jest!). Czas rozgrywki wraz z tłumaczeniem powinien się zamknąć w około 30 minut.

W kilku słowach, jak gramy?

Celem rozgrywki w Overbossa jest zbudowanie najbardziej punktujące krainy – klimatycznie najstraszniejszej i najpotężniejszej godnej najlepszego (hmm, może najgorszego?) bossa władającego całym królestwem. Na początku rozgrywki należy wybrać planszę, na której będziemy grać. Wybór wiąże się z liczbą dostępnych pól do zapełnienia – większa jest przeznaczona dla bardziej zaawansowanych graczy i wydłuża rozgrywkę, chociaż oferuje więcej możliwości. Następnie wybieramy lub losujemy zestaw pięciu rodzajów terenów, jakie będą brały udział w grze. Jeżeli chcemy, możemy też włączyć do zabawy karty bossów – dają unikatowe umiejętności i sposoby punktowania. Tak przygotowani możemy zaczynać rozgrywkę.

Począwszy od pierwszego gracza rozgrywamy swoje tury do momentu, aż nasza plansza w całości nie zapełni się terenami. Podczas swojej rundy musimy wybrać jeden z dostępnych zestawów kafelek – żeton i rozmieścić je na naszej planszy. Wykładamy je w dowolnym, pustym miejscu. Podczas rozgrywki możemy zdobyć żetony portali i kryształów. Portal pozwala nam jednorazowo zmienić położenie do 2 żetonów potworów lub minibossów na swojej planszy. Kryształ daje nam ekstra punkty za wykładanie kafli odpowiedniego typu.

Punktowanie na koniec rozgrywki to najtrudniejsza i najciekawsza część Over bossa. Każdy teren ma własne zasady przeliczania punktów przykładowo lasy dają punkty w zależności od tego, ile kafli lasu mamy na swojej planszy. Żetony potworów punktuje się na podstawie ich położenia na mapie oraz wyłożenia na pasujących kaflach. Minibossowie warci są 2 punkty, jeżeli leżą na karcie terenu. Osoba, która zgromadzi najwięcej punktów wygrywa.

Ciekawym trybem są komendy, które po ułożeniu odpowiedniego kształtu z kafelków tego samego terenu pozwalają na zagranie karty karcącej innego gracza. Zastraszanie nakazuje przesunięcie kafelka, zburzenie jego zniszczenie natomiast obalenie zamienia miejscami dwa kafle.

Wrażenia

Overboss to miłe zaskoczenie, jeżeli chodzi o rozgrywkę. Nie jest to przełomowy tytuł, który polecę zawsze i wszędzie, ale bawiłem się przy nim niesamowicie przyjemnie i miło wspominam każdą z rozegranych partii. Mechanicznie gra jest prostym wykładaczem kafelków na naszą planszetkę i kombinowanie, jakby tu najlepiej zapunktować za różne układy. Szukamy tego ostatniego potrzebnego lasu, czy pustyni, staramy się kombinować potworkami na wyłożonych terenach, by koniec końców wykręcić jak najwyższy wynik. Lekko, łatwo i przyjemnie. Gra może śmiało stawać w szranki z szacownym gronem przedstawicieli gier rodzinnych z kafelkami w tle – Calico, czy Kaskadii lub mniej znanych Kakao, lub Botanik. Niemniej nie wróżę jej aż takiej popularności jak takiej Kaskadii. Niestety – temat złych gości, retro grafika czy spora cena może odstraszyć niektóre osoby. Trochę nad tym ubolewam, ponieważ gra jest naprawdę fajna i chciałbym, żeby wypłynęła na szersze wody.

Tematycznie gra czerpie z uniwersum Boss Monstera i przenosi nas w nostalgiczne lata młodości, gdzie oglądaliśmy rozpikselowane grafiki. Dla odmiany od gier, w których dobro triumfuje, a my zawsze stajemy po właściwej stronie barykady Overboss pozwala wcielić się nam w tych złych. Wcielamy się w strasznych bossów, którzy mają dość swojej piwnicy i wychodzą na powierzchnię z chęcią siania zniszczenia oraz zdobycia zasłużonej potęgi. Jak mają to osiągnąć? Paląc czy grabiąc? Nie! Będziemy układać kafelki na planszy i umieszczać na nich potworki. Przyznam szczerze, że tematyka na początku trochę mi się kłóciła z moimi poczynaniami na planszy, ale im więcej grałem, tym budowanie naszej krainy rządzonej przez wielkiego Złego pasowało mi coraz bardziej.

Podstawową mechaniką, na której została oparta cała gra jest pusta plansza, którą będziemy zapełniać kafelkami terenów i potworami. Do wyboru zawsze mamy cztery zestawy (kto grał z Kaskadię ten wie, o co chodzi), które nie zawsze do siebie pasują. Każdy z terenów punktuje inaczej, a nie mamy tyle miejsca, żeby dobrze rozwinąć wszystkie. Nawet ułożenie w odpowiednim miejscu na planszy (sąsiadujące z wodą, czy górami) ma olbrzymie znaczenie, ponieważ niektóre kafelki dadzą nam za to ekstra punkty. Robi się z tego fajna i przyjemna układanka, która nas nie zmęczy, ale pozwoli wysilić nasz zmysł przestrzennego myślenia. Nawet mniej udane zestawy jesteśmy w stanie sensownie rozłożyć, a dodatkowo mamy możliwość skorzystania z portali, robiąc szacher-macher żetonami.

Podobała mi się również modułowość rozgrywki, którą można dostosować do własnych preferencji oraz składu, w którym gramy. Przy stole siedzą dzieciaki – bierzemy mniejszą planszę, kafle podstawowe i gramy. Overboss staje się wtedy prościutką układanką na dwadzieścia minut. Spotykamy się z bardziej ogranymi znajomymi – bierzemy kafle zaawansowane, które specyficznie punktują, a do tego dorzucamy karty bossów i komendy. Robi się nam z tego bardziej wymagający tytuł, a czas gry jakoś drastycznie się nie zwiększa.

Kolejny plus Overbossa to regrywalność. Mamy jedenaście rodzajów terenów oraz różne żetony co przekłada się na przyzwoitą liczbę kombinacji i różnorodności naszych rozgrywek. Lasy punktują za ilość, obozy orków za różnorodność, a jaskinie za konkretne umiejscowienie. W trakcie rozgrywki jedynym minusikiem, jaki może się pojawić jest losowość premiująca jednego z graczy (a bardziej obraną przez niego strategie). Kafle wychodzą w różnej kolejności i zanim kolejka dotrze do nas możemy mieć mało atrakcyjny zestaw.

Podsumowanie

Jak na planszówkę o złych i podstępnych bossach, Overboss okazuje się nie taki zły. To nie jest odkrywczy tytuł, który przewróci wasze postrzeganie planszówek do góry nogami, ale ma w sobie to coś zachęcającego do jeszcze jednej partii. Kombinowanie i rozpatrywanie dostępnych zestawów oraz próby układania ich na jest niesamowicie przyjemnym doświadczeniem. Jest trochę kombinowania, mamy możliwość manipulowania położonymi żetonami w celu nabicia jak największej wartości punktowej. Gra wymaga od nas nieco strategii, ale nie zmęczy nas przesadnie trudnymi wyborami. Traktuję ten tytuł jako bardziej rozwinięty fillerek na luźniejsze granie. Podoba mi się liczba kombinacji oraz modułowość rozgrywki, dzięki której możemy dostosować grę według naszych potrzeb. Retro grafiki podbijają pozytywny obraz całości – wyszła z tego bardzo solidna pozycja.

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Muduko za przesłanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.

Może zainteresuje Cię recenzja Twilight Inscription?

Overboss do kupienia tutaj.

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Czyżby nadchodził Horizon MMORPG ?
Następny Dragon Age: Absolution – nowy serial animowany Netflix – nadchodzi w grudniu