Papierowe Morze – recenzja – origami z kart!


Czy dobra gra musi być duża? A gdyby tak zamknąć masę fantastycznej zabawki w pudełku wielkości talii kart, okrasić unikalnymi i niepowtarzalnymi rysunkami morskiego origami, a przy okazji dorzucić przyjemną rozgrywkę? Czy Papierowe Morze jest właśnie taką grą?

Papierowe Morze to niewielka karcianka przeznaczona od 2 do 4 graczy, w której głównym celem będzie zbieranie setów kart i zagrywanie akcji. Wszystko to robimy oczywiście dla punktów, ale diabeł tkwi w szczegółach. Oryginalnym wydawcą gry jest studio Bombyx, natomiast na polski rynek grę wprowadza wydawnictwo Dice&Bones, które możecie kojarzyć z kampanii wspieraczkowych Cubitos, czy Keep The Heroes Out. W końcu przyszła pora na wydanie gry własnymi środkami i bardzo się cieszę, że akurat padło na Papierowe Morza. Autorami gry są znani i uznani w świecie gier planszowych Bruno Cathala i Théo Rivière. Gra nie ma jakiegoś większego tematu, który prowadziłby nas przez rozgrywkę – ot klasyczny tytuł, gdzie ważna jest mechanika i bardzo ładne obrazki na kartach.

Jeżeli już o wykonaniu mowa, to zastosowany styl graficzny jest dość unikalny i nie ukrywam, że mocno przyciąga do siebie postronne osoby. Na kartach mamy narysowane wszelkie morskie stworzenia w formie papierowego origami. Naprawdę wygląda to bardzo ładnie i ciekawie. Jakościowo nie będę oceniał wykonania kart, ponieważ do recenzji miałem tylko angielski egzemplarz, ale mogę pochwalić pudełko, które jest kompaktowych wymiarów i można je spokojnie wrzucić ze sobą do plecaka. Duży plus za zastosowanie technologii ColorADD, zaprojektowanego specjalnie dla osobach z problemami przy rozróżnianiu barw. Całość opiera się na symbolach i nie rzuca się w oczy podczas rozgrywki – plus na wyjście do fanów gier planszowych.

Jak wygląda rozgrywka?

Na stole wykładamy potasowaną talię kart, a obok dwa stosy kart odrzuconych. To samo w sobie jest już ciekawe, ponieważ mamy zawsze kilka opcji dociągnięcia karty i niwelujemy w ten sposób losowość. Tura gracza jest niezwykle prosta pod względem liczby możliwości. Musimy dobrać kartę z wybranego stosu lub w ciemno z całej talii – w tym przypadku bierzemy dwie i jedną odrzucamy na wybrany stosik. Tutaj pojawia się kolejny smaczek – będziemy sterować tym, co przeciwnicy będą mogli dobierać i musimy trochę przewidywać w co będą chcieli pójść.

Główną osią rozgrywki jest możliwość zagrywania kart na stół i korzystania z ich akcji. Żeby było ciekawie, możemy zagrywać tylko karty, które łączą się pary – to znaczy że mają dwie pasujące do siebie ikony. Ta część jest jednym z ciekawszych momentów w grze i pozwala na sporo fajnego i taktycznego kombinowania. Akcje bonusowe mogą dać nam dodatkowe akcje, czy nawet podebranie karty oponentowi, co jest nie bez znaczenia podczas rozgrywki ze zbieraniem setów z kart.

Ostatnia z możliwych akcji do zrobienia, które również jest opcjonalna to zakończenie rundy. Musimy zebrać przynajmniej siedem punktów na zagranych kartach, jak również na tych, które mamy zakryte na naszej ręce. Tutaj Papierowe Morze oferuje nam dwie ścieżki, którymi można podążyć. Ta bardziej zachowawcza to zwykle podliczenie punktów, natomiast jest też opcja tzw.” „push you luck”, czyli zakładu z innymi graczami o to, że to właśnie my wyciągnęliśmy z danej rundy najwięcej punktów. Każdy z przeciwników ma jeszcze jedną kolejkę do rozegrania i jeżeli okaże się, że mieliśmy rację zgarniemy extra punkty za kolory. Jeśli przegramy to cóż, zapunktujemy tylko za kolory. Gra toczy się do momentu, gdy jeden z graczy nie uzbiera wymaganej liczby punktów (ta jest zależna od liczby osób przy stole).

Papierowe Morza zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenia. Lubię wszelkiej maści fillerki, a gdy jeszcze można w nich fajnie pokombinować, to już w ogóle robi się bajka. Gra kupiła mnie swoją różnorodnością i prostotą zasad, dając jednocześnie sporo miejsca na kombinowanie i szacowanie szans podczas zbierania potrzebnych kart do zestawu. Dodatkowe akcje są mocne, ale warto nie zaniedbywać kart, które chowamy na ręce. Mnożniki mogą okazać się finiszerem, który wykończy niepokornego gracza chcącego pograć z nami w pokera.

Gra oferuje też całkiem przyjemną interakcję pomiędzy uczestnikami i daje sporo możliwości na manipulowanie kartami. Możemy wyprowadzać przeciwnika w pole pozornie, zbierając karty do jakiegoś zestawu, a tak naprawdę, szukając syren, które automatycznie dadzą nam wygraną. Nie zdarza się to zbyt często, ale pomarzyć zawsze można. Musimy uważać, co, kto zbiera i jakie karty odrzuca.

Całkiem sprytnym i ciekawie działającym w praktyce jest zakończenie rundy i mocno zależy od graczy, którzy siedzą przy stole. Jasne, że ryzyko może się nam opłacić, ale naprawdę musimy dobrze wykalkulować, czy ktoś nas nie przebije. Dodaje to małej grze szczypty bardzo przyjemnej rywalizacji.

Jeśli chodzi o próg wejścia, to jest niewielki i dość szybko można zacząć rozgrywkę. Gra będzie świetnym wyborem dla osób, które szukają małej karcianki do pogrania na wycieczce, czy w podróży. Jako fillerek dla osób, które średnio lubią imprezówki Papierowe Morze również będą dobrym wyborem. W ile osób gra działa dobrze? Co prawda pudełkowo maksymalnie możemy grać w cztery osoby, to dla mnie gra najlepiej sprawdzała się w dwuosobowych partyjkach. W dużym składzie nie będziemy w stanie skutecznie uzbierać większych zestawów i na stół wkrada się większy chaos. Rozgrywka dwuosobowa jest bardziej taktyczna i sytuacja nie zmienia się z karty na kartę. Jest więcej miejsca na planowanie i poszukiwanie lepszych kart.

Na zakończenie

Papierowe Morze to duża gra zamknięta w małym pudełeczku pełnym fantastycznie wykonanych kart z morskim origami na grafikach. Rozgrywka jest szybka i dość intensywna, a dzięki sporej różnorodności kart i zestawów, jakie pozwolą nam zdobyć punkty nie znudzi się nam zbyt szybko. Losowość jest skutecznie niwelowana poprzez możliwość jawnego dobierania kart. Proste i eleganckie zasady błyszczą podczas prawdziwej partii, a dodatkowy element ryzyka jeszcze bardziej podbija dobre wrażenia. Oby więcej takich małych skarbów na naszych stołach. Polecam!

Współpraca reklamowa – dziękujemy wydawnictwu Dice&Bones za wypożyczenie angielskiego egzemplarza do zrecenzowania gry.

Może zainteresuje Cię recenzja gry Aeon’s End: Nowy Początek?

Papierowe Morze razem z bonusami do kupienia w sklepie wydawcy.

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Jak zbudować talię w Pokemon TCG? Poradnik dla początkujących
Następny Czy Bitcoin powinien stać się prawnym środkiem płatniczym regulowanym przepisami?