, , ,

Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie (edycja gra roku)

Dzisiaj chciałbym wam zrecenzować Robinsona Crusoe – kooperacyjną grę dla 1 – 4 graczy, której celem jest przetrwanie na bezludnej wyspie i … w sumie to głównie to.

Autorem gry jest Ignacy Trzewiczek, właściciel firmy Portal Games (dawniej: Wydawnictwo Portal), która obecnie zajmuje się przede wszystkim tworzeniem oraz wydawaniem gier planszowych. Dawniej Ignacy zajmował się również tematami około RPGowymi, jednak ten, zdecydowanie mniej lukratywny temat, został odłożony przez niego na bok i całą uwagę zajęły gry planszowe. Wydaje mi się, że odbiło się to pozytywnie na całym wydawnictwie. Wydawnictwo ma na swoim koncie takie hity, jak Neuroshimę Hex, czy tryumfatora tegorocznego plebiscytu Gra Roku 2015 – Osadników: Narodziny Imperium.

DSC_0022

Dzieciaki z Fasolek śpiewały kiedyś: „Zabiorę brata na koniec świata, znajdziemy wyspę jak Robinson. Zabiorę brata na koniec świata, tam zbudujemy wspólny dom”. W dalszych wierszach tekstu tej piosenki znajdziemy, jak to cudownie jest mieszkać na bezludnej wyspie. Muszę powiedzieć, że dzieciaki gówno wiedziały na temat życia na bezludnej wyspie. Życie w takim miejscu jest niebezpieczne, trudne, a natura jest bezlitosna. Nie ma czasu na uśmiech, czy nawet chwilę oddechu. Tylko najsłabsi odpoczywają, gdy wszyscy inni pracują. Takie wnioski wysnułem grając w Robinsona Crusoe – jedną z najtrudniejszych gier, w które dane mi było grać. I nie chodzi mi tu skomplikowanie zasad, tylko o poziom trudności, by wygrać.

DSC_0034

Aby zacząć grę, należy przebić się przez legendarnie ciężką instrukcję. Nie wiem, czy nie pokusiłbym się o napisanie, że jest ona legendarnie spieprzoną instrukcją. Jest ona dość gruba, nieprzystępna, wiele kwestii jest niewyjaśnionych, a w dodatku nic nie można w niej znaleźć. I nie piszę tego ze złośliwości. Zagrałem już w tę grę ponad 40 partii, od czasu do czasu zdarza mi się zajrzeć do instrukcji. Bardzo rzadko, jednak zdarza się. I wiecie co? Dalej mam problemy ze znalezieniem tego, czego szukam. A przypomnę – zasady są w miarę przystępne, tylko instrukcja jest wyjątkowo nieprzyjemnie napisana.

Na szczęście, gdy wszystkie wątpliwości się rozwieją i gdy przebrniemy przez zawiłości instrukcji, to zaczyna się gra. A tu nie widzę słabości. Ale po kolei.

Każdy z graczy wciela się w jedną z postaci dostępnych w grze: kucharza, cieślę, odkrywcę lub żołnierza. Każdy z nich ma swoje specjalne zdolności, które mogą pomóc w przeżyciu na wyspie. Gdy nie mamy z kim grać lub gdy gra jest zbyt trudna, to możemy wesprzeć się, dołączając do drużyny Piętaszka i/lub psa.

DSC_0035

Na początku gry decydujemy się na scenariusz, który będziemy rozgrywać. W edycji „Gra Roku” mamy dostępnych siedem scenariuszy. Autorzy zalecają zacząć od pierwszego. Podpowiem, że warto to zrobić, bo rzeczywiście jest najprostszy i pozwala nauczyć się gry. Co nie oznacza, że jest łatwy. Wszystkie są bardzo trudne i raczej nie wygracie żadnego z nich za pierwszym razem. Jeżeli więc nie lubicie przegrywać, nie jest to gra dla was. Jeżeli jednak macie twardą dupę, a każda kolejna porażka motywuje was do kolejnego rozłożenia tytułu na waszym stole, to nie macie się czego obawiać – będzie dobrze. I nie ma tu znaczenia jak bardzo ograni jesteście. Owszem, jest trochę łatwiej jak nauczycie się mechaniki i macie zmysł stratega. Jednak jeżeli nie macie szczęścia w kartach i kościach, to nic nie zdziałacie. Pojawia się więc problem losowości. Jednak uważam, że nie jest on tak wielki, by uważać, że gra opiera się jedynie na elementach losowych. Dzięki temu gra jest nieprzewidywalna, ciekawa i dynamiczna.

Gra się rozkręca, rozbitkowie poupadają na zdrowiu.

Co ważne, każdy scenariusz oprócz indywidualnych celów wygrania, ma zasady specjalne, na które przekładają się różne elementy (od zdarzeń, przy wyciągnięciu specjalnego kafelka wyspy lub karty wydarzeń, po nowe przedmioty). W każdy scenariusz gra się inaczej, a przy dodaniu wspomnianego już wysokiego poziomu trudności, gra jest bardzo regrywalna, przez co starczy nam na dłużej.

W grze będziemy musieli (w zależności od wytycznych scenariusza) budować i powiększać schronienie, wraz ze wszystkimi elementami otoczenia (np. palisadą), tworzyć nowe przedmioty, ułatwiające nam przetrwanie, odkrywać nowe zakątki wyspy (która generuje się w sposób losowy), polować na dzikie stworzenia oraz się przed nimi bronić. No i oczywiście zbierać zasoby po to, by to wszystko było możliwe. Możliwości jest naprawdę wiele i zazwyczaj nie uda nam się zrobić wszystkiego co byśmy chcieli, bez podejmowania ryzyka – co może okazać się bolesne.

Gra dzieli się na kilka faz. Zaczynamy od fazy wydarzeń i dociągamy kartę wydarzeń, która z reguły mówi nam, że dzieje się coś nieprzyjemnego. Na szczęście gra daje nam możliwość naprawienia sytuacji i jeżeli się uda – wynagradza. Jednak musimy na to poświęcić zasoby i czas.

Sporo tych znaczników.

Następnie jest faza morale, w której określamy stan psychiki naszych rozbitków. Bardzo ważnym elementem w grze jest motywacja mieszkańców naszego małego obozu. Jeżeli mamy wysokie morale, to zdobywamy tzw. punkty determinacji (które można zdobyć jeszcze na kilka innych sposobów, m.in. podczas porażek). Dzięki nim będziemy mogli korzystać z naszych specjalnych zdolności. Jeżeli natomiast morale są ujemne, to będziemy tracić te punkty. Nie jesteśmy zdolni robić więcej, gdy nie mamy do tego motywacji, a wszystko wydaje nam się niepotrzebnym wysiłkiem.

Kolejną, bardzo krótką fazą, jest faza produkcji. Dociągamy ilość zasobów, które możemy zebrać z okolic obozu (a dokładnie z kafelka obozu). Istnieje kilka możliwości, by te zasoby się zwiększyły (np. stworzenie dodatkowych przedmiotów, takich jak wnyki czy skrót). Warto w to zainwestować, ponieważ w tej fazie zbieramy zasoby, które są dostępne od razu bez większego wysiłku i niebezpieczeństwa.

Na wykończeniu

Następnie jest faza akcji. Na początku każdy z graczy definiuje, co chce robić jego postać. Następnie, po kolei, każdy z bohaterów sprawdza, czy mu się udało. Jest to bardzo interesujące, ponieważ najczęściej będziemy musieli zaryzykować (nie poświęcać całej fazy akcji na jedną akcję, tylko rozdzielić siły na kilka) i zdać się na szczęśliwy rzut kością. Gdy szczęście nam sprzyja, to uda nam się bez problemów. Jeżeli brakuje nam szczęścia, to może nam się nie udać to, co chcieliśmy osiągnąć i dodatkowo możemy otrzymać rany oraz przeżyć niekoniecznie przyjemną przygodę (wyciągając kartę przygody). Jeżeli jest to możliwe, to zalecam poświęcać swoje siły na pewne wykonanie akcji. Nie zawsze jednak mamy taki komfort, bo elementów układanki, której ułożenie pozwoli wygrać scenariusz, jest naprawdę wiele, a zasobów bardzo mało. Bez ryzyka się nie obejdzie.

Zaraz po fazie akcji, jest faza pogody. Bardzo nieprzyjemna faza. To właśnie wtedy przekonujemy się, jak bardzo ułomną wersję schronienia stworzyliśmy. Jeżeli mamy fart, to deszcz się nie pojawi albo będzie na tyle słaby, że nasz dach to wytrzyma. Chmury śniegowe przejdą obok, a bestie zainteresują się czymś innym. Jednak wiecie, jak często można liczyć na fart? W ogóle nie można. Postarajcie się zbudować te pieprzone schronienie, by przetrwać nawet monsun…, albo liczcie na szczęście.

Ostatnią fazą jest faza nocy. W niej okazuje się, że nie mamy jedzenia i ktoś musi głodować. Oczywiście tylko wtedy, gdy nie uda wam się zebrać jedzenia. Niestety mam wrażenie, że zdarza się to za często.

DSC_0045

Przegrywamy wtedy, gdy do końca ostatniej tury scenariusza nie zrealizujemy celów tego scenariusza lub gdy jakakolwiek z postaci zginie. O co nie trudno. Zdarzało się nawet, że po drugiej turze byliśmy dobrej myśli, a po trzeciej pakowaliśmy grę do pudełka.

Przestraszyłem was i boicie się kupić Robinsona? Nie kupujcie go. Jeżeli zwykła recenzja was przestraszyła, to gra zrobi z was miazgę. Gra jest niesamowicie trudna, dzięki temu bardzo mi się podoba. Przed każdą kolejną rozgrywką mówię sobie, że tym razem na pewno wygramy. Ta, jasne.

Cieśla ledwo żywy.

Gra jest klimatyczna, nieprzewidywalna, ciekawa, a nowi gracze wdrażają się po jednej rundzie gry. Jeżeli nie boicie się porażek, to jest to gra stworzona dla was. To właśnie Robinson zmienił moje podejście do planszówek. Zacząłem kupować gry lepsze, zacząłem czytać/oglądać recenzje, zacząłem patrzeć na rankingi. Ta gra zmieni cię z fana pierdołowatego Carcassone lub „NajgorszejGryŚwiata” – Monopoly, na fana prawdziwych gier planszowych, takich jak Robinson Crusoe, Martwa Zima, czy Chaos w Starym Świecie.

Ja bym się na twoim miejscu nie zastanawiał. Jeżeli twój tyłek okaże się za miękki, to masz dwie opcje. Sprzedasz i kupisz sobie Osadników z Catanu. Albo odłożysz na półkę, a za kilka tygodni/miesięcy sięgniesz po Robinsona ponownie, już jako dorosły człowiek, by zakochać się w nim na zawsze.

Jeżeli macie jakieś pytania co do samej rozgrywki, to zapraszam do kontaktu mailowego lub w formie komentarza pod wpisem.

   stopwatch  embryo
 1-4 Graczy  1,5-3h  10+
Plusy:

  • Klimat!
  • Wymagająca;
  • Regrywalna;
  • Stosunkowo proste zasady;
  • Bardzo dobra skalowalność;
  • Jakość wykonania;
  • Każda postać jest inna;
  • Rozsądna długość rozgrywki;
  • Polskiego autorstwa.
 Minusy:

  • Losowość ma wpływ;
  • Czas rozkładania;
  • Dla niektórych za trudna?
  • Pojawia się efekt lidera (jeden gracz steruje grą), ale można go nie słuchać – szczególnie, gdy nie ma racji;
  • Instrukcja;
  • Wszystko powyżej i tak nie ma wpływu na ocenę końcową…

Więcej na: boardgamegeek.com | Portal Games

Można kupić w sklepach:

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
mądry
14 kwietnia 2023 02:45

w tej grze jesteś postawiony w sytuacji rozbitka na bezludnej wyspie i musisz sobie jakoś radzić a gra tego nie ułatwia-czasem atakują Cię bestie, a czasem pogoda i często negatywne konsekwencje wielu przygód, a ponieważ ta wyspa (jak mówi tytuł) jest “przeklęta” to spodziewać się można najgorszego ale do notorycznej przegranej trzeba kompletnie nie mieć szczęścia