Krótko o Pchlim cyrku.

Czasami wielkość ma znaczenie.
Czasami duże gry planszowe, po prostu nie zmieszczą się do plecaka na wyjazd, a przydałoby mieć tam jeszcze jakiś ręcznik szczoteczkę i przynajmniej z jedne majtki, o skarpetkach nie wspominając. Gry tak jak ludzie występują w różnych rozmiarach i kategoriach wagowych.
Na szczęście są małe gry i z nimi jest różnie, są w tym gronie takie co zajmą Wam godzinkę, by w nie zagrać, ale są też fillerki, krótkie, z minimalną ilością zasad, których nauczycie praktycznie każdego. Ostatnio mając na wyjeździe mało czasu i miejsca, zabrałem ze sobą Pchli cyrk od wydawnictwa Muduko.

Prosty push your luck(czyli możecie zyskać coś lepszego, ale ryzykujecie równocześnie utratę kolejki) w którym za zestawy 3 kart o tej samej wartości dostajecie punkty na koniec gry.
Punktujecie także za najwyższa wartość karty w każdym kolorze jaki Wam pozostał na ręce. W swojej turze ciągniecie kartę z zakrytej talii. I możecie zabrać odkrytą właśnie kartę lub dalej szukać tej, której potrzebujecie by zapunktować.
 Tylko uwaga! Jeśli nowo dobrana karta jest takiego samego koloru co już wcześniej odkryte to sorry Winnetou, tracisz kolejkę, a odkryta karta zostaje odrzucona. I tak do momentu, aż talia kart się skończy, lub ktoś machnie zestawem zebranych kart w wszystkich 10 kolorach.
Do tego dochodzą 3 karty akcji, które po odkryciu się odpalają. Możecie odkrywać karty bez ryzyka, że stracicie turę lub możecie bezczelnie ukraść innemu graczowi kartę, a także zarządać od graczy siedzących po bokach, konkretny kolor karty.
Graficznie jest przejrzyście. Każda karta ma nadrukowaną wartość i pchłę cyrkową. Tła kart się różnią, ale czasami nieznacznie, dlatego jeśli rozpoznawanie kolorów nie jest Waszą silna strona, to na szczęście świetnie się takie same zestawy rozpoznaje właśnie po rysunku pchły. Każdy kolor reprezentuje po prostu inna grafika. I tyle, ciągniesz kartę, bierzesz kartę lub dobierasz kolejną, a potem zagrywasz zestaw kart.
Ot i całe zasady i to jest plus jeśli chcecie szybko pograć w 3-4 osoby w pociągu, na dworcu, w parku lub w przestrzeni czasowej między większymi grami.
Grę stworzył niezawodny Reiner Knizia, więc możecie być spokojni, o to czy gra działa.
Nie ma tu miejsca na głębokie strategie, jednak to od Was zależy czy i kiedy zagracie przed siebie zestaw 3 kart, pokazując innym graczom jak tam sytuacja u Was wygląda. Czasami warto poczekać chwilę, zanim odkryjecie swoje karty. Ten prosty zabieg sprawia, że pojawia się lekki element blefu.

Nam się podobało i ta gra idealnie wpasowała się w czas i przestrzeń jaką mieliśmy. Nie spodziewajcie się fajerwerków, bo to nie ten typ gry, ale spodziewajcie, się że przez kilka minut spędzicie miło czas.😀

Grę otrzymaliśmy od wydawcy do recenzji, ale nikt nam nie groził atakiem pcheł, by wpłynąć na naszą opinię.

Moja ocena:👍 (jako filler i gra w podróży świetnie się sprawdza)
 Oto mała legenda odnośnie naszych ocen wyartykułowanych tu lub w podcaście:
👎👎 oznacza, że cierpieliśmy podczas obcowania z danym dziełem
 👎 to znak, że nie przypadła nam do gustu
 0️⃣ to średniaczek
 👍To jak dostać 4 z klasówki w szkole, czyli jest dobrze
 👍👍 bardzo dobry stuff