Niepożądani goście – pudełko tysiąca i jednego śledztwa. Recenzja

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Gra została przekazana mi bezzwrotnie w ramach recenzji od wydawnictwa Nasza Księgarnia. Wydawnictwo Nasza Księgarnia nie miało wpływu na kształt mojej opinii/niniejszej recenzji.

Niepożądani goście to gra dedukcyjna, w której wyraźnie zauważalne są inspiracje popularnym Cluedo. Szybki rzut oka na pudełko pozwala jednak przypuszczać, że Niepożądani Goście mają do zaoferowania znacznie więcej: już sama liczba graczy, mieszcząca się w przedziale od 1 do 8, to coś raczej rzadko spotykanego w planszówkach. Czy tak szerokie spektrum ma jednak sens? I czy pozostałe elementy tytułu są w stanie przykuć uwagę graczy na dłużej? Zapraszam do lektury.

Informacje o grze



Autor: Megacorpin Games
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba graczy: 1-8
Czas gry: ok. 60 minut
Wiek: 12+ 
Cena: ok. 90 zł

Kto zabrał kolory?

Oprawa graficzna Niepożądanych gości to zdecydowanie wyróżnik. Rysunki i szkice w tonacji sepii widzimy tu na wszystkich elementach gry: od pudełka, poprzez instrukcję, żetony, karty, na bloczku z arkuszami śledztwa kończąc. Czy taka monochromatyczność sprawia, że gra wygląda nudno? Według mnie zdecydowanie nie. Oprawa jest bardzo estetyczna, spójna i pasuje do klimatu staromodnego kryminału, rodem z powieści Agaty Christie.

Jakość wydania tytułu nie odbiega od standardów współczesnych planszówek, a nawet jest miłym zaskoczeniem: zasłonki graczy mają świetną fakturę i połysk, a wewnątrz pudełka znajduje się naprawdę sensowny tekturowy insert, dzielący karty na grupy (po numerach), co ułatwia przygotowanie rozgrywki.

Da się jednak zauważyć, że pomimo starań autorów i wydawcy, przygotowanie gry jest dość… żmudne. Nie stanowi problemu wyciągnięcie na stół zasłonek, arkuszy i żetonów, ale wybranie ściśle określonych 70 kart z puli liczącej 243 sztuki może być już małym wyzwaniem dla osobników mniej cierpliwych. Nie czepiam się jednak tego aspektu, ponieważ w wielu grach np. typu „euro” przygotowanie gry trwa znacznie dłużej. Poza tym autorzy wyszli chyba z założenia, że jak już wyciągniecie i potasujecie te 70 kart, jakość samej rozgrywki wynagrodzi Wam ten trud i zapewni taką satysfakcję, że znajdziecie jeszcze odrobinę zapału, aby odpowiednio poukładać karty po skończonej zabawie. A to trwa nawet dłużej i jest chyba jeszcze bardziej uciążliwe

Czas na śledztwo!

Czy zatem rozgrywka rzeczywiście jest taka dobra? Zanim odpowiem na to pytanie, zacznijmy od fabuły. W swojej rezydencji umiera Woodruff Walton, jeden z najbogatszych ludzi w kraju. Ktoś jednak ewidentnie „pomógł mu” zejść z tego świata, co zarozumiały bogacz nawet przewidział i próbował zdemaskować mordercę. Nie zdążył jednak ubiec jego przygotowań, a być może nawet ułatwił mu sprawę, zapraszając do swojej posiadłości sześć osób, które podejrzewał o dybanie na jego życie. I tu zaczyna się rola graczy, wcielających się w rolę śledczych. Naszym zadaniem jest ustalenie, kto był mordercą, jaki był jego motyw oraz jakie było narzędzie zbrodni.

Niepożądani goście oferują aż siedem poziomów trudności, z czego na trudnym, bardzo trudnym lub eksperckim dodatkowo musimy ustalić, czy morderca miał wspólnika, a jeżeli tak, jakim motywem się on kierował. Do dyspozycji mamy dość szczegółową mapę rezydencji, z zaznaczonymi możliwymi przejściami pomiędzy pomieszczeniami oraz wykaz rzeczy, które mogły posłużyć jako narzędzie zbrodni. Mamy również wizerunki sześciu podejrzanych, a przy każdym z nich znajdują się trzy możliwe motywy.

Każde śledztwo zaczyna się tak samo, jednak kombinacji możliwych rozwiązań jest ogromnie dużo. Jako, że mamy do czynienia z zamkniętym zbiorem danych, z którego musimy wyłuskać tylko kilka kluczowych informacji, zabawa w dużej mierze sprowadza się do sukcesywnego eliminowania rzeczy, osób, pomieszczeń i stopniowego zawężania kręgu podejrzeń. Ale nie martwcie się, to nie jest Excell. To przyjemne doświadczenie, ponieważ czujemy, że z każdą kolejną wskazówką jesteśmy coraz bliżej rozwiązania zagadki.

Żeby nie zanudzać Was szczegółowym wyjaśnianiem zasad (od tego macie instrukcję), dodam tylko, że w rundzie każdy uczestnik zabawy po kolei staje się graczem aktywnym, który wskazuje, jakie informacje chciałby pozyskać od innych: dotyczące pomieszczeń, czy też podejrzanych. Wszyscy pozostali mogą złożyć graczowi aktywnemu ofertę, oznaczając wartość wskazówek, które chcą przekazać. Dochodzi (zazwyczaj) do wymiany kart między graczami, a prosty system wartości wskazówek (liczby od 1 do 3) powoduje, że musimy przekazywać naszym rywalom podpowiedzi o przynajmniej takiej samej wartości, jak te, które otrzymujemy.

Główna mechanika Niepożądanych gości bez wątpienia działa, jednak to, w jakim stopniu się Wam spodoba, może w dużej mierze zależeć od graczy, z którymi siadacie do stołu. Oni bowiem zdecydują, jakimi informacjami będą chcieli się dzielić, a jakie będą zatajać przed innymi. A to z kolei sprawia, że często staramy się wciskać innym wskazówki średniej jakości, zostawiając sobie jakieś kluczowe informacje. Jeżeli będziecie dla siebie wredni, często będą wracać do Was te same karty, co może lekko irytować. Jest to cecha gry, która dla jednych będzie niewątpliwie wadą, dla innych niekoniecznie (stosując wyważone podejście do wymieniania się kartami śledztwa nie powinniście doświadczyć frustracji. Problem ten nie występuje również w rozgrywkach dwuosobowych).

Oprócz tego, że gra polega na ciągłych wymianach informacji pomiędzy graczami, co rundę zasilamy się też kilkoma świeżutkimi kartami śledztwa ze stosu, ale przede wszystkim sporo notujemy. Najczęściej są to proste wykreślenia rodem z gier typu roll & write, a czasem trzeba też coś zapisać słownie, czy narysować sobie jakieś strzałki, co jest w praktyce bardzo przyjemne. Dedukcja na podstawie wyłuskanych informacji pozwala nam często wyeliminować te rzeczy, które nie są widoczne na pierwszy rzut oka, ani nie są wprost napisane na kartach śledztwa. Przyjemnie łaskocze to nasze szare komórki, nie powodując przegrzania mózgownicy i paraliżu decyzyjnego. Niepożądani goście stanowią pod tym kątem dobre wypośrodkowanie pomiędzy lekką atmosferą gier imprezowych, a solidną porcją główkowania.

Co ciekawe, mechanika gry różni się nieco w zależności od tego, czy gramy w wersję analogową (rozwiązania śledztw w treści instrukcji – jeżeli odpowiesz źle, od razu przegrywasz i odpadasz z rozgrywki), czy z zastosowaniem aplikacji na urządzenia mobilne (rozwiązania śledztw sprawdza aplikacja). W mojej ocenie gra z aplikacją jest po prostu lepsza – nieprawidłowe rozwiązanie zagadki przez gracza umożliwia mu dalszą zabawę (choć dostaje za to karę), a ponadto nie musimy wertować papierowej broszury w poszukiwaniu rozwiązania, jednocześnie ryzykując spojrzenie na odpowiedzi dotyczące innych śledztw.

Nie za wielu tych detektywów?

Przywołane na początku tekstu Cluedo jest przeznaczone dla trzech do sześciu osób. We dwójkę niestety sobie nie pograsz. A Niepożądani goście nie dość, że umożliwiają dedukcyjną zabawę dla par, to jeszcze sprawdzają się w tym wariancie wyśmienicie! Podczas rozgrywki dwuosobowej można co prawda otrzymać od rywala mniej przydatne podpowiedzi, ale odpada problem powtarzających się kart. Praktycznie zawsze dostajemy jakieś świeże wskazówki. Dodatkowo mam wrażenie, że wariant dwuosobowy jest bardziej strategiczny niż gra na większą liczbę osób. Musimy uważnie śledzić, o co pyta nasz rywal i jeszcze mocniej zastanawiać się na tym, jakimi kartami się z nim podzielić.

Nie znaczy to, że na większą liczbę osób gra się nie sprawdza. Im więcej graczy, tym większa rywalizacja i może nam się wydawać, że nasi przeciwnicy zbliżają się do rozwiązania zagadki szybciej niż my. W pewnym momencie rozgrywki presja czasu zaczyna rosnąć i da się odczuć, że za rundę lub dwie rywale zaczną typować rozwiązania. Potrafi być emocjonująco.

Niestety, im więcej ludzi przy stole, tym dłużej trwają rundy, ponieważ zazwyczaj dochodzi do większej liczby wymian kart pomiędzy graczami. Nie miałem co prawda okazji przetestować Niepożądanych gości na więcej niż 5 osób, ale zważywszy, że instrukcja nie przewiduje specjalnych zasad skalujących rozgrywkę dla trzech i więcej graczy, z pewnością w bardziej licznym gronie czas trwania rund będzie się wydłużał i będzie wkradał się tzw. downtime.  

Jeżeli szukacie akurat gry na większą ilość osób (6-8), która jest czymś więcej niż imprezówką, Niepożądani goście mogą być dla Was dobrym wyborem, o ile dysponujecie odpowiednio dużym stołem (arkusze i zasłonki zajmują sporo miejsca). Przeciętnemu graczowi raczej odradzałbym zakup tego tytułu z myślą o grze na siedem, czy osiem osób. Osobiście, najbardziej odpowiadał mi wariant dwuosobowy, dobrze bawiłem się też przy trzech i czterech graczach. Natomiast wariant solo… to trochę inna bajka.

Sherlock Holmes kontra niesforny algorytm

Niewątpliwym atutem jednoosobowej rozgrywki w Niepożądanych gości jest błyskawiczne przygotowanie gry. Włączamy aplikację, wybieramy śledztwo (może być też losowo), dobieramy startowe 6 kart ze wskazówkami i zaczynamy wykreślać i notować. Mamy do dyspozycji pulę punktów, którą możemy wydać na dociąganie kolejnych kart śledztwa. Szybko okazuje się, że aplikacja ma zaszyty algorytm, który niejako symuluje nam dokonywanie wymian kart z innymi graczami. Innymi słowy, jesteśmy czasem karani za to, że np. powielamy pytania o to samo (tracimy punkty z puli, a dostajemy karty, które już znamy).

Dość często jednak miałem wrażenie, że algorytm karał mnie w sposób niesprawiedliwy i nie wiedziałem, na czym właściwie polegał mój błąd. Powodowało to czasem frustrację, choć mimo wszystko niejednokrotnie kończyłem śledztwo sukcesem. Ostatecznie wariant solo oceniam dobrze, jednak z zaznaczeniem, że Niepożądani goście nie będą raczej moim pierwszym wyborem gdy myślę o rozgrywce jednoosobowej.

Multiwersum śmierci Woodruffa Waltona

Na koniec warto dodać kilka słów o regrywalności tytułu. Najważniejsza informacja to taka, że Niepożądani goście w wersji pudełkowej oferują 39 śledztw, zaś przy wykorzystaniu aplikacji ta liczba wzrasta do ponad 1000! Mamy zatem ogrom możliwych rozwiązań, ale czy faktycznie gra nie znudzi się zbyt szybko? Wszak w każdej rozgrywce powtarzamy ten sam scenariusz, a zmienia się jedynie konfiguracja osób, motywów i narzędzi zbrodni. W mojej ocenie gra ma naprawdę duże pokłady regrywalności, o ile rzecz jasna spodoba nam się jej konwencja.

Po zakończeniu rozgrywki zaskakiwało mnie często, jak bardzo różniły się zapiski na arkuszach śledztw różnych graczy. Jedni wiedzieli wszystko na temat narzędzia zbrodni ale mieli problem z rozszyfrowaniem motywu, inni odwrotnie: poradzili sobie z motywem, ale nie mogli ustalić ścieżki, jaką poruszał się morderca, co utrudniało wskazanie tego jednego przedmiotu, którym mógł posłużyć się morderca. Wynika to oczywiście z faktu, że każdy gracz miał swój mały kawałek tortu, którym nie chciał się z nikim podzielić. Ten aspekt również wpływa pozytywnie na regrywalność, ponieważ przebieg tego samego śledztwa może się graczom ułożyć nieco inaczej, choć oczywiście rozwiązanie dla danego śledztwa może być tylko jedno.

Podsumowanie

Koniec końców muszę przyznać, że Niepożądani goście sprawili mi dużą frajdę i z pewnością chcę zostawić ten tytuł na stałe w swojej kolekcji. Nie ma w niej co prawda takich gier jak Cluedo, czy mniej znane 13 Clues, ale nawet gdyby były, wyleciałyby z hukiem zaraz po pojawieniu się Niepożądanych gości. Ta gra nie jest może Świętym Graalem gier dedukcyjnych, nie znajdziecie tu również jakiejś ogromnej głębi. Jest to mimo wszystko tytuł dość prosty, który może być postrzegany jako nieco trudniejsza gra rodzinna, bądź nawet jako swego rodzaju imprezówka dla geeków i nerdów

Jak powiedział pewien z moich znajomych, który rekomendował mi Niepożądanych gości, zanim jeszcze pojawiła się ich polska wersja: „Awkward guests (tytuł oryginału) to takie Cluedo, które dla odmiany działa.” I wiecie co? W pełni się z tym zgadzam.

Plusy
  • estetyczna i spójna oprawa graficzna
  • bardzo dobra jakość wydania
  • prosta mechanika, przystępność zasad 
  • robienie własnych notatek i dedukcja – czysta frajda dla miłośników zagadek
  • świetnie działa na dwie osoby, ale daje też możliwość zaproszenia do stołu nieprzeciętnie dużej liczby graczy
  • aplikacja mobilna usprawnia grę i czyni ją bardziej atrakcyjną (w tym dodaje wariant solo!)
Plusy / minusy
  • w rozgrywkach na trzech i więcej graczy wymiany kart mogą frustrować, gdy inni wciskają nam niezbyt przydatne informacje lub te same karty, które im wcześniej daliśmy – sporo zależy tu od zachowania graczy i przyjętej przez nich strategii
Minusy
  • w wariancie solo ma się czasem wrażenie, że algorytm aplikacji karze gracza w sposób niesprawiedliwy
  • rozkładanie i chowanie kart do pudełka jest uciążliwe

Ocena:

Niepożądani goście to bardzo dobra, stosunkowo prosta gra dedukcyjna, która ideę zaczerpniętą z Cluedo wznosi na wyższy poziom, zarówno pod kątem mechaniki, jak i wykonania. Rozkładanie gry i porządkowanie kart po skończonej zabawie jest uciążliwe, ale sama rozgrywka to bardzo przyjemne doświadczenie. Najbardziej spodobał mi się wariant dwuosobowy, który jest szybki i nieco bardziej strategiczny, niż warianty na większą liczbę graczy. Zdecydowanie udany tytuł, nie tylko dla miłośników kryminałów.

Dziękujemy wydawnictwu Nasza Księgarnia za przekazanie gry do recenzji.

Arkadiusz Deroszewski

Game Details
NameAwkward Guests: The Walton Case (2016)
ZłożonośćMedium Light [2.30]
BGG Ranking352 [7.58]
Player Count (Recommended)1-8 (2-6)
Projektant/ProjektanciRon Gonzalo García
GrafikaSamuel Gonzalo García and Laura Medina Solera
WydawcaMegacorpin Games, 17wanzy (Yihu BG), Across the Board, Fabrika Igr, Nasza Księgarnia, 数寄ゲームズ (Suki Games) and Taverna Ludica Games
MechanizmyDeduction, Hand Management and Trading

 

 

Arkadiusz Deroszewski