W „Monster City” każdy z graczy rozwija swoją metropolię poprzez proste zagrywanie kart. Niestety co chwila jego włości atakowane są przez rozwścieczone potwory, które lubują się w budynkach o określonych wysokościach lub kolorach. Jak będzie wyglądało Twoje miasto po czwartej rundzie?
Jeszcze zanim poznałam „Monster City” zakochałam się w grafikach Mariusza Gandzela. Ilustrator zrezygnował z tandetnego, kreskówkowego, płaskiego stylu oryginału na rzecz malarskiego, wyrazistego sznytu. Jego potwory nawiązują do znanych monstrów – znajdziemy tutaj legendarną Godzillę, King Konga, Obcego, a nawet… Ciastka ze „Shreka”! Byłam kupiona już na starcie bo sami przyznacie – obok takiej oprawy trudno przejść obojętnie.
Na szczęście „Monster City” to nie tylko piękna wydmuszka. Tytuł zdobył nagrodę Najlepszej Rodzinnej Gry Karcianej w USA (Games Magazine) oraz nominację Golden Geek w kategorii Najlepsza Gra Karciana. Ze względu na swoją mechanikę nie podejdzie każdemu – to pewne. Ale moim zdaniem na pewno warto o niej opowiedzieć bliżej i zagrać, gdy tylko będziecie mieć okazję.
Monster City – na czym polega rozgrywka?
Przede wszystkim należy podkreślić, że rozgrywka jest możliwa od 3 osób – w mniejszym składzie nie zagramy. Gra trwa cztery rundy, na końcu których zawsze punktujemy za swoje miasto, ale co rundę za inne cele: za najniższe budynki, za najwyższe budynki, za budynki w jednym wybranym kolorze oraz za wszystkie budynki.
W swoim ruchu możemy wykonać jedną z trzech akcji. Pierwsza to zabranie dowolnej karty budynku z odkrytej puli i dołożenie jej do swojego miasta. Za taką akcję płacimy zawsze 1 banknot, bez względu na to jaką wartość ma budynek. Budynki dzielą się na trzy kolory o wartościach (wysokościach) od 3 do 8. Karty te tworzą miasto – zawsze jawne dla każdego z graczy.
Druga opcja to przyzwanie potworów, czyli dobranie dowolnej karty potwora z odkrytej puli i zniszczenie swojego kawałka miasta zgodnie z działaniem potwora. Niektóre potwory niszczą tylko budynki danego koloru, inne lubią konkretne wysokości itd. Akcję tę wykonujemy po to, by pozyskać odszkodowanie, czyli 1 banknot – kwota jest zawsze ta sama bez względu na skalę zniszczeń. Ba, czasem nawet uda się nie zniszczyć ani jednego budynku – wtedy też dostaniemy kasę. UWAGA: nigdy nie możemy posiadać więcej niż 2 banknoty.
Jeżeli nie mamy pieniędzy, czyli nie możemy dobrać budynku – przyzywamy potwora lub jeden raz na całą grę możemy wykorzystać akcję stopu, która pozwala nam spasować w danej turze i nic nie robić.
Opcjonalnie możemy zagrać z kartami wydarzeń, które poza fazą przygotowań otrzymuje się, gdy jeden potwór zniszczy nam przynajmniej dwa budynki. Wydarzenia zagrywamy z ręki, by skorzystać z różnych bonusów np. zmiany kierunku ruchu czy odrzucenia z odkrytej puli wszystkich projektów budynków. Ostatecznie zwycięża osoba, która zdobędzie najwięcej punktów za wszystkie 4 rundy.
Monster City – wrażenia z gry
O ile zasady gry są jak widzicie proste, tak zauważyłam, że większość osób gra pierwszą partię trochę na ślepo, nie myśląc o konsekwencjach swoich decyzji. A tutaj kluczowe jest odpowiednie wyczucie czasu tzn. podejmowanie ryzyka kiedy wybrać jaki rodzaj akcji tak, by wybranym potworem narobić jak najmniejsze szkody. Nie jest to łatwe z dwóch powodów. Po pierwsze – pula wyboru co ruch się zawęża. Nowe karty dokładane są dopiero, gdy pula się wyczerpie, zatem może się zdarzyć, że będziemy zmuszeni dobrać kartę, której wcale nie chcemy. Po drugie zaś, przeciwnicy widzą nasze miasto i mogą tak dobierać karty z puli, by nie tyle przynieść sobie korzyści, co udupić innych.
Dlatego w „Monster City” jest tyle emocji. Czy dobrać teraz zielony budynek o wartości 8 i wypstrykać się z kasy, przez co w kolejnym ruchu będziemy musieli zagrać potwora, czy może poświęcić teraz budyneczek, by zebrać kasę na następną turę? Hmm, a jeżeli wezmę teraz tę żółtą Wieżę Eiffela, to pojawi się pula nowych 5 kart, które pewnie mi zaraz zabiorą inni, to może teraz walnę stop…Co więcej cały czas, już od początku gry powinniśmy mieć w głowie każdy z czterech celów. Oczywiście nie da się tu zbyt wiele zaplanować, ale np. jeżeli już na początku skupimy się na dobieraniu kart jednego koloru, to w trzeciej rundzie zyskamy dużo punktów. Zwróćcie też uwagę, że w pierwszej rundzie punktujemy za najniższy budynek w każdym z trzech kolorów. Jeżeli uda nam się tak wyczyścić miasto, by zostały w nim np. tylko trzy ósemki, to to właśnie one będą uznane za „najniższe” wartości. Utrzymując je w mieście przez kolejną rundę punktującą za najwyższe budynki też zdobędziemy sporo punktów.
Bardzo podoba mi się pomysł naprzemiennego budowania i niszczenia budynków. Karty potworów są tak zaprojektowane, że nie zawsze będą w stanie wyrządzić nam ogromne szkody. Sednem zabawy jest pozbywanie się budynków, które nie dadzą punktów w danej rundzie, by zdobyć środki na budowę kolejnych kart. W teorii brzmi to mało ciekawie, ale w praktyce potrafi wciągnąć – o ile jednak lubi się analizować dane i planować na kilka kroków do przodu.
Jeśli chodzi o skalowalność, to najbardziej optymalnie gra się w czwórkę. Przy trzech graczach jest zdecydowanie łatwiej, a przez to i mniej wymagająco (w kolejce zostaje nam po prostu więcej kart do wybierania). Z kolei przy pięciu zawsze ten ostatni gracz będzie marudził, że ma kiepski wybór. Zawsze można wymyślić jednak własne zasady związane z inną liczbą kart w puli, by naprawić ten balans.
Czego tej grze brakuje? Może odrobiny bezpośredniej, negatywnej interakcji. Nie jesteśmy w stanie chociażby napuścić potwora na inne miasto – nie twierdzę, że taka opcja powinna być stale możliwa, ale przydałaby się w formie karty wydarzenia. Nawet one bowiem zawsze dotyczą tylko i wyłącznie naszego miasta (za wyjątkiem karty zmiany kolejki, która wpływa, ale nieznacznie na innych).
Monster City – Podsumowanie
Pod względem formatu jak i ceny jest to mała karcianka, którą da się rozegrać w 25 minut. Oferuje jednak znacznie więcej głębi, niż można się spodziewać. W naszym odczuciu świetna pozycja nie tylko na zimowe wieczory.
Warto się skusić, jeżeli nie zależy nam na intensywnej interakcji i nie przeszkadza nam też, jakby nie patrzeć, spora losowość. U nas od września ląduje dość często na stole :-).
Monster City - Ocena końcowa
-
9/10
-
8/10
-
6/10
-
8/10
-
10/10
Monster City - Podsumowanie
Zachwycające projekty potworów i przyjemna dla oka kreska to nie jedyne atuty tej gry. Karcianka prosta, szybka, ale wymagająca pewnego poziomu skupienia, analizowania sytuacji i wyczucia czasu. No i do tego w naprawdę sympatycznej cenie!
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- lubisz lekkie gry taktyczne
- szukasz czegoś co działa dobrze na 4-5 osób
- lubisz tematykę potworów
Gra może Ci nie podejść jeżeli:
- nie lubisz wymuszania decyzji
- szukasz gry z dużą negatywną interakcją
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Nasza Księgarnia