Mitropia – recenzja – złap zanim złapią Ciebie!


Każdy zna szachy i prawdopodobnie grał w nie chociaż raz. Gdzieś w odmętach internetu i świata istnieje inna popularna gra logiczna Go. Równie ciekawa i wymagająca stała się inspiracją do powstania Mitropii, gry planszowej, która próbuje zawojować niszę logicznych abstraktów. Jak się grało?

Mitropia to projekt czerpiący pełnymi garściami z klasycznej gry planszowej Go. Stara gra logiczna, która do dziś ma rzeszę fanów ubrana w nowe barwy i podkręcona kilkoma fajnymi patentami wygląda jak pomysł na potencjalny hit albo chociaż solidną i grywalną pozycję. W Polsce gra ukazała się spod skrzydeł Moria Games, małego wydawnictwa, którego hasłem przewodnim są niebanalne planszówki. Mitropia na pewno dobrze pasuje do tego sloganu, bo klasyk w nowych szatach może się podobać. W grze wcielamy się w przywódcę jednego z pięciu klanów (i tylu też graczy może maksymalnie zasiąść do walki przy stole). Mamy Trojańczyków, czy przedstawicieli Koryntu, ale klimatu za wiele bym się nie spodziewał. Za pomocą kart będziemy wysyłać naszych wojowników na planszę, próbować osaczać innych i w ten sposób uciułać kilka cennych punktów. Mitropia pozwoli wspiąć się na wyżyny strategicznego myślenia i uwolni nasze taktyczne zapędy.

W kilku słowach, jak gramy

Na początku przygody z Mitropią należy zebrać kafelki. Oczywiście nie, byle, jakie a te wyszczególnione w instrukcji wedle składu i preferowanego trybu gry. Kafelki mają ładne nadruki lasów, gór czy portali. Po wybraniu frakcji i rozdaniu początkowych kart możemy zacząć zabawę. Wszystko prosto i w miarę szybko.

Pierwszy ruch, jaki musimy wykonać to rozstawienie naszego lidera – wyróżnionego trochę większych dyskiem od pozostałych wojowników. Umieszczając go na planszy musimy pamiętać o odległości dwóch pól od innych graczy i krawędzi mapy. Warto się pochylić i zastanowić nad tym wyborem, ponieważ strategiczne umiejscowienie i obranie dogodnego punktu na mapie może mieć wpływ na późniejsze taktyki.

Tura gracza polega na wybraniu jednej z czterech możliwych akcji. Podstawą jest wyłożenie nowego wojownika na planszę. Żeby sprawdzić nasze możliwości musimy zerknąć na kartę schematu leżącą na naszej planszetce i strzałkę wyznaczającą kierunek. Centralny punkt to jeden z naszych dysków, który wyznaczy nam dostępne pola. W ramach akcji możemy też wykorzystać kartę schematu z ręki i wyłożyć nasz pionek zgodnie z jego warunkami. Taką kartę możemy też zagrać na naszą planszę i korzystać z niej w przyszłych turach, wymieniając aktualnie używany schemat. Możemy także użyć kart akcji specjalnej, która w zależności od swojego zastosowania pozwoli nam na coś nietypowego i często łamiącego zasady. Te karty są ciekawe tylko szkoda, że nie ma ich zbyt wiele. Ostatnią możliwością jest spasowanie.

Celem w grze jest zdobycie jak największej liczby punktów. W tym celu będziemy zajmować pola oraz otaczać pionki przeciwników i brać ich do niewoli. Jeżeli wokół wojownika innego gracza nie ma już wolnej przestrzeni, ponieważ wszędzie stoją dyski innego koloru lub za plecami ma góry, lub tunele to taki dysk zapewni nam punkcik. Gramy do momentu spasowania przez wszystkich graczy lub otoczenia dysku lidera jednego z uczestników. Podliczamy punkty i wyłaniamy najlepszego stratega. Gra trwa około 20-30 min przy dwóch osobach i do godziny w maksymalnym składzie.

Wykonanie

Mitropia fajnie prezentuje się na półce dzięki ładnej grafice na pudelku. Styl graficzny również jest miły dla oka i nie mamy tu mnóstwa ikonek czy dziwnych i niepasujących  grafik. Wykonanie gry stoi na wysokim poziomie znanym z gier klasy premium. Tektura jest gruba i solidna a dyski wojowników przyjemnie ciężkie. Miłym dodatkiem są woreczki na nasze elementy – wygląda to dużo lepiej, niż zwykły woreczek strunowy, a i od razu jakoś lepiej się gra.

Wrażenia

W Go nigdy nie grałem i zawsze byłem w drużynie szachistów. Mitropia była dla mnie totalną niewiadomą z fajnym pudełkiem i czystą kartą do zapisania. Uwielbiam wszystkie gry logiczne, które pochłaniam w tempie iście ekspresowych, więc i Mitropia na mój radar wpadła. Pierwsze partie nie powaliły mnie na łopatki i nie zbierałem szczęki z podłogi.

Grało się poprawnie, ale brakowało tego czegoś co przyciągnie do stołu i wyryje w głowie na tyle pozytywne wrażenie, żeby miała jeszcze szanse na stół trafić. Sporo gier przez mylne pierwsze wrażenie trafia na półkę wstydu lub idzie w świat dalej, więc nie dałem za wygraną i po kilku dniach próbowaliśmy znowu. Zaczęło się pojawiać się światełko w tunelu, ale dalej nie czułem ogromnego zachwytu, chociaż grało mi się już zdecydowanie lepiej. Mitropia pierwsze wrażenie ma średnie, ale z każdą kolejną partia może się podobać coraz bardziej.

Gra ma namiastki asymetryczności, którą cenię sobie w grach, gdzie walczymy z innymi graczami. Wprowadza to powiew świeżości i wydłuża żywotność tytuły. W Mitropii możemy się wcielić w różne klany, które oferują nam ekstra umiejętność pomagającą w grze. Szkoda tylko, że jedną i mającą niewielki wpływ. Z drugiej strony im prostsze i mniej istotne bonusy tym łatwiej jest zbalansować wszystkie frakcje i uniknąć tekstów w stylu wygrałeś, bo masz lepszą postać. Na papierze wszystko wygląda na dość wyrównane, ale mogą zdarzyć się takie układy planszy, gdzie część zdolności będzie praktycznie bezużyteczna.

Podobają mi się również pojedynki na modularnej planszy, dzięki czemu za każdym razem walczymy na innym obszarze i musimy podejść zupełnie inaczej do rozgrywki. Musimy obserwować poczynania przeciwnika i wręcz przewidywać jego ruchy, żeby się nie zapętlić czy odsłonić. W grze jest sporo miejsca na taktyczne zagrania i co ważne nie powoduje to paraliżu decyzyjnego. Tury idą bardzo sprawnie i można się momentami dość mocno zaangażować. Gracz, który ma już za sobą kilka partii w Mitropię ma sporo przewagi przed nowicjuszem. Warto przed rozgrywką właściwą rozegrać kilka przykładowych tur i pokazać możliwości gry.

Ogromnym problemem, jaki dostrzegam w Mitropii to skład osobowy. Takie gry powinny być stworzone dla dwóch osób, a niestety w tym przypadku działają słabiutko. Jest nudno, a emocji jak grzybów zimą. Gra fajnie działa za to przy większej liczbie osób przy stole, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. Niewiele jest logicznych planszówek, które radzą sobie nieźle przy pięciu graczach, bo taki jest maksymalny limit osób przy stole. Oczywiście, gdy dwóch graczy zawiązuje sojusz i wyeliminuje trzeciego bronić się przed tym nie bardzo jest jak, ale i tak bawiłem się przednio.

Podoba mi się także zagrywanie naszych pionków za pomocą kart. Nie możemy się rozstawić gdziekolwiek i musimy uważnie przemyśleć, gdzie możemy się wyłożyć, żeby to było dla nas najbardziej opłacalne. To całkiem fajna decyzja do podjęcia i lekkie utrudnienie w całkiem prostej grze. Oprócz poczynań przeciwnika, musimy też w międzyczasie pilnować zdobywania punktów. Sam pomysł kart jest super, ale niestety w praktyce czułem zbyt mało decyzyjności płynących z układów. Jeżeli karta ma mnie ograniczać, to oczekiwałbym faktycznie trudnych decyzji, a zazwyczaj nie miałem problemów z postawieniem się, tam gdzie akurat chciałem. Wydaje mi się, że wystarczyłoby zmniejszyć liczbę opcji na karcie i gra nabrałaby rumieńców.

Podsumowanie

Mitropia jest całkiem ciekawą grą, której zabrakło trochę dopracowania i ostatnich szlifów. Gra daje nam całkiem sporą liczbę decyzji i pozwala na fajne pogłówkowanie w większym gronie. Jeżeli lubicie logiczne abstrakty albo jesteście fanami Go to warto ją sprawdzić. Partie są szybkie, ale gra sama w sobie na pewno nie zauroczy każdego i warto przed zakupem zagrać. Pomysł był interesujący, wykonanie całkiem ładne ale do złotego medalu planszówkowego hitu trochę brakuje.

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Moria Games za wysłanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.

Może zainteresuje Cię nasza recenzja Boonlake ?

Mitropię można kupić tutaj.

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Lost Ark - Karty i System Kart - Poradnik
Następny Paysafecard sklep – przewodnik po płatnościach prepaid