Latające Burrito – recenzja – zawzięta gra w karty i zbijaka


Sezon wiosenno – letni kojarzy się z licznymi spotkaniami towarzyskimi, wyjazdami i różnego rodzaju imprezami. Co łączy wszystkie te sytuacje? Wszelkiego rodzaju gry imprezowe, które warto przetestować w dużej grupie osób. Taką jest też Latające Burrito, które niedawno wpadło w nasze dłonie.

Latające burrito to połączenie gry w karty ze zbijakiem. Jest to produkt twórców innej, odjechanej gry, którą wyciągamy z szafy kiedy przychodzą goście – Eksplodujących Kotków.  Gra przeznaczona jest dla dwóch do sześciu graczy, wymaga ciągłego ruchu i szczególnego refleksu, by uniknąć spotkania twarzą z piankowym plackiem. Celem gry jest zdobycie jak największej liczby punktów, które zdobywa się przez zebranie jak największej ilości zestawów trzech jednakowych kart. Rozgrywka składa się z dwóch rund o identycznym przebiegu. Mistrz ceremonii rozdaje każdemu z graczy po 15 kart (zakrytych) a następnie każdy z graczy na ślepo dobiera 5 kart na rękę.

Rozgrywka jest bardzo prosta – oddajesz jedną kartę, dobierasz jedną kartę. Chaos jest tutaj elementem kluczowym, bo w zasadzie żaden z graczy nie przejmuje się tempem innych graczy, każdy robi swoje i czeka aż przytrafi się odpowiedni zestaw. Ważne jest tylko zapamiętanie zasady, że nie można mieć więcej niż 5 kart na ręce. Ale podejrzewam, że tę jedną ważną regułę uda się zapamiętać nawet po kilku głębszych. Kiedy uda się zebrać trzy takie same karty, odkłada się je przed sobą, dobiera kolejne trzy ze wspólnych stosów i włącza się do draftu. Pozostali gracze oczywiście nie przejmują się spowolnieniem kolejki, ale właśnie po to zostały stosy kart graczy (inne niż wspólne stosy!). Według instrukcji dobiera się karty ze stosu po prawej stronie, oddaje do stosu po lewej stronie. Naturalnie, zdarzyło się, że nasza grupa znajomych po relaksacyjnym spożyciu zagrała odwrotnie. Tak też było dobrze.

latające burrito

Za każdy zestaw na koniec rundy, gracze są punktowani za każdy zestaw. Oczywiście, trzeba też uwzględnić punkty ujemne. Za co? Głównie za przegranie bitwy, ale jeśli gracz za bardzo się pospieszył i rzucił burrito mimo, że nie uczestniczył w bitwie – także podlega ujemnej karze. Przedstawię teraz karty bitew:

  • pojedynek –  wyobraźcie sobie, że jesteście w westernie… w pojedynku biorą udział dwie wybrane osoby, robią trzy kroki od siebie a następnie celujecie w przeciwnika,
  • burda – dotyczy osób po prawej i lewej stronie gracza, który zagrał te karty. Ci muszą złapać po burrito i rzucić je w siebie,
  • wojna – kiedy padną karty wojny, rzucacie wszystko i jak najszybciej dobieracie się do burrtio. Możecie rzucić w każdego.

W każdym przypadku pierwsza z trafionych osób dostaje znacznik obrażenia. Jeden taki znacznik równa się minus jeden punkt. Postarajcie się nie rzucić w osobę, z którą w najbliższym czasie bierzecie ślub (mówię z własnego doświadczenia) 😉

Musicie wiedzieć, że w ferworze walki i ciągania kart i tak się pomyli, która jest od czego. Kiedy na stole pojawi się trójca kart specjalnych, od razu zakładasz że jest wojna i albo uchylasz się pod stół, albo łapiesz burrito. Często spróbujesz zrobić to i to, co skończy się guzem wokół oka (także mówię z własnego doświadczenia).

Latające burrito jest świetną grą na spotkania towarzyskie. Rozrusza nawet największe marudy, Jeśli będziecie pamiętać, żeby przez rozgrywką zabrać ze stołu wszelkie napoje i przekąski, zgasicie najbliższe świeczki oraz schowacie kota… zabawa będzie wspaniała. A tak na poważnie, gra przysporzyła nam masę ekscytacji i ataków śmiechu. Rozłożenie gry oraz wytłumaczenie zasad nie zajmuje długo, więc perspektywiczni gracze o pamięci złotej rybki nie stracą zainteresowania. Rzucanie burrito w przeciwników przypomni Wam beztroskie chwile ze szkoły, kiedy to graliście w dwa ognie bądź zbijaka. Nie jest to gra, w której można doszukać się jakiejkolwiek fabuły. Jest jednak grą, która wypełni kilkanaście minut czystą zabawą. Materiał, z którego wykonane jest burrito przypomina antystresowe gniotki, jest jednak o wiele bardziej miękki i przyjemne.. w dotytku… na twarzy*. Polecam tę grę na imprezy i luźne spotkania towarzyskie. Spodoba się sporej grupie osób (chyba, że serio ktoś jest ekstra ponurakiem). Nie wyjęłabym tej gry przy odwiedzającej mnie na herbacie babci, ale przy odpowiednim towarzystwie, sprawdzi się perfekcyjnie.

 

*Starajcie się jednak nie rzucać w twarz, bo szkoda oczu. Nikt nie spodziewa się wypadku, ale chodzą po ludziach. Bądźcie uważni 🙂

Sprawdźcie też inne Gry planszowe dla więcej niż 4 osób! W co zagrać dużą grupą? Może znajdziecie inspiracje na majówkowe, imprezowe granie.

PS. Niedługo będziecie mogli zakupić wersję XXL gry – edycję podwórkową!

PS2. Zobaczcie nasze ulubione tło do zdjęć!

latające burrito

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Tindaya - pierwsze wrażenia - plemiona i boskie kataklizmy
Następny The Batman 2022 dostępne na HBO Max