Inkwizycja likwidująca niewygodnych ``heretyków``, przepychanki polityczne, zbrodnie w afekcie, mrok, brud i ubóstwo... I gdzieś w tym wszystkim jesteś Ty, rycerz obdarzony proroczymi wizjami, który wraz z swym wiernym psem pomaga mieszkańcom średniowiecznego Paryża. Oto nowa, całkowicie samodzielna odsłona serii ``Kroniki Zbrodni - Milenium``.
Nie będę ukrywać, że „Kroniki Zbrodni” wydane w Polsce w 2018 roku są do dzisiaj jedną z moich ulubionych gier kooperacyjnych. Hybrydowa mechanika (połączenie gry planszowej i aplikacji na smartfon), wciągające śledztwa i piękna oprawa wizualna sprawiły, że z ogromną niecierpliwością wypatrywałam następnego wydania. Po dodatku „Noir”, Lucky Duck Games wystartowali z kampanią na Kickstarterze, dotyczącą zupełnie nowej serii zatytułowanej „Milenium”. W jej skład będą docelowo wchodziły trzy niezależne części (pamiętajcie, to nie dodatki!), z których pierwsza: „Kroniki Zbrodni: 1400” trafiła już na sklepowe półki. Czy jest równie dobra, co swój pierwowzór? A może nawet lepsza?
Kroniki Zbrodni: 1400 – szybkie wyjaśnienie na czym polega gra, dla tych, co nie znają tej serii
„Kroniki Zbrodni: 1400” to detektywistyczna gra kooperacyjna. Bez względu na liczbę graczy (możesz grać solo lub w towarzystwie) mechanika i cel gry są takie same. Waszym zadaniem jest w jak najkrótszym czasie rozwiązać sprawę kryminalną. Jako średniowieczny, szanowany rycerz detektyw będziecie rozmawiać ze świadkami, przeszukiwać lokacje i próbować ustalić kto stoi za morderstwem oraz jaki był motyw zbrodni. Rozgrywka opiera się na korzystaniu z aplikacji, w której skanuje się kody QR z odpowiednich kart. Np. jeśli wiemy, że dana postać przebywa w więzieniu to najpierw skanujemy kartę więzienia, a następnie kartę postaci, by móc z nią porozmawiać. Jeśli chcemy zapytać ją o konkretną rzecz, skanujemy kartę danej kategorii przedmiotu lub konkretny obiekt.
Na kartach poza obrazkami i kodami QR nie ma żadnych treści. Te pojawiają się wyłącznie w aplikacji, ale dzięki temu jedna karta może być wykorzystana na bardzo wiele sposobów. W jednym scenariuszu karta „biżuteria” może być pięknym naszyjnikiem z pereł, a w innym złotym pierścionkiem. Do tego różne postacie będą na takie karty inaczej reagować.
Nie ma tu żadnego podziału na role, więc rozgrywka odbywa się tak naprawdę nad stołem. Musicie wspólnie ustalać, gdzie udacie się w danym momencie, z kim porozmawiacie i co mu pokażecie, by uzyskać jak najwięcej informacji. Każde przesłuchanie świadka i przeszukiwanie miejsca przestępstwa oznacza upływ 5 minut, a przejście do innej lokacji – 20 minut. W niektórych momentach występują zdarzenia uzależnione od pory dnia, więc upływ czasu jest tutaj istotny i odczuwalny. Na koniec każdego scenariusza należy złożyć raport końcowy, czyli odpowiedzieć na kilka szczegółowych pytań.
Charakterystycznym punktem „Kronik Zbrodni: 1400”, tak jak i poprzednich odsłon jest opcjonalna wirtualna rzeczywistość. Średnio dwa razy na każdy scenariusz można przeszukać daną lokację oglądając ją w trójwymiarze na smartfonie. Widzimy wtedy cała scenę, a naszym zadaniem jest wybranie takich kart kategorii obiektów, które naszym zdaniem będą istotnymi poszlakami. Jeśli mamy gogle VR możemy włożyć do nich smartfon i jeszcze lepiej zagłębić się w grze.
Z uwagi na to, że celem jest rozwiązywanie spraw, musicie pamiętać, że to raczej pozycja na raz – nie będziecie do niej zaglądać ponownie po przejściu wszystkich scenariuszy, chyba, że pójdzie Wam w nich wybitnie źle ;-).
Kroniki Zbrodni: 1400 – nowości względem poprzednich odsłon
Po pierwsze delikatnej metamorfozie uległa główna plansza. Teraz jest ona mniejsza (niestety już nie z grubej tektury, ale papieru) i podzielona na pola czerwone i niebieskie. Na polach czerwonych układamy karty przedmiotów, które faktycznie udało nam się znaleźć, czyli takie odkryte na miejscach zbrodni lub otrzymane od kogoś. Na niebieskich zaś kładziemy przedmioty, o których jedynie usłyszeliśmy (czyli nie mamy ich jeszcze fizycznie) i o które możemy pytać w trakcie przesłuchiwań. Ma to sens!
Ponieważ w 1400 roku nikt nie słyszał o telefonach komórkowych, logiczne jest, że należało nieco zmienić mechanikę korzystania z asystentów. Abelard mieszka w pałacu razem ze swoją rodziną, wśród której znajdziemy trzech speców: stryja specjalizującego się w pismach i religii, siostry znającej się na wyrobach rzemieślniczych i brata, który jako szpieg na usługach króla wie sporo o mieszkańcach Paryża. By skorzystać z ich pomocy należy po prostu udać się do domu, czyli lokacji startowej.
Moją ulubioną nowością jest karta psa Percevala, czyli naszego wiernego towarzysza. Pieskowi można dać powąchać dany przedmiot z nadzieją, że podąży za tropem. Dzięki temu możemy dowiedzieć się w jakiej lokacji znajduje się np. właściciel obiektu albo wskazać osobę z nim powiązaną. Nie na każdą kartę pies odpowiednio zareaguje, bo też i nie na każdym obiekcie wyczuwalny będzie jakiś zapach. Realizm 100%!
Bardzo ciekawym dodatkiem, który stanowi niejako podpowiedź do wydarzeń z jakimi zetkniemy się w scenariuszu są karty wizji. Odsłania się je na początku scenariusza. Reprezentują one prorocze sny Abelarda. Dzięki nim łatwiej jest dojść do pewnych konkluzji, choć bez zagłębiania się w historię nic z tych obrazków nie wyciągniemy.
Kolejną nowością jest możliwość podejmowania decyzji w niektórych sytuacjach. Nie są to jakieś częste akcje, ale fajnie, że w ogóle występują i mają swoje konsekwencje.
Kroniki Zbrodni: 1400 – za co możesz je pokochać?
Niezaprzeczalnie jednym z największych atutów gry jest klimat. Chwilę po odpaleniu scenariusza wcale nie siedzisz już w pokoju, ale przemierzasz brudne ulice Paryża, wypytujesz o pewnych oprychów w karczmie, czy oglądasz zwłoki w łaźni. Atmosferę podkręca tło muzyczne oraz malarska oprawa kart lokacji i postaci, a także rzecz jasna sama, mroczna fabuła. Jeżeli podobało Ci się dzieło Umberto Eco, to tutaj na pewno także się odnajdziesz, choć nie ma tu oczywiście aż tak skomplikowanej historii ani długaśnych opisów. Dodam jeszcze, że wcale nie trzeba jakoś specjalnie jarać się średniowieczem, by odnaleźć się w opowieści. Wystarczy, że czuje się po prostu pociąg do spraw kryminalnych. Scenariusze nie są ze sobą powiązane, więc możecie za każdym razem grać w innym składzie albo solo.
Każda ze spraw ma swoje drugie dno i nie brakuje tu ani intryg politycznych, ani wątków religijnych czy romansów. Gra świetnie wodzi nas za nos i nie proponuje banalnych rozwiązań. Poziom trudności nie jest może wysoki – nawet w najtrudniejszym scenariuszu zaliczyliśmy maksymalne 5 gwiazdek, choć raz nie udało nam się znaleźć odpowiedzi na jedno z pytań. Natomiast na pewno „Kroniki Zbrodni: 1400” wymagają skupienia i uważnego czytania/ słuchania ponieważ w każdym odcinku występuje po kilkanaście postaci i jeśli lekko rozproszymy uwagę to możemy przegapić ważny szczegół. Nie nastawiajcie się na jakieś hardkory, przy których trzeba notować co drugi dialog – absolutnie to nie ten typ gry. Warto jednak czytać pomału, jeśli gramy w większym gronie i najlepiej pokazywać na postacie, o których mówi aplikacja, by każdy gracz wiedział kto jest kim.
Mechanikę pokochałam już od pierwszej części. To hybrydowe połączenie tradycyjnych kart z aplikacją jest fenomenalne – można poczuć się tak, jakbyśmy grali w przygodowego point & clicka. Każde odkrycie śladu daje sporo satysfakcji, a rozgryzanie wątków wzbudza wiele emocji. Często już w połowie gry przychodzą nam do głowy różne hipotezy, ale dopiero w samiuśkim finale daje się je jakoś zweryfikować. Jeżeli lubicie dedukować i ustalać chronologię zdarzeń to bez dwóch zdań – jest to pozycja dla Was.
Kroniki Zbrodni: 1400 – co może Ci się tu nie spodobać?
Jeżeli nigdy nie graliście w podobną grę, to powinniście na początku uświadomić sobie, że jest to akurat przykład kooperacji, w której wiele zależy od samego towarzystwa. Jeżeli nie podzielicie się sprawnie zadaniami (np. jedna osoba czyta kobiece role, inna męskie, ktoś inny wyszukuje kart itd.) to może się okazać, że jedyny fun będzie miała osoba najbardziej aktywna, czyli ta, która trzyma smartfon. Jeżeli nie przepadacie za czytaniem i jesteście nastawieni na rozwiązywanie zagadek to „Kroniki Zbrodni: 1400” Was zanudzą – lepiej sięgnijcie po jakikolwiek kieszonkowy Escape Room. Tak naprawdę w tym tytule nie ma wielu zadań do wykonania i o ile mechanika sprawdza się idealnie w trybie solo czy parze, to w większej grupie jesteście trochę puszczeni samopas i nie każdemu się to spodoba.
Drugi „problem” to setting. Rok 1400, zatem średniowiecze, heretycy, inkwizytorzy i… kompletny brak magii. W scenariuszach nie ma żadnych nadprzyrodzonych wątków, choć znajdzie się coś o rytuałach. Jeśli liczycie na jakieś fantasy z potworami to uprzedzam, że tutaj mamy do czynienia wyłącznie z realizmem. Mi to w ogóle nie przeszkadza, ale wiem, że nie każdemu może się to spodobać. Bardziej uniwersalne są na pewno pierwsze „Kroniki Zbrodni”.
Zauważyłam też, że częściej niż w poprzednich odsłonach zastanawialiśmy się, co jest w ogóle narysowane w scenach z przeszukiwaniem. Czy te kilka pikseli to jakaś roślina? Figurka? A może jeszcze coś innego? Początkujący mogą poczuć się skonfundowani nie wiedząc jakie karty kategorii przydzielić rzeczom. Nie jest to coś psującego zabawę, ot detal, na który zwróciliśmy uwagę.
Kroniki Zbrodni: 1400 – Nie są lepsze, ale dla nas okazały się równie dobre
Po „Kronikach Zbrodni: 1400” oczekiwałam, że zaoferują mocny, brutalny klimat. Przecież Inkwizycja kojarzy się z torturowaniem więźniów, polowaniami na czarownice, płonącymi stosami itd. Tutaj takiej brutalności na pewno nie ma – jeśli już to bardzo delikatne wzmianki, co jest niejako zrozumiałe, zważywszy na to, że jest to pozycja dla graczy od 14 lat, a nie dorosłych. Mimo to, bawiliśmy się i tak świetnie. 4 scenariusze główne + 1 wprowadzający przeniosą Was na ok. 5 godzin do średniowiecza. Nie wiem, czy szykują się tu dodatkowe scenariusze, ale jeśli tak to z pewnością chętnie je zakupię.
Nowe mechaniki, zwłaszcza tropiący pies przynoszą lekkie odświeżenie i mam nadzieję, że każda z dwóch następnych odsłon serii Milenium wyewoluuje w równie ciekawy sposób. Może i nie przeżyłam tu jakiegoś efektu wow, chyba głównie z tego powodu, że dobrze wiedziałam, co może mi dać ten tytuł, ale też i nie czułam, by tej przygodzie czegoś brakowało względem poprzednich części. Warto ją zakupić, zwłaszcza, że to produkt w dużej mierze polski.
Kroniki Zbrodni: 1400
-
9/10
-
5/10
-
8/10
-
9/10
-
9/10
Kroniki Zbrodni: 1400 - Podsumowanie
Choć z całej serii Milenium najbardziej zacieram ręce na cyberpunkowe 2400, to podróż do średniowiecza bardzo mi się podobała. Nowe mechaniki pasują do klimatu, wykonaniu nie można niczego zarzucić, a scenariusze są wciągające i nieoczywiste.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- szukasz nietuzinkowej gry kooperacyjnej
- lubisz „grę nad stołem”
- szukasz gry, w którą możesz zagrać sam
- uwielbiasz zagadki kryminalne i bawienie się dedukcją
- jara Cię klimat średniowiecza (choć to nie jest warunek, by móc się tu odnaleźć)
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- nie lubisz gier wymagających używania aplikacji (bez niej się tu nie obejdzie)
- Ty lub Twoi towarzysze, nie przepadają za czytaniem tekstów
- wolisz rozwiązywać klasyczne łamigłówki niż ustalać chronologię zdarzeń i dedukować
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games