Kemet - wczasy w Egipcie

16.08.2021r.

Kemet, czyli o tym, że nie lubię Egiptu, dobra instrukcja to podstawa, a wersje językowe to największe zło tego świata. Zapraszam do lektury!

Ponieważ gra jest już jakiś czas na rynku, nie będę dokładnie omawiać rozgrywki, tylko skupimy się na konkretach.

Najpierw – z czym to porównać? Pierwsza myśl dla mnie to Chaos w Starym Świecie (który jest od tej gry oczywiście lepszy, bo się dzieje w świecie Warhammera, a nie w Egipcie). Gdy już jednak przeboleję, że mitologii egipskiej nie lubię, to w tego Kemeta zagram, bo zły to on nie jest.

To tak: każdy z nas jest Bogiem („uświadom to sobie, sobie”), ma swoich wyznawców, gotowych zrobić dla nas wszystko (żyć, nie umierać!). Jedyny problem to inni, wszechmocni, którzy będą z nami konkurować w wyścigu o punkty zwycięstwa, chyba że weźmiemy dodatek Set, wtedy zakładamy przymierze słabeuszy kontra ten, kto poprowadzi wkurzonego szakala.

Ten dodatkowy tryb rozgrywki to miłe urozmaicenie i bardzo cenię, gdy gra ma różne tryby rozgrywki, warunkiem jest jednak, aby ten podstawowy, pod jaki planszówka była projektowana, był dobry! Dokładać tylko wtedy, gdy jest dobry fundament!

Brak zróżnicowania w początkowych żołnierzach gra próbuje nadrabiać możliwością rekrutacji różnych potworów czy najemników. Związane jest to z systemem kafelków „technologi”, które można kupić. Poza dodatkowymi figurkami mogą dawać różne wzmocnienia, jak tańszy zakup kolejnych, więcej punktów modlitwy, większa siła walki lub zasięg ruchu. Warto więc dobrze dostosować strategię i dobór technologiczny do naszych planów.

Łatwo jednak nie ma, bo część kafelków jest tylko w dwóch kopiach, a reszta unikatowa. Do tego nie możemy kupować, jak chcemy, musimy posiadać piramidę odpowiedniego poziomu i koloru, a tych z dodatkami są aż cztery. Otwiera to dużo możliwości taktycznych i tak naprawdę asymetria tworzy się w trakcie rozgrywki, bo na początku wszyscy są równi.

Na pewno też system licytacji kolejności graczy w rundzie zasługuje na pochwałę: nie ma nic lepszego niż zmienna kolejka! Nawet kosztem utrudniania rozgrywki, bo często się zapomina, kto kiedy wykonuje akcję.

Pora wspomnieć o walce, bo będzie jej sporo. Pozwala na zdobywanie punktów zwycięstwa czy też zajmowanie wartościowych świątyń przez wygonienie z nich innego gracza (na jednym polu może być tylko armia jednego gracza, gdy się pojawia druga, rozgrywamy walkę, aż znowu będzie status quo). Zamiast kostek każdy gracz ma małą talię kart walki. Posiadają one do trzech ważnych statystyk.

Wartość siły – wygrywa ten, co ma więcej (dodaje się też liczbę jednostek biorących udział w starciu oraz bonusy m.in. od potwora, jak jest obecny).
Krew – czyli ilu gości ściągamy przeciwnikowi (niezależnie od wyniku starcia, więc można przegrać, ale kilku gości zabrać ze sobą do piachu).
Pancerz – kontra na krew, czyli o tylu mniej nam zginie.

Zagrywamy je w sekrecie, jednak przez to, że wszyscy mają taką samą talię, oraz to, że jedną dodatkowo odrzucamy, możemy przewidywać i szacować, co tam planuje przeciwnik. Element losowy jest bardzo skutecznie zminimalizowany.

Jest jednak dodatkowa pikanteria, bo są karty boskiej mocy, które też można dorzucić i troszkę pomieszać w starciu, ale o to chodzi! Niejedna z góry przesądzona bitwa w historii kończyła się w niemożliwy sposób.
Same karty walki są też stosowane w licytacji, więc śledzenie, co kto zagrywa, jest bardzo istotne, zwłaszcza jak mamy dobrą pamięć. Złapanie przeciwnika, kiedy wiemy, że pozbył się najbardziej uciążliwych kart, jest bezcenne.

To chyba najlepsze elementy gry mamy omówione. Pora więc poksiężniczkować.

Nie rozumiem dlaczego, ale w Eclipse za karygodny uważam system rozwoju przez to, że może zabraknąć w danej rundzie jakiejś technologii (albo może być ciągle niedostępna). Kompletnie nie akceptuję tego, że nie będę mógł odkryć jakiegoś napędu albo działa tylko dlatego, że nie wylosował się głupi kafelek.

W Kemecie system jest dość podobny, mogę nie zdążyć czegoś kupić, jednak… nie ma tego durnego losowania. Od początku gry wszystko jest dostępne i wiem, że walczymy na zasadzie „kto pierwszy – ten lepszy”. To rozwiązanie akceptuję. Nie jest idealne, ale bardziej uczciwe moim zdaniem.

Walka jest ciekawa, ale nieemocjonująca. Trochę pokerowa rozgrywka, ale przy małych stawkach. Czasem wręcz uciążliwa, bo zostajemy z beznadziejną resztką kart i niewiele możemy zrobić, zwłaszcza jak zaatakują nas po kolei inni gracze. Pomimo że rozumiem ideę zaplanowania i dobrego przygotowania, częściej pokonuje nas wynik „pecha”, a nie taktycznych decyzji przeciwnika.

Kolejny problem to dużo technologii naraz… To jest fajne, jak każdy ma dostęp do tego samego jak w Twilight Imperium, więc łatwo wszyscy się ich uczą. Tutaj przez to, że większość jest unikatowych, ciężko zapamiętać, która co robi, a potem kto co miał, co dawał dany potwór. Często trzeba sięgać po pomoce z opisem wszystkiego albo co chwilę pytać.

Problematyczne przy rozgrywce na więcej osób jest jeszcze takie umieszczenie tych kafelków, aby każdy widział, co jeszcze zostało do zdobycia.

Instrukcja i wersje językowe… Z częścią Emisariuszy lubimy prawniczo podchodzić do zasad, niektóre instrukcje naprawdę to ułatwiają i czasem spędzamy dwadzieścia minut na dywagowaniu i przeszukiwaniu internetów, bo może ktoś miał taki sam problem. Najgorzej, gdy problem występuje tylko w rodzimej wersji językowej, bo ktoś zbyt poetycko dokonał tłumaczenia zamiast trzy razy z rzędu napisać, że nie wolno.
Przez wzgląd na nasze podejście wspominam o tym, aby wziąć na to poprawkę przy czytaniu instrukcji. Mogą tu się łatwo pojawiać wątpliwości i różne interpretacje zasad.

Z czekaniem na swoją kolej nie jest najgorzej nawet w rozgrywce pięcioosobowej. Każdy robi po jednej akcji, więc nie trwa to specjalnie długo. Najgorzej może być, jak będzie kilka walk z rzędu, w których nie uczestniczymy, wtedy możemy wrzucić posta na Instagrama. Jakoś specjalnie się nigdy nie nudziłem, a to dobrze.

Pora się otrzepać z piasku, poprawić się w siodle na wielbłądzie i ruszać dalej odkrywać tajemnice piramid.

Samego Kemeta z kompletem dodatków oceniam jako kolejną dobrą grę. Sam bym jej na stole nie rozłożył, ale będąc w gościach można z przyjemnością zagrać.

Szukasz tej gry? Sprawdź Kemet na Planszeo

Szóstek!

Śląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska Księżcznika

Galeria

Rozłożenie na pięć osób... i ucięte zdjęcie :P Kemet Wyścig kapłanów, czyli ta gra może zająć dużo miejsca Kemet Kamień, papier, słoń, wąż! Kemet Set Kemet Szybko budować świątynię! Kemet Nie ma odwrotu! Kemet

Zapraszam do kontaktu oraz współpracy wydawców dużych i małych, twórców i fascynatów gier planszowych poprzez e-mail slaskaksiezniczka Małpa gmail Kropka com lub bezpośrednio na .

Strona wykorzystuję pliki cookies w celu analizy ruchu na stronie, funkcji społecznościowych oraz narzędzi marketingowych. Szczegóły znajdziesz w polityce cookies.
Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Tak | Nie