czwartek, 3 listopada 2016

GRAND AUSTRIA HOTEL: Klient nasz Pan - recenzja gry.

Grand Austria Hotel to z pewnością jeden z hitów ubiegłorocznych targów w Essen. Gra autorstwa włoskiego duetu Virginio Gigli (Egizia) - Simone Luciani (Tzolkin, Marco Polo) narobiła trochę zamieszania wśród eurograczy, dlatego też trafiła i na nasz radar, bo bardzo lubimy dobre euro. 

Poza tym mamy do niej sentyment. Tegoroczny urlop spędziliśmy w Wiedniu. Te prawie dwa tygodnie spędzone w mieście, w którym toczy się akcja gry, wywarło na nas ogromne wrażenie. Nic więc dziwnego, że mocno trzymaliśmy kciuki za wydawnictwo Lacerta, żeby polska edycja w końcu ujrzała światło dzienne. Warto było czekać? Zatem zapraszam do naszej recenzji.




CO ZAWIERA GRA

Całość zamknięta jest w dużym pudle. Wewnątrz znajdziemy masę komponentów, które naprawdę sporo ważą. Mamy dwie plansze główne. Jedna ze 5 stoliczkami, przy których siedzą sobie goście, a w tle widoczny jest przepiękny pałac Hofburg (swoją drogą warto go odwiedzić). Druga plansza to plansza akcji, na której umieszczać będziemy kości. Poza tym każdy gracz dysponować będzie swoją indywidualną dwustronną planszą hotelu, na której to będzie rozwijał swój interes. Dodatkowo mamy mnóstwo kart (gości, personelu, polityki), mnóstwo kafelków, a do tego od groma drewna.

Wewnątrz pudełka nic się nie dzieje. Ot biały, cienki karton i nic więcej. Zatem woreczki strunowe, tudzież pudełeczka/organizery, etc. będą koniecznością. Należy pochwalić wykonanie komponentów. Bardzo dobrej jakości karton, z którego jest zrobione są wszystkie plansze i wszelkiego rodzaju kafelki, dobrej jakości karty o standardowej wielkości (pasujące koszulki to 59 x 92 mm), no i sporo drewna.

Warto wspomnieć o wykonaniu gry. Jest naprawdę dobrze i wszystkie elementy wykonane zostały na wysokim poziomie. Nie ma tutaj takiej często dziwnej polityki, że część elementów to pierwsza klasa a część jest nieporozumieniem (vide: planszetki gracza w Terraformacji Marsa czy plansze w Quadropolis). Nie, tutaj wszystko od początku do końca trzyma wysoki poziom.

Muszę pochwalić instrukcję. Jedna z lepszych, z jakimi miałem do czynienia. Nie wiem czy to zasługa pana Simone Lucianiego, którego Marco Polo ma chyba najlepszą znaną mi instrukcję. Pomimo, że reguł gry jest sporo, ale zostały podane na tacy w sposób bardzo przystępny, ze szczyptą humoru, nie pozostawiając w zasadzie żadnych niedomówień, chociaż chochlik drukarski swoją robotę wykonał i w przygotowaniu gry zabrakło jednego stwierdzenia (każdy gracz otrzymuje również jeden znacznik wina).

CEL GRY

Wyobraźmy sobie Wiedeń w pełni swojego rozkwitu. Stolica cesarstwa, ważny ośrodek kulturalny Europy, no i my. Właściciele kawiarni przy niewielkim hotelu. W naszych skromnych progach zawitają różne persony, mniej i bardziej ważne. Nie zabranie również mało wymagających turystów. Naszym zadaniem będzie zaspokojenie ich potrzeb a także znalezienie odpowiadającego im pokoju w naszym hotelu. Oczywiście nie robimy tego sami. Musimy zatem zatrudnić odpowiedni personel, który może nam wydatnie pomóc w przekształceniu naszego hoteliku w Grand Austria Hotel.

W trakcie gry zatem będziemy zwiększać liczbę dostępnych pokoi w naszym hotelu i sukcesywnie rozlokowywać tam gości. Wszystko przekładać się będzie na odpowiednią zdobycz punktową punkty. Tradycyjnie, ten kto zdobędzie najwięcej punktów na koniec gry, ten okaże się zwycięzcą.



PRZYGOTOWANIE GRY



Przygotowanie gry zajmuje trochę czasu, zwłaszcza na początku, gdy człowiek jeszcze nie bardzo orientuje się, co, gdzie i jak położyć. Z czasem wszystko staje się prostsze, ale tak czy inaczej kilka minut na przygotowanie gry trzeba poświęcić.

Wszystko sprowadza się do wyłożenia odpowiednich elementów (kart, kafelków) na odpowiednich miejscach na planszach. Dodatkowo każdy gracz zostaje wyposażony w zestaw startowy. Wszystko to znajdziemy w instrukcji, która na początku naszej przygody z Grand Austria Hotel będzie nieodłączną przyjaciółką.








PRZEBIEG GRY


Generalnie rozgrywka odbywa się na kilku płaszczyznach. Przede wszystkim zapraszamy do siebie odpowiednich gości, których trzeba właściwie uraczyć. Co to znaczy właściwie? Ano, każdy z tychże gości posiada swoje wymagania (nazwijmy to) kulinarne. Jeden zadowoli się kawą i ciachem, a inny musi dostać i kawę i wino i ciacho. Zatem musimy poczynić odpowiednie przygotowania, żeby takowe  frykasy mu dostarczyć. Jeśli nam się uda takiego gościa zadowolić, to możemy mu zaoferować pokój w naszym hotelu. Oczywiście, jeśli mamy takowy pokój do dyspozycji. Zatem uprzednio musimy nasz pokój przygotować. Klientela jednakże jest wymagająca, zatem nasi goście nie zajmą dowolnego dostępnego pokoju, tylko taki, którym im przypasuje (innymi słowy kolor gościa musi się zgadzać z kolorem pokoju). Jedynie turyści są mniej wymagający i zadowolą się każdym pokojem. A nad wszystkim czuwa oczywiście służba, której trzeba uprzednio zapłacić za wykonywaną pracę. W zamian za to potrafią się odwdzięczyć pewnymi pracami na rzecz hotelu, dzięki czemu obsługa gości hotelowych stanie się łatwiejsza.

Zatem widać jak na dłoni, że mamy do przeprowadzenia szereg akcji, przy czym w każdej z rund mamy do wykonania dokładnie dwie z nich. Musimy przede wszystkim zaprosić do siebie gości, a następnie zadbać o odpowiednie zaopatrzenie w kawę, wino, ciacho i strudle. Musimy przygotować pokoje. Musimy w końcu zatrudnić ludzi do pomocy.

Sęk w tym, że o tym, jakiej to akcje możemy wykonać, a także ile razy możemy to zrobić decydują kości. Tak właśnie, zwykłe kości k-6, którymi rzucamy na początku każdej z siedmiu rund. W zależności od liczby graczy, różna jest liczba tych kości, np. w grze dwuosobowej rzucamy dziesięcioma kośćmi, a w przypadku czterech osób – czternastoma. Oczywiście układ kości no nie zawsze nam pasuje. Zatem autorzy gry zaproponowali nam dość sprytny sposób pasowania, który w telegraficznym skrócie polega na tym, że gracz otrzymuje prawo ponownego przerzucenia kości, po uprzednim odłożeniu jednej z nich.

Podczas gry musimy zatem skupić się na kilku rzeczach. Po pierwsze, właściwa obsługa gości, która skutkuje przeniesieniem takiego delikwenta z kawiarni do pokoju. Zadowolony gość z pewnością nam się odwdzięczy. A to możemy przygotować dodatkowy pokój, a to otrzymamy dodatkowe punkty zwycięstwa, a to możemy za darmochę zatrudnić personel.

Druga sprawa to odpowiedni dobór personelu. Każda taka persona posiada unikatowe cechy, które potrafią mocno ułatwić życie. Jedne z nich są stałe, inne okresowe (raz na rundę) a inne jednorazowe. Trzecia sprawa to karty polityki i żetony Cesarza (losowane po 3 przed każdą partią). Pierwsze wprowadzają dodatkowe zadania, których wypełnienie skutkuje zdobyciem punktów zwycięstwa, drugie natomiast wykorzystywane są podczas trzech punktacji w czasie gry. Po trzeciej, piątej i siódmej rundzie sprawdzamy położenie znacznika każdego z graczy na torze Cesarza, i w zależności od tego gdzie się znajduje, możemy coś zyskać lub też stracić.

Ostatnia rzecz to swoisty patchwork na planszy hotelu. Musimy przygotowywać hotele, ale robić to z głową. Pokoje tworzą pewne grupy (kilka pokoi w tym samym kolorze połączonych ze sobą). Za zamknięcie takiej grupy (we wszystkich pokojach znajdują się goście) otrzymujemy stosowne bonusy punktowe.

Jest dość zwięzły opis całej rozgrywki i w zasadzie przekazuje jedynie jej zarys. Oczywiście całość jest trochę bardziej skomplikowana, jednakże zasady, tak czy inaczej, nie są specjalnie trudne.

ZAKOŃCZENIE GRY

Gra kończy się w momencie, gdy zostanie rozegrana siódma runda. Podliczamy punkty zdobyte za karty personelu, za zajęte pokoje, za posiadaną gotówkę i frykasy pozostawione w kuchni. Niestety każdy nieobsłużony gość w naszej kawiarni kosztuje nas minus 5 punktów.

W tzw. międzyczasie, czyli na końcu 3,5 i 7 rundy ma miejsce punktowanie Cesarza. Może nam ono przynieść sporo korzyści, ale jeśli nie zadbaliśmy o prestiż u Cesarza – może nas to również słono kosztować.

WRAŻENIA

Nie ma co, Grand Austria Hotel to gra, która idealnie wpisuje się w nasze ostatnie upodobania. Mamy do czynienia z klasycznym euro, w którym klimatu tyle, co kot napłakał. W żaden sposób nie zmienia to naszego postrzegania tego tytułu. Gra jest dobra, rzekłbym nawet bardzo dobra.

To co rzuca się w oczy od samego początku, to ogrom losowości. W zasadzie na każdym kroku czyhają na nas niespodzianki, które gotuje nam los. Mamy kości, które bywają kapryśne i często nie odpowiadają naszym planom. Mamy również karty. Wydawałoby się zatem, że będziemy mieli swoisty chaos i znalezienie się w nim nie będzie łatwą sprawą. Po części tak jest. Grand Austria Hotel jest dość wymagającym tytułem. Rozgrywka przebiega na kilku płaszczyznach i musimy myśleć wielotorowo. Zarządzanie gotówką i kulinariami, przygotowywanie pokoi i rozlokowywanie w nich gości, zatrudnianie personelu, zdobywanie prestiżu u Cesarza. Mamy sporo decyzji do podjęcia.



Celem samym w sobie jest przecież zdobywanie punktów, a te czają się niemalże na każdym kroku i musimy tak lawirować, żeby uzbierać ich jak najwięcej. Dlatego też chcąc nie chcąc jesteśmy zmuszeni do optymalizacji swoich ruchów, tak żeby w każdej swojej kolejce móc zrobić jak najwięcej, żeby budować swoje mini kombosiki, które pozwolą na kilka rzeczy na raz na zasadzie, zatrudniam pomoc, ona daje mi cztery kawy, które umieszczam na karcie moich gości, co umożliwi mi ulokowanie w odpowiednich pokojach, a dzięki temu uzyskam kolejny bonus w postaci kolejnych kosteczek (np. z winem), co umożliwi mi przeniesienie do hotelu kolejnego gościa, który to umożliwi mi dobranie nowych kart personelu i zatrudnienie jednej osoby (korzystając z jej możliwości), etc. Cała gra to właśnie takie kombinowanie.


Naszą strategię budujemy w pewnym stopniu bazując na kartach polityki (dają one sporo punktów graczowi, który pierwszy spełni ich wymagania), czy też naszym personelu (przynoszą punkty na koniec gry). Oczywiście musimy dbać o układ pokoi w hotelu (za odpowiednio „uszyty” patchwork potrafimy zgarnąć troszkę profitów). Musimy jednakże pamiętać o kapryśnych kościach oraz o losowo pojawiających się gościach. Te dwa czynniki sprawiają, że do gry musimy podchodzić bardziej taktycznie i dostosowywać swoje ruchy do aktualnej sytuacji. Mamy 7 tur, a w każdej 2 akcje. Zatem cała gra to jedynie 14 akcji, podczas których będziemy musieli wycisnąć z gry jak najwięcej.



Wszystko to sprawia, że z pewnością pojawi się paraliż decyzyjny, czyli downtime niemalże pewny. Dlatego też mam pewien problem ze skalowalnością. O co chodzi? Rozgrywka nie należy do krótkich. Gra w dwójkę będzie trwała 1,5-2h. Przy grze w większym składzie będzie jeszcze dłuższa. Oczekiwanie na swoją kolejkę  zaczyna się strasznie dłużyć. Z drugiej strony im więcej osób, tym większa liczba kości użytych w grze, a to zwiększa nasze możliwości na wykonanie odpowiadającej nam akcji. Większa liczba osób, to również większa zmienność kart gości. Tak czy inaczej mając świadomość pewnych ograniczeń  związanych z grą w mniejszym składzie, najlepiej grało nam się w dwójkę. 

Grand Austria Hotel jak widać oznacza się wysoką regrywalnością. Związane jest to z wszechobecną losowością już na etapie samego przygotowania gry – losowe karty polityki oraz kafelków Cesarza, dobór kart personelu (z pomocą mechanizmu draftu), dwustronna plansza hotelu. Do tego dochodzi przecież losowe pojawianie się gości hotelowych. Wszystko to sprawia, że każda partia jest zwyczajnie unikalna i za każdym razem cała zabawa będzie wyglądała nieco inaczej.

Osoby lubiące ogrom interakcji raczej nie uświadczą jej w Grand Austria Hotel. Ta sprowadza się do walki o nagrody z kart polityki tudzież podbierania kart gości. Mamy do czynienia ze swoistym wyścigiem, w którym nie mamy jak podłożyć sobie świń.
Obcowanie z Grand Hotel Austria jest bardzo ciekawym doświadczeniem. Pomimo dość prostych zasad, ich zastosowanie wymaga jednakże sporo wysiłku intelektualnego. Dlatego też przeznaczona jest raczej dla bardziej doświadczonych graczy. Są gry, w których ogrom losowości w zasadzie zabija grę. Tutaj jest zupełnie inaczej. To losowość sprawia, że gra jest emocjonująca, że nie wpadamy w rutynę i niemalże przez cały czas zmuszeni jesteśmy do modyfikacji naszej strategii. Nie raz i dwa mieliśmy sytuacje, że wszystko szło nie tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Trzeba było zatem nawet w tych niesprzyjających znaleźć coś, co można by było wykorzystać. Bardzo mi się to podoba.

Warto było zatem czekać na polskie wydanie Grand Hotel Austria. Panowie Virginio Gigli i Simone Luciani wykonali kawał dobrej roboty. W wyniku ich pracy otrzymujemy znakomitą grę, która pomimo dość długiego czasu rozgrywki, zapewnia dobrą rozrywkę. Zdecydowanie polecamy.

PLUSY:

+ ogromna regrywalność,
+ piękne wykonanie,
+ w sumie dość proste zasady,
+ mechanika gry sprawdza się w praniu,
+ bardzo dobrze napisana instrukcja,
+ kilka dróg odniesienia zwycięstwa,

MINUSY:

- możliwy paraliż decyzyjny, a przez to gra potrafi się dłużyć. Naprawdę dłużyć.




Liczba graczy:  2-4 osoby
Wiek: od 12 lat 
Czas gry: od ok. 120 minut
Rodzaj gry:  gra strategiczna, gra ekonomiczna 
Zawartość pudełka:
* 1 plansza akcji,
* 1 plansza główna,
* 4 dwustronne plansze hotelu,
* 56 kart gości,
* 48 kart personelu,
* 12 kart polityki,
* 4 karty pomocy,
* 9 żetonów tur,
* 1 drewniany znacznik tur,
* 84 żetony pokoi w 3 kolorach,
* 120 drewnianych znaczników dań i napojów,
* 14 kości,
* 24 drewniane znaczniki graczy,
* 12 żetonów cesarza,
* 1 żeton kosza,
* 4 żetony punktów zwycięstwa
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Lacerta
Cena: 120-160 zł



Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Lacerta za przekazanie gry. 


Lacerta


Grę można kupić w sklepie Planszóweczka.pl

Galeria zdjęć:














1 komentarz: