Glory: Droga do chwały – recenzja!

Materiał reklamowy: Gra Glory: Droga do chwały została przekazana do recenzji przez wydawnictwo Strategos Games. Zapewniamy, że wydawca w żaden sposób nie ingerował w treść oraz wnioski zawarte w poniższym materiale / artykule.
Projekt
Dominik Mucha,
Marcin Wisthal
Ilustracje
Kilku artystów
Liczba graczy
1-4
Czas rozgrywki
60-150 min.
Wydawca
Strategos Games
Rok wydania
2021
Ocena BGG
7.8 / 10
Moja Ocena
8.0 / 10
Wykorzystane Mechaniki: worker placement | set collection |dice rolling | card management
Sprawdź, co oferuje Glory: Droga do chwały
  • Bardzo udaną symbiozę tematu, klimatu i mechaniki,
  • Ładne wykonanie oraz tematyczną, estetyczną oprawę wizualną,
  • Połączenie euro klasyki, czyli worker placement + set collection,
  • Sporą regrywalność wynikającą z kilku strategii, dwóch wariantów rozgrywki oraz licznych pomocników, modyfikatorów oraz kart,
  • Ciekawy i emocjonujący, ale też zaskakująco strategiczny system walki.

.

Paweł Dołęgowski
Blog Stare Kości

Jeśli doceniasz naszą pracę,
wesprzyj nas w dążeniu do perfekcji! Postaw mi kawę na buycoffee.to

Bardzo przepraszam, ale nie mam czasu na opis strony z racji tego, że ciągle gram, a jak nie gram to piszę… i tak non stop. Gry planszowe to moja pasja, dlatego uprawiam je z powodzeniem od niemal dekady. Pisanie to wielka przyjemność, ale też krew, pot i łzy.

To również potrzeba dzielenia się planszówkowym doświadczeniem, z którym nierozerwalnie związane są emocje i odczucia towarzyszące ogrywaniu kolejnych tytułów.

Zapraszam Was w sentymentalną podróż do czasów minionych, pełnych rycerskiego patosu, religijnego fanatyzmu, zacofania i dotrzymującej im kroku powszechnej ciemnoty. Pomimo wspomnianych przywar, średniowiecze w oczach dziecka budzi zazwyczaj szczery zachwyt. Tak było ze mną, ba… nadal jest! Epickie potyczki, rycerze, odwaga i honor — czy obdarzonemu wybujałą wyobraźnią siedmiolatkowi do szczęścia potrzeba czegoś więcej? Bardzo niewiele, raptem sporej wielkości podłogi (pola bitwy) i od groma plastikowych żołnierzyków. Bez nich nie będzie honorowych potyczek i epickich bitew. Towarzyszącej im rozbudowy grodów oraz powszechnych – zdaniem zafascynowanego średniowieczem siedmiolatka – turniejów rycerskich 🙂 . Na szczęście rycerzy miałem ci ja dostatek.

Wiele lat później, za sprawą dziecięcych pasji syna, wspomnienia odżyły raz jeszcze, a ostatnio – co nader zaskakujące – po raz wtóry, tym razem w zaskakujących okolicznościach, za sprawą Glory: Droga do chwały. Crowdfundingowego rycerskiego eurasa, wydanego w 2021 roku nakładem Strategos Games, przy wsparciu kilkuset przyszłych pasowanych rycerzy.

Glory: Droga do chwały to strategiczna gra euro, przenosząca nas do czasów popularnych, bardzo prestiżowych turniejów rycerskich. Stajemy tam w szranki z innymi graczami oraz plejadą średniowiecznych osobistości, na czele z Zawiszą Czarnym, Ryszardem Lwie Serce czy Władysławem Jagiełło. Turnieje rycerskie gwarantują spory zastrzyk adrenaliny oraz szansę na zdobycie chwały, bez której żaden prawdziwy rycerz długo w kulbace nie wysiedzi. Choć zapewne dłużej, aniżeli po słusznej porcji grochu z kapustą. Na szczęście przed przystąpieniem do turnieju, znajdziemy trochę czasu na pozyskanie cennych sojuszników, niezbędnego ekwipunku oraz jakże ulotnego prestiżu. W podobny sposób wzmocnimy również siłę, wiarę oraz ciężar wychudzonej sakiewki. Wyprawimy się na handel, wpadniemy w sidła nic nieznaczącego romansu lub poważnej miłosnej kabały. Dla sławy, w imię honoru, albo z powodu ludzkiej głupoty — wybór pozostawiam Wam!

Właściwą część recenzji zaczniemy pochwałami jakości wykonania oraz wyglądu Glory: Droga do chwały. Trzeba przyznać, że pomimo pewnych opóźnień, finalny produkt, który trafił w ręce graczy, prezentuje się więcej niż dobrze. Choć nie jestem pewny, czy słowo „dobry” w pełni oddaje wrażenia towarzyszące obcowaniu z grą.

Pudełko wypełnione jest niemal po brzegi, mnogością tekturowych zasobów, a także wszelkiego rodzaju planszami oraz planszetkami. Płótnowanymi, trwałymi kartami oraz drewnianymi znacznikami graczy w kształcie rycerzy. Metalowymi monetami, których próżno szukać w retailowym wydaniu gry, ale przede wszystkim zestawami klimatycznych customowych kości, do użycia w trakcie turniejów oraz potyczek. Nie jednym czy dwoma, ale czterema, po jednym komplecie na gracza – brawo Strategos Games!

Strona wizualna gry zaskakuje czytelnością, spójnością i estetyką. Ciekawe tematyczne ilustracje dodają jej barwy i smaku. Nawet drobna wpadka z kolorystycznym rozjazdem żetonów prestiżu nie mogła popsuć wysokiej oceny za styl. Styl, za którym nieśmiało podąża klimat, skoncentrowany na oprawie, detalach oraz angażującej fazie walki. I choć to nie kości nadają tonu grze, tylko stary, dobrze znany worker placement, czyniąc z niej niemal klasycznego eurasa, to właśnie mechaniczno-tematyczna symbioza, stanowi w dużym stopniu o wartości gry.

Najwyższa pora wyjaśnić, jak działa Glory: Droga do chwały. Rozgrywka podzielona jest na 3 rundy, każda z nich ma pięć faz. Po zakończeniu trzeciej rundy rozgrywana jest dodatkowa faza wypraw, po której następuje podliczenie punktów zwycięstwa.

Rundę zaczynamy klasycznym worker placementem. Gracze naprzemiennie wysyłają swoich rycerzy (meple) na pola planszy, wykonując przypisane do nich akcje. Pozyskują w ten sposób zasoby, cennych sojuszników, jeszcze cenniejsze karty oraz prestiż zapewniający subtelną przewagę w walce. Kiedy desygnujemy na planszę wszystkich workerów, rozpoczyna się faza wypraw, w której każdy z graczy ma okazję zagrać do 3 kart z ręki. Karty dzielą się na trzy decki, pierwszy — oparty na potędze miłości — zapewnia łatwe punkty, zasoby oraz prestiż. Drugi pozwala odpłatnie nabyć cenne relikwie, lepszego wierzchowca, zbroję, prestiż albo punkty. Trzeci — najtrudniejszy, gwarantuje nagrody za czyny godne prawdziwego męstwa. Zasadniczo chodzi tu o zwycięstwa w okazjonalnych potyczkach, jakich w drodze na turnieje doświadcza każdy szanujący się mistrz miecza i lancy. Jest jeszcze czwarty deck, złożony z kart celów. Większość z nich ujawnimy (zagrywamy) i rozpatrzymy dopiero w trakcie końcowego punktowania.

Trzecia faza gry — nazywana porządkową, aktualizuje kolejności graczy, zapewniając przy tym dochód, a także możliwość odświeżenia użytych wcześniej żetonów relikwii oraz sojuszników. W czwartej równie krótkiej co trzecia, gracze podejmują strategiczne decyzje w kwestii rozstawienia oraz wyborze rywali w nadchodzącym turnieju lub turniejach, w zależności od rozgrywanego trybu gry.

Ostatnią, za to najbardziej emocjonującą i chyba najdłuższą fazą rundy, jest sam turniej. Crème de la crème rozgrywki, cel oraz nagroda w jednym – walka! Gracze przystępują do niej w kolejność drabinki turniejowej. Na każdy pojedynek składają się z 2 lub 3 najazdy (potyczki). Walka kończy się drugim zwycięstwem jednej z walczących stron. Każdy najazd to sekwencja następujących po sobie czynności, rozpatrywanych w całości (walka z botami) lub naprzemienne (w walkach z innym graczem). W ramach tych czynności najpierw dobieramy kości walki, następnie nimi rzucamy, a jeśli mamy pecha i wypadnie łajno, możemy je przerzucić, płacąc za to – a jakże by inaczej – wiarą.

Na tym etapie kończy się losowość, a zaczyna czysta optymalizacja. Kości oraz siłę można niemal dowolnie modyfikować za pomocą posiadanych sojuszników i relikwii. Teoretycznie poszczególne najazdy, a także całą walkę, możemy zakończyć na dowolnym etapie. Ma to sens, jeśli nie mamy większych szans na zwycięstwo. Dzięki temu zachowamy zasoby oraz gotowe do użycia modyfikatory. W przeciwnym razie walczymy do upadłego, wierząc w swoje taktyczne zdolności oraz przewagę, jaką zapewnić nam mogą posiadani pomocnicy i relikwie. W ten oto sposób rozstrzygany jest każdy turniejowy pojedynek, aż do wyłonienia zwycięzcy. Uczestnicząc w turnieju złożonym z kilku walk, musimy pamiętać, że użyte relikwie oraz sojusznicy wrócą do nas dopiero po kolejnej fazie odświeżenia, a wykorzystane w najazdach zasoby przepadają. Warto również wspomnieć o pojedynkach poza turniejowych, które są efektem zagrania odpowiednich kart i podlegają takim samym zasadom.

Po zakończeniu ostatniej fazy gry przeprowadzane jest finałowe punktowanie. Do posiadanych wcześniej punktów (za pojedynki, żetony i karty), dodajemy punkciki za cele (wspólne oraz prywatne), a następnie sumujemy. Zwycięzcą zostaje ogłoszony ten z graczy, który zdobył ich najwięcej.

No dobrze, zasady są Wam już wystarczająco znane, ale co dalej? Czy gra jest zajebista, a może to po prostu jeden z wielu przeciętnych eurasów, lub co najgorsze, kolejna crowdfundingowa wydmuszka? Nasuwa się podstawowe pytanie, czy, a jeśli tak, to co Glory może Wam zaoferować? Hm… po dłuższym zastanowieniu, jest tego całkiem sporo. Zacznijmy od mechaniczno-tematycznej symbiozy. Niezwykle udanego połączenia warstwy ekonomicznej, ze średniowieczną tematyką i namacalnym klimatem. Do tego niemały wybór zasobów, sojuszników, relikwii oraz kart, gwarantujących strategiczną różnorodność oraz regrywalność.

Na szczęście turnieje, choć dla gry istotne, nie determinują jedynej słusznej strategii. Punkty zdobywamy na kilka innych sposobów, za sprawą pojedynków, sojuszników, kart akcji, czy końcowych celów gry. Te ostatnie pomagają graczom ukierunkować rozgrywkę, stanowiąc przy tym solidne źródło punktów, ale ich realizacja bywa sporym wyzwaniem.

Na szczególną uwagę zasługuje przemyślany system walki, oddający w pewnym stopniu ducha rycerskich pojedynków. Oparty wprawdzie na kościach, lecz pozbawiony nadmiernej losowości. Tak za sprawą przerzutów, jak i ciekawych, różnorodnych modyfikatorów. Poczucie kontroli oraz lekki dreszczyk emocji to bardzo ciekawe i satysfakcjonujące połączenie. Przy czym rola kości nie sprowadza się do nudnego zadawania obrażeń. Kluczowy jest ich kolor (czarny, biały i czerwony) oraz liczba (0-3), uzależniona od posiadanego ekwipunku oraz siły. Kości symbolizują militarny potencjał, lecz siła graczy w trakcie walki jest sumą maksymalnie trzech z nich, po jednej najwyższej z koloru. Ich liczba nie determinuje więc wygranej, zwiększa jedynie jej prawdopodobieństwo.

Robi się jeszcze ciekawiej, kiedy dodajmy do tego dwa warianty rozgrywki, tak odmienne, jeśli chodzi o feeling gry oraz fazę turniejów. Pierwszy bardziej emocjonujący, ale odczuwalnie dłuższy, oparty na bezpośredniej interakcji między graczami, oraz drugi, koncentrujący nasze wysiłki na euro optymalizacji, zarządzaniu ryzykiem i zasobami. Oba świetne, oba zdecydowanie warte ogrania.

Warto również wspomnieć o kartach, niepozornym, ale niezwykle istotnym elemencie Glory. Cieszy ich różnorodność oraz strategicznych charakter. To jeden z moich ulubionych aspektów rozgrywki, o który trwa nieustanny wyścig. Są alternatywnym źródłem zasobów i punktów, a przede wszystkim jedynym sposobem zdobycia naprawdę cennych sojuszników, najlepszego ekwipunku oraz unikalnych relikwii.

Jeśli grze czegokolwiek brakuje, to chyba jedynie asymetrycznych umiejętności frakcji. Po rozegraniu niespełna dziesięciu partii, defektów mechanicznych nie zaobserwowałem, co nie oznacza, że gra jest całkowicie pozbawiona błędów. Pojawiły się niewielkie problemy z ikonografią, wątpliwości związane z instrukcją (kilka niedopowiedzeń, niejasności i błędów merytorycznych) oraz kłopoty z poprawnym zrozumieniem struktury walki, szczególnie w wariancie konfrontacyjnym. Errata lub/i FAQ byłyby mile widziane. Jeśli powstały – brawo, jak nie, to wydawca powinienem się o to zatroszczyć.

Na szczęście wspomniane drobnostki nie mają większego wpływu na odbiór gry ani szeroko rozumianą regrywalność, której w Glory: Droga do Chwały z pewnością Wam nie zabraknie. Składa się na nią szereg elementów, od trybów gry, przez ogrom karty, akcji oraz sojuszników, po bardzo ciekawy pomysł rywalizacji turniejowej, opartej na dużej różnorodności przeciwników. Rycerstwo podzielone jest według pozycji i prestiżu, co wpływa na ich siłę, umiejętności oraz potencjalną zdobycz punktową.

Glory działa w każdym układzie graczy, ale najlepiej w wariancie 3-osobowy. Z uwagi na optymalne proporcje czasu rozgrywki, do poziomu decyzyjności i poczucia satysfakcji. Wspomniany czas gry uzależniony jest od liczby graczy, jak również wybranego wariantu rozgrywki. W trybie konfrontacji gra może potrwać nawet o kilkadziesiąt minut dłużej. Średni czas partii wynosi około 30-40 minut per gracz, co przy takim poziomie złożoności gry (2.92 na BGG), nie wydaje się niczym nadzwyczajnym.

Przez dłuższy czas śledziłem rozwój tego niezwykle ciekawego projektu, lecz finalnie nigdy go nie wsparłem. Być może nazbyt zaufałem opiniom znajomych, o nadmiernej losowości i ograniczonej regrywalność. Również i tej recenzji nie było początkowo w planach. Zadecydował los, przypadkowo rzucona rękawica, którą podjąłem bez wahania, ale też bez większych oczekiwań. Glory: Droga do chwały wkupiła się w moje łaski od pierwszej partii, po której wiedziałem już, że sugestie dotyczące nadmiernej losowości mogę włożyć między bajki. Po kolejnych to samo spotkało zarzuty o wątpliwej regrywalności. Glory okazała się ciekawą, angażującą strategią. To tytuł z duszą i charakterem, który potrafi sprawić graczom sporo frajdy. Zbalansowany, różnorodny, prosty mechanicznie, klimatyczny euras, zasługujący na stałe miejsce pośród moje skromnej kolekcji.

Jeśli cenisz sobie gry euro z ciekawym tematem, lekką interakcją oraz wyczuwalnym klimatem, to nie powinieneś przejść obok tego tytułu obojętnie. Oczywiście możesz, bo kto ci zabroni, ale nie rób tego, nie warto! Stracisz w ten sposób szansę na poznanie niezwykle ciekawego tytułu, stworzonego przez graczy i dla graczy.

Jeśli lubisz Stare Kości, dołącz do obserwujących mój Fanpage, na którym znajdziesz jeszcze więcej relacji i wrażeń z rozgrywek.

Najnowsze Recenzje!
Co jest grane! – Najnowsze wpisy!
Rankingi, felietony i poradniki