Jako książę czystej krwi masz znacznie większe ambicje niż swoi rodzice – zamierzasz podbić okoliczne ziemie i stworzyć prawdziwe dominium! Na prowincje i posiadłości ostrzą też sobie zęby Twoi rywale… Musisz zatem się pospieszyć i sprawnie zarządzać swoimi finansami oraz wykorzystać potencjał płynący z podległych Ci rzemieślników, gildii i innych elementów Twojego królestwa.
W 2008 roku w świecie gier wideo pojawiła się niewielka gra „Braid”, która wprowadziła innowacyjną mechanikę upływu czasu do gier platformowych. Dokładnie w tym samym czasie, na stołach miłośników planszówek pojawił się „Dominion” autorstwa Donalda X. Vaccarino, który namieszał chyba jeszcze mocniej w swojej analogowej branży. Karcianka ta po raz pierwszy skorzystała z mechaniki deck-buildingu, czyli po polsku – budowania talii. Ale zaraz, przecież w Medżika czy Pokemony to grało się już w latach ’90, powiecie. No i racja – to też były karcianki obracające się wokół budowania talii, ale w systemie kolekcjonerskim. Były zatem startery, a potem trzeba było dokupywać boostery w kioskach ruchu czy tam Empikach albo zwyczajnie wymieniać się ze znajomymi. Tymczasem „Dominion” był tytułem kompletnym – zestawem kart, które pozyskiwało się w trakcie rozgrywki – każdy z graczy tworzył mini-talię z ogólnie dostępnych kart, budując sobie łańcuszek efektów prowadzący do spektakularnego finału. I to zażarło wówczas bardzo mocno!
Dziś mamy wiele naprawdę świetnych gier z tą mechaniką – wspomnieć mogę chociażby o „Star Realms”, „Hero Realms” czy „Hogwart’s Battle”. „Dominion” był przez pewien czas niedostępny w Polsce (ostatnio licencję na grę miało Games Factory, które zbankrutowało w 2019 roku). Jednak teraz ta kultowa marka (mówię marka, bo poza podstawką „Dominion” posiada solidną bazę dodatków) trafiła pod opiekę IUVI Games, dzięki czemu gracze, tacy jak ja, którzy wcześniej „Dominiona” nie znali, mają okazję nadrobić zaległości. Pytanie brzmi – czy warto to robić?
Dominion – pół tysiąca kart
Jedyną zmianą w stosunku do wydanej wcześniej w Polsce II edycji jest odświeżona okładka – cała reszta, czyli zasady i opisy kart są identyczne. Jeżeli zatem macie starego „Dominiona” to naturalnie nie ma sensu inwestować w opisywaną wersję. Przemalowana okładka to na pewno świetny pomysł – nowa jest pełna detali, ma cieplejszą paletę barw i sprawia wrażenie bardziej…przystępnej :-).
W środku pudła znajdziemy wypraskę, która byłaby perfekcyjna, gdyby tylko była ociupinkę szersza tzn. uwzględniająca zakoszulkowane karty. Niestety, gdy postanowim je ochronić, niektóre z nich – zwłaszcza te z obfitszych talii, nie zmieszczą się w całości i trzeba będzie kilka/kilkanaście z nich rzucić luzem (albo raczej na środek, pod zakładkę opisującą umiejscowienie kart).
Imponujący za to jest fakt, że „Dominion” składa się aż z 500 kart! Podzielono je na talie kart podstawowych, którymi gramy zawsze (tzn. karty zwycięstw i skarbu) oraz talie kart królestwa, z których wykorzystuje się tylko część w jednej grze. Ilustracje są przyjemne dla oka, klimatyczne, ale „nierówne”. To znaczy, te, za które odpowiada główny ilustrator Catrein są ot, takimi średniaczkami fantasy, które miejscami wyglądają jak zdjęcia maźnięte akwarelowym filtrem. Za to te innych ilustratorów (Clausa Stehpana i Martina Hoffmana) mają o wiele więcej szczegółów (np. Sala Obrad czy Zwiastun) i kojarzą mi się nieco ze stylem Grzegorza Rosińskiego. Wiadomo – to rzecz gustu – więc nie ma co się o tym rozpisywać. Na pewno jednak nie jest to gra, która odpychałaby kogoś swoją szatą graficzną.
Najważniejsze, że z perspektywy użytkowej jest jak najbardziej czytelnie. Do kompletu mamy jeszcze tekturową planszetkę śmietniska i zgrabnie napisaną instrukcję. 15 stronic sugerowało mi z początku, że jednak będzie to coś z goła trudniejszego niż „Star Realms”, ale powiedziałabym, że jest wręcz odwrotnie. Po prostu wszystko wytłumaczono bardzo klarownie i poparto przykładami, a także wyjaśniono dokładnie działanie każdej karty, gdyby w trakcie zabawy naszła nas jakaś wątpliwość. Tak więc bez obaw – to jest gra, którą zdecydowanie mogę rekomendować nawet początkującym.
Dominion – na czym polega rozgrywka
Każdy z graczy otrzymuje na rękę ten sam zestaw kart: 7 miedziaków i 3 posiadłości (każda posiadłość = 1 pkt zwycięstwa). W trakcie swojej tury zawsze dobieramy z wierzchu swojej talii 5 kart, a następnie zagrywamy je w dowolnej kolejności, pamiętając, że wśród nich domyślnie może znaleźć się tylko jedna akcja. Pieniążki z zagranych kart pozwalają nam następnie zakupić 1 nową kartę z zasobów. Może to być zarówno jakaś karta akcji, karta skarbu, która da nam kasę lub karta punktów zwycięstwa. Po zakupie nowe karty jak i te użyte lądują na naszym stosie kart odrzuconych, my dobieramy znów pięć na rękę i tura przechodzi na kolejną osobę.
Gramy tak dopóki nie wyczerpią się trzy dowolne stosy zasobów, lub stos kart prowincji (czyli najbardziej „wypaśnych” kart dających aż 6 pkt zwycięstwa). Finalnie podliczamy punkty tylko za karty zawierające punkty zwycięstwa – nie liczą się już ani skarby ani żadne karty akcji. Brzmi nudno? Otóż nie.
Istotą gry, jest bowiem takie rozwijanie swojej talii, by w trakcie owego „wyrzutu” pięciu kart z ręki doprowadzić do efektownych combosów. W zasobach kryją się bowiem karty, które zwiększają nam zarówno limit akcji, jak i dobieranych kart oraz zakupów. Najważniejsze jest oczywiście pozyskiwanie kart prowincji, ale ponieważ kosztują one aż 8 monet, to trzeba się napocić, by w jednej turze wyrzucić odpowiednią kombinację monet.
Dominion – wrażenia z gry
Trochę tak jest, że gdy już się zagrało w jakąkolwiek grę o takiej mechanice, to w sumie jakby zagrało się w je wszystkie. Całość robią jednak detale – raz będzie to atmosfera gry, raz temat, który bardziej lub mniej nam się spodoba, a innym razem jakieś drobiazgi w zasadach, które sprawią, że policzki będą płonęły z emocji bardziej niż przy innym tytule. „Dominion” pokochaliśmy od razu, choć trudno mi teraz wyjaśnić dlaczego. Na pewno jego mocną stroną jest duża regrywalność. Do dyspozycji macie 25 typów kart królestw, z czego na jedną partię gracie dziesięcioma z nich. Oczywiście, taki set zupełnie inaczej działa w określonej konfiguracji więc śmiało mogę powiedzieć, że każda partyjka będzie niosła z sobą inne możliwości. W instrukcji znajdziemy kilka propozycji układów, ale możemy też sobie je zawsze losować (wygodnie, dzięki kartom separatorów).
„Dominion” zachwycił nas także relatywnie dużą interakcją – część kart odwołuje się do działań rywali. A to ześlemy na nich kartę klątwy (-1 pkt), jeżeli się w turze nie obronią, a to my będziemy musieli odrzucić na początku tury 2 karty, albo kiedy indziej odwrotnie – zwiększymy sobie pułap kart na ręce. Cały czas czuć, że tuż obok nas są przeciwnicy, a my ścigamy się z nimi niejako w czasie, próbując jak najszybciej zdobyć posiadłości.
Kolejna rzecz to strategia. Jak w każdym deck-buildingu tak i tutaj od samego początku musimy się skupić na tym, jakie karty kupować, próbując oszacować czy przyniosą nam konkretne zyski i w jakim czasie. Czy lecieć najpierw w kupowanie skarbów, by potem móc zakupić te droższe karty przynoszące lepszy profit, czy może zacząć budowę od tanich kart, które też coś tam pomogą o ile wypadną w dobrym momencie? Czy inwestować w akcję, która pomoże nam wyrzucić z talii klątwę, czy lepiej skupić się tylko na kartach dających punkty zwycięstwa. Co więcej nasze strategie dynamicznie zmieniają się w oparciu o decyzje innych graczy. Widząc, że ktoś ma w swojej talii aż 3 Wiedźmy, lepiej kupić Fosę, która pozwoli się obronić. Widząc, że ktoś zaczyna kupować Posiadłości, zaczynamy się denerwować, że sami nie zdążymy ;-).
„Dominion” daje naprawdę emocji – im bliżej końca, tym stają się one bardziej intensywne. Combosy, jakie nam wychodzą niekiedy w finale, wydają się przeczyć rachunkowi prawdopodobieństwa :D. Ten jęk zawodu, gdy ktoś nagle kupuje ostatnią Posiadłość, tuż przed naszym nosem… Kurcze, dawno żaden deck-building nie sprawiał nam takiej frajdy. Równocześnie bardzo podoba nam się jego prostota – to, że można go błyskawicznie wytłumaczyć nowej osobie, że tury są takie szybkie. To nam się niemal nie zdarza, by już po pierwszej partii powiedzieć „Oj, trzeba kupić koszulki, bo będziemy w to na pewno sporo rypać”. Mało tego, z upływem czasu „Dominion” tylko zyskał w naszych oczach, bo poznaliśmy dokładnie możliwości kart i już od początku dokonywaliśmy bardziej świadomych wyborów.
Nie ma przy tym znaczenia, czy gra się w parze, czy w cztery osoby. Zawsze jest tak samo intensywnie i angażująco. Nie ma tu przestojów, ponieważ w turze innych osób, by spoglądamy już na swoją rękę i obmyślamy w jakiej kolejności zagrać karty i co za nie kupić. Samo przygotowanie jest także błyskawicznie, dzięki porządkowi, jaki panuje w pudełku.
Prawdopodobnie „Dominion” nie jest najlepszą grą swojego gatunku, ale nie powiem Wam też, jaka jest od niego lepsza, bo zwyczajnie, w aż tyle pozycji nie grałam. Jednak jak na klasyk mający już tyle lat na karku w moich oczach wygląda wręcz perfekcyjnie! Jest główkowanie, jest duży fun, jest porządne wykonanie, ogromna regrywalność, doskonały balans. A tak naprawdę to dopiero początek przygody, bo nadchodzące dodatki zmieniają ponoć dość mocno rozgrywkę. Ja już wiem, że na bank wyposażę się w je wszystkie, bo od kilku tygodni ta gra ląduje często na naszym stole i rozwija naszą rywalizację. Z czystym sumieniem polecam każdemu, kto tak jak my preferuje nieskomplikowane, ale angażujące tytuły do familijnych potyczek.
Dominion - Ocena końcowa
-
9/10
-
10/10
-
8/10
-
9/10
-
8/10
Dominion - Podsumowanie
„Dominion” to kultowy tytuł, który nawet po wielu latach wciąż wyraźnie błyszczy. Elegancka mechanika nie zestarzała się ani o jotę! Pokochaliśmy tę karciankę błyskawicznie i już nie możemy doczekać się do niej dodatków. No i kurcze, 107 miejsce w ogólnym rankingu BGG powinno Wam potwierdzić, że nasz entuzjazm jest całkowicie uzasadniony :D!
Gra spodoba Ci się jeżeli:
- szukasz lekkiej gry z mechaniką budowania talii
- zależy Ci na wysokiej regrywalności
- urządza Cię średniowieczny setting
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- masz poprzednią edycję – to dokładnie to samo!
- wolisz gry o dużym poziomie skomplikowania i ciężkości
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Iuvi Gams