Ferie z planszówkami #1: Dolina Nilu

W Małopolsce są właśnie ferie zimowe. Zimy nie widać, więc twórczo spędzam urlop ze starszymi dzieciakami i młodzieżą przy stole, grając tak dużo jak się da. To mój ostatni urlop poświęcony w całości planszówkom – nowym i starym, takim, z których trzeba było zetrzeć kurz i takim, które cieszyły się dużą popularnością i nie chciały wrócić na mój regał, krążąc między znajomymi.

Dolina Nilu to jedna z ciekawszych gier rodzinnych, jakie pojawiły się w zeszłym roku na naszym rynku. Bardzo spodobała się mojej znajomej młodzieży i ich rodzinom, bardzo spodobała się też w moim domu. Autor gry ma na swoim koncie zaledwie dwa wydane tytuły, ale jest też zagorzałym graczem, któremu nieobce są takie tytuły jak: Agricola, Puerto Rico, czy Endaevor. Granie w dobre planszówki zaowocowało zaprojektowaniem dobrej gry rodzinnej.

Gra przenosi nas do czasów starożytnego Egiptu, w których wcielamy się w rolę wyższych urzędników, nadzorujących zdobywanie zasobów z żyznych ziem doliny Nilu, budujących dzielnice i dbających o rozwój handlu. Tematyka nawiązująca do historii ludzkości zawsze przykuwa uwagę szerokiego grona odbiorców, szczególnie mało grających dorosłych. Pozytywnie nastawia do gry. Jeśli zaś do tego grę pięknie wydać, w atrakcyjnej szacie graficznej, z wysokiej jakości komponentami, w dodatku na bogato (pudło wypchane po brzegi tekturą i drewnem), to gracz rodzinny jest już całkowicie zauroczony. Tak właśnie jest w przypadku Doliny Nilu.

Mądry konsument wie, że estetyka to nie wszystko. Istotne jest co produkt jeszcze oferuje. Dlatego szuka się informacji, czyta opinie lub po prostu testuje się grę u znajomych, w klubach czy na konwentach. Pod względem mechaniki ta rodzinna gra ma właściwie same zalety: proste zasady dobrze wyjaśnione w instrukcji, krótki czas rozgrywki i dobrą skalowalność. Jest bardzo spokojną grą, w której gracze raczej sobie nie przeszkadzają, mimo, że czasem ktoś coś komuś podbierze z dostępnych zasobów. Nie ma też odczuwalnej rywalizacji podczas gry, gracze o punktacji dowiadują się dopiero na końcu, ale świadomie walczą o maksymalny uzysk zasobów od początku do samego końca. Gra jest bardzo lekka, raczej taktyczna, choć pozwala realizować drobne plany. I przede wszystkim bardzo przyjemna.

Zasady gry

Na etapie przygotowania gry uwzględnia się liczbę graczy – należy dopasować wielkość pola gry i liczbę żetonów doliny. Dzięki temu zabiegowi przy mniejszej liczbie graczy nie jest ani zbyt luźno na polu gry, ani zbyt długo się nie gra. Modułowość planszy bardzo mi się podoba.  Regrywalności sprzyja losowy dobór żetonów doliny, umieszczanych w trakcie gry na planszy głównej i żetonów dzielnic, które trafiają na plansze metropolii graczy.

Każdy gracz rozpoczyna grę z pustą planszą metropolii (różnią się między sobą 4 startowymi sklepami), 3 losowo dobranymi żetonami doliny, znacznikiem spichlerza i 4 tekturowymi monumentami. Zależności pomiędzy elementami można w skrócie przedstawić tak: dzięki żetonom doliny gracze zdobywają zasoby występujące w 4 rodzajach – stanowią one system płatniczy, dzięki któremu można kupić żetony dzielnic, a jednocześnie są towarem koniecznym do zapełnienia sklepów w tychże dzielnicach. Wraz z budowanymi monumentami wszystko ma prowadzić do zdobycia punktów zwycięstwa, podliczanych na końcu gry.

W swojej turze gracz musi wybrać 1 z 3 posiadanych żetonów doliny i umieścić go na planszy głównej zgodnie z siatką i tak by przynajmniej 1 znajdujący się na nim zasób stykał się bokiem z takim samym zasobem znajdującym się już na planszy. Graczom rodzinnym znana jest ta mechanika z gry Kingdomino. Następnie gracz otrzymuje po 1 znaczniku zasobu za: każde sąsiadujące bokiem pole tego samego rodzaju co na dołożonym żetonie, zakryty zasób nadrukowany na planszy, oraz za każde sąsiadujące pole pszenicy gracz przesuwa znacznik spichlerza o 1 pole na swojej planszy. Jeśli gracz utworzy zamkniętą przestrzeń wokół 1 pola na planszy to tworzy kamieniołom. W takiej sytuacji może dobrać 1 dowolny znacznik zasobów lub umieścić w kamieniołomie swój tekturowy monument.

Kolejne 2 akcje są nieobowiązkowe, ale konieczne do zdobywania punktów. Gracz może dobrać 1 darmowy żeton dzielnicy lub kupić 1 za określone zasoby (tylko te znajdujące się obok planszy metropolii). Taki żeton umieszcza na pustym polu swojej planszy. Na żetonach dzielnic znajdują się 1-3 sklepy, do których dostarcza się określone towary. Jeśli gracz posiada odpowiednie znaczniki, to może umieścić je na wskazanych polach. Można zaopatrzyć dowolną liczbę sklepów. Towar raz umieszczony w sklepie pozostaje w nim do końca gry. Na koniec tury gracz dobiera do swoich zasobów nowy żeton doliny i uzupełnia żetony w puli ogólnej.

W chwili, gdy nie można już uzupełnić puli żetonów doliny, gracze rozgrywają po 1 turze i podliczają punkty za:

  • pozycję na jakiej znajduje się znacznik spichlerza,
  • największą liczbę monumentów na planszy głównej, punkty zdobywa 2 graczy,
  • sklepy: ogólne (liczba punktów nadrukowana na sklepie), specjalistyczne (dają 1-3 punkty za każdy znacznik określonego zasobu) i nagradzające za pomniki bóstw.

Wygrywa osoba z największa liczbą punktów.

Podsumowanie

Choć oferta gier z wydawnictwa Hobbity.eu jest skromna, to muszę przyznać, że mają nosa do ciekawych gier rodzinnych. Taka też jest Dolina Nilu. Prostota zasad, przy jednoczesnej ich niebanalności sprawia, że do gry usiąść może każdy, od nowicjusza po wytrawnego gracza chcącego zagrać w coś lekkiego. Gracze uczą się zasad błyskawicznie, ale dopiero z rozgrywki na rozgrywkę przekonują się, że ta gra wymaga kombinowania. Największą zaletą mechaniki jest konieczność optymalizowania tak, by każdorazowo zysk z tury gracza był jak największy. Wszystko zaczyna się od wyboru kafelka doliny, bo to on przynosi określone zasoby. Następnie trzeba przemyśleć w co te zasoby zainwestować. Musi to się odbyć w ramach danej tury, bowiem po jej zakończeniu każdy niewykorzystany znacznik zasobów wraca do puli głównej. Czy zainwestować w nowy kafelek dzielnicy, a może zaopatrzyć sklepy? Wybór kafelka dzielnicy wydaje się oczywisty – najlepiej ten za darmo, albo taki na jaki stać gracza. I to jest opcja, która działa, ale fajnym jest odkrycie, że w tej grze też można coś zaplanować. Plany raczej mogą być niewielkie, ale za to satysfakcja z ich realizacji jest ogromna. Trzeba mieć przy tym na uwadze sposób punktowania, bo mimo prostoty zasad, jest wiele możliwości na zdobycie punktów. Pomyślcie, 15 punktów za najwięcej kamieniołomów zabudowanych monumentami, albo aż 40 punktów za znacznik na ostatnim polu spichlerza. Sklepy specjalistyczne na własnej planszy też wymuszają inny sposób grania – trzeba tak kombinować, by mieć jak najwięcej punktujących zasobów. Zaskakująco dużo atrakcji poinwestycyjnych jak na tak prostą grę rodzinną. Dolina Nilu oferuje więc bardzo solidną i bezkonfliktową rozgrywkę. Polecam, nie tylko na okres ferii, ale na każde wspólne spędzanie czasu.

 

 

 

0 Udostępnień