Pieski uwielbiają smakołyki, zabawę i wykonywanie sztuczek. Każdy z nich ma inny temperament, od leniwego kanapowca, po stąpającego z zadartą głową arystokratę. To wszystko i jeszcze więcej oddaje „Najlepsza gra o psach 2”, czyli najnowsza karcianka Davida Shorta, którą w Polsce wydało FoxGames.
Od czasu, gdy poznałam „Cat lady”, którą w Polsce wydano pod nazwą „Najlepsza gra o kotach”, w żaden inny tytuł planszówkowy nie grałam więcej razy. Mimo upływu lat, wciąż bardzo lubimy w domu do niej wracać bo jest prosta, słodka i ma mechanikę, która sprawia, że zbieranie zestawów kart daje sporo przyjemności. David Short pokusił się o stworzenie sequela swojego bestsellera – tym razem jednak uderzył w gusta psiarzy. „Dog lover”, czyli opisywaną „Najlepszą grę o psach 2” w zasadzie można nazwać upgradem, bo główne założenia i podstawowa mechanika pozostała taka sama. Projektant wprowadził jednak kilka zmian, które udoskonalają rozgrywkę.
W tym miejscu warto też zaznaczyć, że „Najlepsza gra o psach 2” nie ma nic wspólnego z „Najlepszą grą o psach” – łączy je tylko to samo wydawnictwo. Przyznam, że to dość przewrotny zabieg, ale fani obu gier z pewnością nie będą się konfudować. Wystarczy zerknąć na oprawę wizualną gier Davida Shorta, by zauważyć, że bliżej jej do kociej części.
Najlepsza gra o psach 2 – wykonanie
Stali czytelnicy wiedzą, że jestem psiarą i za mojego Majlusia dałabym się pokroić, dlatego perspektywa grania w cokolwiek związanego z pieskami wywołuje we mnie wybuch entuzjazmu. Nie inaczej było w przypadku tej gry, aczkolwiek skłamałabym, gdybym napisała, że oczarowało mnie jej wykonanie. Kreska Davida Shorta jest specyficzna. Bez uchybiania artyście, ale obstawiam, że połowa z Was potrafiłaby narysować obiekty w podobnym stylu kreskówkowym, bez większego problemu. Plusem są na pewno ujęte tu liczne psie gatunki – w „Najlepszej grze o kotach” mieliśmy jeden i ten sam „szkielet” kociaka, którego wariacje miały różne kolory futer. Tym razem ras jest cała masa, a pieski zostały podzielone nie według koloru, lecz wielkości. Mamy tu zatem małe corgi i teriery, średnie dalmatyńczyki i labradory, aż po duże owczarki i dogi niemieckie. Serce skradł nam biały Dango z szarpaczkiem w pysku oraz Speedy na wózku inwalidzkim.
W ramach ciekawostki dodam, że karty z talii psiaków do adopcji otrzymała imiona prawdziwych piesków graczy. Wyłonione zostały w konkursie FoxGames, a wśród nich znajdziecie także naszego Majlo! Dla nas było to ogromne wyróżnienie, choć śmiejemy się, że pod kątem wyglądu to Majlo akurat przypomina pieska z rewersu kart do gry niż swojego growego odpowiednika ;-).
Poza samymi kartami, których jest tu ok. 150, w pudełku znajdziecie także żetony przysmaków oraz notesik do liczenia punktów, znacznik 1 gracza i drewniany znacznik pieska. Do wykonania nie można się przyczepić, ale przyznam uczciwie, że gdyby nie temat, to gdzieś przepadła by chyba połowa uroku. Kolorystyka została bowiem dobrana dość nieszczęśliwie, w smutne, fioletowo-brunatne barwy. Wciąż nie jest to ten poziom estetyki, jaki mi się marzy w kontekście gry o czworonożnych przyjaciołach człowieka.
Najlepsza gra o psach 2 – na czym polega gra?
Podobnie jak w „Najlepszej grze o kotach” tu także dobiera się z siatki kart o polu 3×3 od 2 do 4 kart. Różnica polega na tym, że tym razem wybierane karty nie będą musiały leżeć w jednej linii – układ kart, które dobierzemy zależy bowiem od posiadanych kart sztuczek, które wskazują konkretne pozycje. Dodatkowo, choć występuje tu również znacznik psa, który co ruch jest przestawiany i blokuje nam dany rząd/kolumnę, to możemy zignorować jego działanie w zakresie jednej karty. Początkowo każdy ma po jednej karcie sztuczki, ale z czasem można pozyskać nowe, oddając zdobyte wcześniej karty tresury.
Jak zdobywamy tu punkty? Oczywiście kolekcjonując różnego rodzaju karty. I tak, mamy tu karty psów, które dadzą nam wskazaną na sobie liczbę punktów, o ile zostaną nakarmione odpowiednimi żetonami jedzenia. Poza pulą psów z talii gry, mamy jeszcze pieski ze schroniska, które można pozyskać oddając zdobyte wcześniej 2 karty adopcji. To psy specjalne, które pozwalają pozyskać punkty za spełnienie dodatkowych warunków. W talii znajdziemy także karty zabawek (działanie identyczne, jak w kociej wersji – im więcej zabawek innego rodzaju, tym więcej punktów za ich kolekcję) oraz karty cech. Te ostatnie to nowość – po dobraniu z obszaru gry należy od razu przypisać je do własnego psa danego rozmiaru. Każdy piesek może mieć tylko jedną cechę. Gwarantuje ona nie tylko ekstra punkt, ale także jakiś bonus.
W talii znajdziemy również karty spacerów – taką kartę podkładamy pod własnego pieska i jest ona warta 2 punkty. Poza tym mamy jeszcze parę kart kości, które działają jak kocimiętka z „Najlepszej gry o kotach” (dają bonus za nakarmione pieski). Naturalnie należy też pamiętać, by wszystkie posiadane psy zostały nakarmione do pełna – inaczej stracimy za głodnego czworonoga 2 punkty.
Najlepsza gra o psach 2 – wrażenia z gry
Z pewnością nie jest to gra z niskim progiem wejścia. 15-stronicowa instrukcja potrafi odstraszyć totalnych amatorów liczbą zasad związanych z każdym typem karty. Jednak jeżeli grało się wcześniej w „Najlepszą grę o kotach”, to tak naprawdę przy pierwszej rozgrywce spokojnie da się już zapamiętać wszystkie reguły. Jeśli chodzi o ogólny poziom trudności to dałabym tu oczko wyżej w stosunku do w/w gry, głównie z tego powodu, że musimy tu uważać, by nie stracić przy dobieraniu kart. O ile dobranie spaceru w sytuacji, kiedy nie mamy „wolnego” psa poskutkuje tylko odrzuceniem tej karty (czyli pozbywamy się 2 pkt), tak niedopasowanie cechy do wielkości psa powoduje utratę wskazanych na niej kart np. odrzucenie zabawek czy kart sztuczki. Innymi słowy rozgrywka wiąże się z koniecznością głębszego analizowania sytuacji.
Z jednej strony gra daje nam więcej możliwości punktowania – raz przez same karty sztuczek, ponieważ możemy teraz zbierać więcej niż 3 karty i to w rozmaitych konfiguracjach; dwa z uwagi na karty cech, które łączą się z pieskami i wpływają przez to na naszą strategię. Przykładowo, gdy uczynimy z pieska „przewodnika”, to pod jego kartę będziemy mogli podkładać nieograniczoną liczbę spacerów i każda taka karta da nam już nie dwa, ale trzy punkty. W ten sposób nawet nie mając dodatkowych psów z wolnymi slotami, spacerami możemy sobie ładnie nabić punktację. Bardzo dobrym pomysłem okazało się uzupełnianie toru psów do adopcji – w kociej wersji pula przybłęd się szybko wyczerpywała. Nie musimy się też już martwić o niewykorzystane jedzenie – nie ma punktów karnych za nadmiarowe żetony żarełka.
Czy zatem gra się lepiej? Nie. Gra się po prostu inaczej. Po pierwsze czuć wyraźne spowolnienie tempa rozgrywki, zwłaszcza w jej końcowej fazie, gdy mamy dużo cech i przeważnie po 2 karty sztuczek. W swojej turze nie bardzo mamy szansę cokolwiek ustalić, bo zanim kolejka do nas dojdzie to obszar dobierania kart będzie już konkretnie przemielony. Rozmyślamy zatem w swojej turze, sprawdzamy, która sztuczka i jak obrócona zapewni nam najbardziej optymalny zestaw kart.
Pole manewru odrobinę zmienia obecność karty aportu. To specjalna karta, którą na początku otrzymuje ostatni z graczy. W swoim ruchu może ją wymienić na dowolną kartę z obszaru, nawet zablokowaną przez znacznik psa. Jeśli chodzi o skalowalność – jest ekstra. Bez względu na konfigurację graczy, rozgrywka jest równie zbalansowana – ot, grając w parze możemy nieco lepiej zaplanować ruch, bo z obszaru znika mniej kart.
„Najlepsza gra o psach 2” skupia się raczej na zaspokajaniu potrzeb piesków, niż na kolekcjonowaniu ich jak największej liczby, co także stoi w opozycji do kociego oryginału. Finalnie kończymy raczej z trzema-czterema pieskami i mnóstwem dodatkowych kart, co pasuje mi tak ideologicznie do tematu. Zapewniamy im spacerki, różnorodne zabawki, kości, starając się być najlepszym psim opiekunem, a nie kimś, kto po prostu stara się wykarmić jak największą sforę.
Jedyną kwestią dyskusyjną jest tu dobór kart początkowych – każdy losuje z talii jednego psa, a jak wiemy, dają one różne punkty. Ktoś może otrzymać na starcie średniego pieska za 4 punkty, a ktoś inny dużego za 9 (przy czym każdy wymaga również 3 żetonów jedzenia). Mam wrażenie, że nie jest to sprawiedliwie rozwiązane, nawet jeżeli uznamy, że każdy rodzaj jedzenia występuje w określonej ilości (np. mokrej karmy jest bardzo mało, resztek dużo). Chyba lepszym pomysłem byłoby przygotowanie po prostu startowej talii psów o równych/ zbliżonych do siebie wartościach.
Poza tym – nie mam uwag. „Najlepsza gra o psach 2” to kawał wciągającej gry familijnej, której nie oprze się żaden psiarz. Jeżeli nie macie żadnej części i zastanawiacie się między wersją kocią, a psią, to już abstrahując od kwestii samych zwierzów, wystarczy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wolicie szybsze tempo i mniej zasad czy jednak rozgrywkę wymagającą większego kombinowania i nieco bardziej zaawansowaną. W tym drugim przypadku to właśnie edycja z piesełami powinna bardziej do Was trafić.
Najlepsza gra o psach 2
-
8/10
-
6/10
-
8/10
-
9/10
-
8/10
Najlepsza gra o psach 2 - Podsumowanie
Piłeczki, szarpaki, suche karmy, spacery, buziaki i obroty… Na każdej karcie z tej gry psiarze znajdą coś dla siebie. To bardziej zaawansowana wersja „Najlepszej gry o kotach”, która nie sprawia wrażenie wydmuszki. Dzięki nowym zasadom rozgrywka nabiera innego charakteru. Interakcji wciąż jest tu niewiele, ale jeśli tak jak ja kochacie czworonogi, to i tak powiecie „OMG JEST PEŁNO SŁODKICH PIESKÓW! 11/10”. ;-).
Gra spodoba Ci się jeżeli:
- szukasz familijnej gry z mechaniką zbierania zestawów kart
- kochasz psy
- zależy Ci na spokojnym tempie
Gra może Ci się nie podobać jeżeli:
- nie podeszła Ci „Najlepsza gra o kotach” (tu baza jest taka sama)
- wolisz gry z głębszą interakcją (tu jest ona niebezpośrednia i głównie niezamierzona)
- stawiasz pierwsze kroki w planszówkach
User Review
( vote)Grę do recenzji przekazało mi na własność wydawnictwo FoxGames. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść i wyrażoną opinię.