Dark Souls: Gra karciana – Recenzja – mroczno, trudno i kooperacyjnie.


Jeżeli oprócz planszówek gracie jeszcze na konsoli, to na pewno słyszeliście o Dark Souls. Seria zupełnie zasłużenie ma już rzesze fanów. Gra cechuje się ciężkim, mrocznym klimatem i ciągłym poczuciem słabości. Czarna plansza zwiastująca koniec naszych poczynań to najczęściej widziany ekran. Niedawno otrzymaliśmy polskie wydanie karcianej wersji Dark Souls. Zapraszam do recenzji.

Dark Souls: Gra karciana to kooperacyjna karcianka autorstwa Davida Carla, wydana w Polsce przez wydawnictwo Portal. Gra pełnymi garściami czerpie z lubianych gier wideo. Trafiamy do świata Lordran, który pochłania wszechobecny mrok. Tułamy się po okolicy, zbierając okruchy informacji i walczymy z przerażającymi i wymagającymi przeciwnikami. Kierujemy jedną z czterech postaci o klasycznym archetypie.

Możemy wcielić się w zakutego w zbroję rycerza, atakującego z cienia zabójcę, ciskającego kulami ognia na prawo i lewo czarodzieja oraz herolda, postaci wspierającej sojuszników. Główną osią rozgrywki jest przemierzanie kolejnych lokacji, w których przebijamy się przez hordy przeciwników, którzy zostawiają po sobie trofea i punkty duszy. Przy ognisku możemy wydać ciężko zarobione symbole na ulepszanie naszej talii, tak by była jeszcze skuteczniejsza w działaniu. Żeby nie było tak prosto, spotkania przy ognisku są limitowane, więc musimy rozważnie wybierać moment powrotu. Wszystko to prowadzi do konfrontacji z potężnym bossem, który jest sterowany przez specjalną talię zachować. Karty w dłoń, pancerz na kark, wkraczamy do nowej lokacji szukać szczęścia i cennych łupów.

Jak gramy?

Talia każdego z bohaterów składa się z kart symbolizujących cztery atrybuty oraz przedmioty używane w trakcie potyczek. Na planszy spotkań wybieramy jedno z pól i odsłaniamy lokację zgodną z widniejącą na nim ikoną. Karta wyznacza nam ilość wrogów, których napotkamy na swojej drodze oraz potencjalne skarby, jakie możemy zdobyć.

Po rozstawieniu naszych bohaterów oraz przeciwników rozpoczynamy grę. Walkę zawsze rozpoczynamy od wrogów. Wybieramy odpowiednią kartę i wyznaczamy cel danego ataku. Bohater może się bronić, używając odpowiednich kart. Każde zadane obrażenie zmusza nas do odrzucenia karty z talii lub ręki. Jeżeli stosik się wyczerpie i nie mamy już, czego odrzucić nasza postać zostaje pokonana i automatycznie przegrywamy starcie.

Większość kart ekwipunku ma kilka wariantów użycia. Niektóre pozwalają nam zatrzymać daną kartę po wykorzystaniu kosztem większej ilości ikon atrybutów potrzebnych do aktywacji. W ramach swojej akcji możemy się poruszyć o jedno pole w dowolnym kierunku. Atakując przeciwnika, zazwyczaj musimy mieć czystą linię przed kartą naszej postaci co w praktyce oznacza brak innych postaci przed naszą kartą. Każdy przeciwnik ma określoną wartość punktów życia i pancerza oraz wrażliwość na określony rodzaj ataku. Po pokonaniu wrogowie zostawiają punktu duszy, które będą mogły zostać użyte do ulepszania naszej talii.

Po pokonaniu wszystkich wrogów decydujemy dokąd się kierujemy. Możemy iść do kolejnej lokacji i walczyć lub wrócić do ogniska i ulepszyć naszą talię, wydając zgromadzone punkty dusz oraz zdobyte skarby. Karty ognisk to także swoisty licznik upływającego czasu. Zwyciężymy, jeśli pokonamy obu bossów symbolizowanych na planszy przez skrajne ikony. Przegramy, jeśli wyczerpie się talia kart ognisk.

Wykonanie

Dark Souls: gra karciana to głównie karty, trzy planszetki i mały stosik żetonów. Styl graficzny jest utrzymany w mrocznej stylistyce, idealnie oddającej klimat całej rozgrywki. Arty na kartach są zróżnicowane, a dla fanów całej serii stanowią dodatkowy smaczek. Wszystkie ikony są dość czytelne, a potrzebne informacji widać od razu. Karty jakościowo też wypadają całkiem nieźle. Jako że sporo tutaj tasowania polecam zakoszulkować przynajmniej karty graczy. Pomimo tego, że wyglądają dość solidnie, po kilku rozgrywkach zaczęły mi się pojawiać rysy i zadziory. Planszetki są dość grube i jak na standardy Dark Souls całkiem kolorowe. Gra posiada coś na kształt kartonowego insertu na karty ze skrzydełkami oddzielającymi różne talie. Nie wygląda to zachęcająco, ale swoją rolę spełnia i karty nie latają po całym pudełku.

Wrażenia

Lubię uniwersum Dark Souls i udało mi się ukończyć wszystkie części na konsoli. Gra karciana zrobiła na mnie dobre pierwsze wrażenie i zaskoczyła wciągającą rozgrywką. Ciężki, mroczny klimat, świetne grafiki i poziom trudności działają na wyobraźnię i dobrze oddają styl Dark Souls. Ma być trudno, ciężko a gracz ma czuć, że to nie jest leniwy niedzielny obiadek. Gra nie ustrzegła się jednak kilku większych i mniejszych mankamentów, które choć upierdliwe, nie wpływają na poziom frajdy, jakie dały mi karciane Dark Soulsy.

Wchodząc do lokacji i rozstawiając przeciwników od razu wiemy, że to oni zaatakują najpierw, a my będziemy musieli się bronić. Każda decyzja i odrzucona karta przybliża nas nieuchronnie ku przegranej. Im więcej kart przepalimy, tym mniej punktów życia nam zostaje. Strasznie podobał mi się ten mechanizm w trakcie rozgrywki. Dwa razy się zastanawiałem, czy nie lepiej odrzucić więcej ikon, ale zachować broń, czy może liczyć na łut szczęścia i dobry dociąg.

System ataku i obrony jest prosty jak budowa cepa. Potrzebujemy ikon, broni lub pancerza. Słowo klucz, które może irytować podczas gry, to właśnie potrzebujemy. Jak to w karciankach bywa, sporo zależy do szczęścia podczas dobierania kart. Zdarzało mi się dobierać rękę pełną ikon z umiejętnościami i ani jednej broni. Przeciwne sytuacje również nie były mi obce. W takich chwilach palimy karty, licząc na farta i niestety szczęście znowu kopie nas po plecach. To może frustrować, ale taki jest urok tej gry.

Bardzo mi się podoba moment decyzji po ukończeniu lokacji. Możemy zwiedzać niezbyt gościnną planszę dalej i liczyć na to, że w kolejnym lochu będą na nas czekać potworki do przejścia lub wrócić do bezpiecznego, przytulnego ogniska. Czas w grze ograniczają powroty. Możemy się wtedy wyleczyć i ulepszyć talię zdobytymi punktami dusz, ale nie będziemy tak wracać w nieskończoność. Trzeba oszacować ryzyko i podejmować trudne decyzje, ponieważ bez tego nie uda się nam zwyciężyć.

Mieszane uczucia wzbudził we mnie aspekt rozbudowywania talii. Na start dostajemy postać, która specjalizuje się w jednej-dwóch dziedzinach ikonek, a w trakcie gry dzięki zdobytym skarbom możemy sobie ulepszyć naszą talię. Bardzo mi się podobają nowe kart, które są dużo ciekawsze i często mocniejsze, niż startowe, ale dostajemy je trochę w losowy sposób i czasami w ogóle ich nie używamy, bo nie będą pasowały do koncepcji naszej talli. Oczywiście możemy być elastyczni i stworzyć zabójcę ciskającego kulami ognia, ale nie będzie to aż tak efektywne, gdyby taki czas dostał czarodziej. Klimatycznie wszystko się spina, ale odrzucając otoczkę zależy nam na zoptymalizowaniu naszej talii, a nie dokładaniu kart, które choć fajne, to jednak nie dodają nam progresu.

Jeżeli chodzi o skalowanie, to najlepiej bawiłem się grając w dwie osoby. Wtedy poziom trudności jest wyważony i gra nie będzie nami aż tak mocno poniewierała. Trzy osoby też będą się dobrze bawiły, ale pełny czteroosobowy skład to już trochę pójście na łatwiznę. Granie solo jest możliwe, ale to już wyzwanie dla prawdziwych fanów. Gra potrafi trwać dość długo, ale zupełnie nie czuć mijającego czasu. Przygoda i ciągłe kombinowanie podczas walk naprawdę potrafią wciągnąć, chociaż trochę mało tutaj aspektu kooperacyjnego. Decydujemy kto kiedy atakuje a w razie problemów każdy liczy tylko na siebie.

Jeśli jesteście fanami Dark Souls, to szybko odnajdziecie się, w tym, co macie robić, a sporo kart wywoła uśmiech na twarzy i wspomnienia z gier wideo. Osoba, która nie zna uniwersum może być lekko przytłoczona całą otoczką i nie do końca będzie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi. Brakuje trochę tekstu z jakimiś fabularnymi wstawkami dla lepszego wczucia się w klimat.

Podsumowanie

Dark Souls: Gra karciana to całkiem udana próba przeniesienia zmagań konsolowych na rozgrywkę przy stole. Gra jest wciągająca, a nieustanna konieczność ryzykowania i podejmowania trudnych decyzji uzależnia. Dark Souls są dobrą, choć niepozbawioną wad grą, którą śmiało polecam nie tylko fanom uniwersum. Jeżeli szukacie ciekawej i dość wymagającej przygody, to Dark Souls na pewno dostarczy wam sporo fajnych rozgrywek.

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za wysłanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.

Grę można kupić tutaj.

Może zainteresuje Cię nasza recenzja Khora: Rozkwit Imperium ?

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Planszówkowa wishlista ekipy BigBadDice - poradnik prezentowy
Następny Tsukuyumi vs Tsukuyumi - starcie gier, recenzja - plastik vs tektura