Blood of the Northmen – recenzja

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Gra została przekazana mi bezzwrotnie w ramach recenzji od wydawnictwa Czacha Games. Wydawnictwo Czacha Games nie miało wpływu na kształt mojej opinii/niniejszej recenzji.

Czy marzyliście kiedyś o podbojach nowych ziem ramię w ramię z nordyckimi Jarlami? Ja tak! Dlatego też gra Blood of the Northmen przyciągnęła moją uwagę, gdy tylko wystartowała na Kickstarterze – jednak wówczas wstrzymałam się ze wsparciem i postanowiłam poczekać, aż zostanie wydana. Niemniej od dawna chodził mi po głowie pomysł, żeby powiększyć kolekcję o grę w klimatach wikingów, z masą negatywnej interakcji oraz ciekawą mechaniką i wreszcie się udało. Aczkolwiek ten konkretny tytuł niezupełnie spełnił moje oczekiwania, ale o tym poniżej. 

Informacje o grze



Autor: Carl Chudyk
Wydawnictwo: Czacha Games
Liczba graczy: 1-5
Czas gry: ok. 60min
Wiek: 12+
Cena: ok. 250zł

Pudło pełne dobroci i… szarych figurek

Elementy do Blood of the Northmen są wykonane na najwyższym poziomie. Wszystkie kafle zrobiono z grubej tektury, grafiki terenu i Jarlów przykuwają uwagę, a sama ilustracja na pudełku zachęca do sięgnięcia po tę pozycję. Plastikowe twierdze też robią bardzo pozytywne wrażenie – aż się pytałam kumpla malującego figurki, czy nie zechciałby mi elewacji machnąć, bo dodałoby to im jeszcze więcej uroku. Ogólnie same ochy i achy, gdyby nie jeden drobny fakt…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Serio, czy figurki poszczególnych frakcji musiały być wszystkie na szaro?! Niby każda nieco różni się od pozostałych, bo jedne są z mieczem, inne z łukiem, kolejne mają tarcze, ale naprawdę przy grze na więcej niż dwóch graczy ciężko jest je od siebie odróżnić na planszy. Nie raz było tak, że nawet nie wiedzieliśmy, iż nasi wojownicy stoją na danym kaflu: “o to moi jeszcze tutaj są? Zupełnie tego nie widziałam”. Przyznam, że jest to wielki minus. Wystarczyło zrobić każdą frakcje w innym kolorze, jak np. w Kemecie i rozgrywka od razu byłaby przyjemniejsza, a przestoje na wypatrywanie gdzie to dany gracz się rozstawił – krótsze. Dodam, ze na zdjęciach prototypu na boardgamegeek.com frakcje były w różnych kolorach… Co się tam później na produkcji zadziało – nie wiem, ale na dobre to nie wyszło.

Zasady- czyli (nie tak) krótka historia o czytaniu instrukcji w dwóch językach

Powiedzieć, że Polska instrukcja jest kiepsko napisana, byłoby lekkim niedopowiedzeniem. Instrukcja jest po prostu zła! Brakuje niektórych akapitów, w jednym miejscu wspominają o wyjątkach przy dokładaniu kafli, nie tłumacząc tego nigdzie dalej. Tak się po prostu nie robi. Po raz kolejny prośba: “Kochani wydawcy! Przed ostatecznym zatwierdzeniem instrukcji, dajcie ją przeczytać kilku grupom, które nigdy danej gry na oczy nie widziały, po czym dajcie im zagrać jedną, dwie partie. Jeśli nie będzie większych wątpliwości co do zasad, to możecie drukować”. Czy to jest aż tak skomplikowane? Czytając zasady wspierałam się ich angielską wersją, która swoją drogą też pozostawia sporo do życzenia, a po pierwszej grze musiałam też przeczytać wszystkie tematy z forum na BGG, żeby rozwiać resztę wątpliwości. Na szczęście Carl szybko i klarownie odpowiada na wszelkie wątpliwości, więc wreszcie czuję, że mam pełną jasność co do zasad. 

W tym miejscu zawsze piszę zasady w skrócie, bo przecież możecie doczytać instrukcję, tym razem nie bardzo wiem jak postąpić, bowiem w instrukcji i tak nie doczytacie wszystkiego… Zasady opiszę ogólnikowo, a w kwestiach doprecyzowania instrukcji polecam BGG, gdzie Carl Chudyk osobiście precyzuje wszelkie niejasności. 

Ogólnie każdy gracz ma swoją frakcję, określoną liczbę płytek terenu na ręku, oraz zdolność specjalną. Reszta kafli terenu trafia na zakryty stos.

Mechanika gry polega na dokładaniu płytek terenu, które są również płytkami akcji. Podobny sposób dokładania płytek i budowania wspólnej planszy występuje np. w Takenoko. Cały cymes polega na tym, żeby nowy kafelek stykał się co najmniej dwoma bokami z wcześniej ułożonymi (prócz dwóch pierwszych oczywiście).

Po dołożeniu płytki wykonujemy akcje z terenów, które na niej widnieją. Płytki zawsze dokładamy do siebie tak, żeby tereny widniejące na nich pasowały do siebie, czyli droga do drogi, las do lasu itd. Akcje wykonywane są w ścisłej kolejności. Za każdą krawędź z danym typem terenu na właśnie dołożonym kaflu możemy wykonać:

  1. Akcję lasu – pozwala nam ona umieścić wojowników na dołożonym właśnie kaflu
  2. Akcję jeziora – pozwala nam ona przemieścić do 3 jednostek według określonych zasad
  3. Akcję drogi – możemy poruszyć dowolną liczbę wojowników po drogach
  4. Akcję gór – inicjacja bitwy. 

Zamiast wykonywania ruchu/dołożenia wojowników/bitwy możemy dobrać kafle z zakrytego stosu na rękę, ale można zrobić to tylko raz na turę. Czyli np. zamiast akcji z jeziora i przemieszczania wojowników mogę dobrać tyle płytek terenu ile jezior mam na krawędziach właśnie dołożonej płytki. Nie mogę już później zdecydować się na dobranie kolejnych kafli z akcji drogi lub gór. 

Istotnym elementem całej rozgrywki są oczywiście bitwy. Do walki przystępują wszyscy gracze, których jednostki znajdują się na kaflu na którym zainicjowano bitwę. Gracz który rozpoczął walkę wykłada przed siebie po jednym kaflu za każdą swoją jednostkę na płytce na której toczy się walka, plus kolejną za rozpoczęcie walki. Płytki można odkrywać ze stosu lub z ręki. Później kolejny gracz odkrywa swoje kafle, w liczbie równej sumie własnych walczących jednostek. Gdy już wszyscy wyłożą swoje kafle, porównuje się liczbę krawędzi z górami każdego z graczy – jest to siła ich armii. Wygrywa gracz z największą siłą. W nagrodę może przemieścić oddział z zasobów do “ogniska” (zbiera się tam w ten sposób punkty zwycięstwa). W przypadku remisu wszyscy remisujący gracze zyskują punkt zwycięstwa, ale również tracą po jednym walczącym oddziale. Przegrywający tracą tyle jednostek z pola bitwy, ile wynosiła przewaga liczby gór najmocniejszego z graczy. 

W nagrodę za zwycięstwo możemy również umieścić dodatkową jednostkę na płytce, na której toczyła się walka – jeśli udało nam się zniszczyć wszystkie wrogie jednostki, mamy możliwość dodania do tego kafla dwóch swoich oddziałów (wyjaśnione na BGG, w instrukcji nie ma tej informacji).

Gra w Blood of the Northmen kończy się, gdy któryś z graczy zdobędzie 6 punktów, lub po wyczerpaniu stosu dobierania – wówczas zwycięstwo należy do osoby, która ma swoje oddziały na największej liczbie kafli z wioskami. Trzecim sposobem na zwycięstwo jest stworzenie Biarmi – tzn. gdy któryś z graczy posiada jednostki w osadzie każdego typu (srebra, miodu, skór oraz kłów) i może wytyczyć szlak, który je łączy. Nie może on przebiegać przez góry, ani kafle z wrogimi jednostkami. 

Rozgrywkę możemy sobie urozmaicić poprzez korzystanie z akcji osad – każda osada którą dokładamy, daje nam dodatkowe możliwości. Dzięki osadom możemy wykonać dodatkową akcję, usunąć wrogie oddziały z mapy, pozyskać punkty zwycięstwa, pozyskać zakryte kafle terenu. Zazwyczaj trzeba również ponieść koszt, np. usunąć jednostki z obszaru z ogniskiem. 

Kolejnym dodatkowym elementem w Blood of the Northmen są twierdze. Pozwalają nam one dołożyć kafel niepasującą krawędzią (informacja z BGG i zagranicznych instrukcji), oraz stworzyć coś w rodzaju zapory dla przeciwników. Twierdzę kładziemy na krawędzi właśnie dokładanego kafla oraz kafla, który tworzy już naszą planszę gry. Wkładamy do niej swoją jednostkę, zaznaczając w ten sposób właściciela. Krawędzie z naszymi twierdzami traktujemy jak puste pola, zaś twierdze przeciwników są dla nas jak góry, przez które nie możemy wykonać akcji ruchu. Gdy usuwamy jednostkę z twierdzy, ściągamy ją z planszy. UWAGA! Nie możemy nigdy usunąć jednostek z twierdz postawionych na niepasujących do siebie krawędziach (informacja z BGG). 

Gra zawiera również wariant solo, który po wczytaniu się już we wszystkie niuanse i nieścisłości działa całkiem przyzwoicie. 

 

Wrażenia oraz małe FAQ

Blood of the Northmen to średniozaawansowana pozycja dla graczy raczej od 10 lat wzwyż. Wiek na pudełku to 12+ i myślę, ze jeśli ktoś jest mniej ograny, niż moje dziecko, to jest to adekwatna granica. 

Jeszcze chyba nigdy nie zniechęciłam się aż tak do danego tytułu po pierwszej partii tylko i wyłącznie z powodu niedopowiedzeń w zasadach. Najgorsze jest to, że sama mechanika gry mi się spodobała i tak się zastanawiam, ile solidnych tytułów zostało ubitych przez fatalnie spisane zasady. Zaawansowani gracze poradzą sobie i odszukają doprecyzowania zasad na boardgamegeeku oraz innych źródłach, jednak co mają zrobić ci mniej obeznani w planszówkowym środowisku? Taka osoba prawdopodobnie weźmie do ręki Blood of the Northmen raz, po czym pozbędzie się jej ze swojej kolekcji. Pamiętam jak lata temu czytałam instrukcję do innej gry Carla – Na chwałę Rzymu. Wówczas również nie wszystko było dla nas zrozumiałe i zajęło nam kilka rozgrywek rozgryzienie wszystkich niuansów. Pomyślałam, że po tylu latach na pewno instrukcje jego gier są już bardziej sprawdzane, testowane i dopracowane… No nie. Problemu nie stanowi jedynie polska instrukcja (chociaż ona jest zdecydowanie najgorszą wersją), gdyż widziałam, że wiele osób z zagranicy również ma problemy ze zrozumieniem niektórych zasad.

Kolejna fatalna rzecz w Blood of the Northmen to wspomniane już przeze mnie szare figurki jednostek dla wszystkich graczy. Jeśli udało ci się przebrnąć przez instrukcję i doczytać wszystkie zasady na różnych forach, to nie ciesz się zbytnio, bowiem twórcy i tak utrudnili ci rozgrywkę niemożnością odróżnienia frakcji w trakcie gry.

Pomijając to co złe, muszę przyznać, że gra sprawia mi dużo przyjemności. Jest dość dynamiczna (chociaż zdarzają się drobne przestoje, gdy ktoś próbuje dopasować kafelek tak, żeby “było ładnie” :p ) , nie dłuży się, a rozwiązanie dokładania płytek terenu, które są jednocześnie płytkami akcji, bardzo mi się podoba. Z każdą rozgrywką czuję, ze gra sprawia mi coraz większą frajdę, tylko te szare figurki… Na szczęście znam kogoś, kto może mi pomóc rozwiązać ten problem i wówczas już będzie się grało całkiem bezproblemowo.

Najbardziej mi się podobała rozgrywka w cztery osoby, chociaż z drugiej strony najtrudniej wówczas rozróżnić która jednostka najeży do kogo. Im więcej graczy, tym więcej walk, a to zdecydowanie to, co lubię najbardziej. Po prostu dużo się dzieje na planszy. Wiadomo, że czas gry nieco się wydłuża, jednak mimo wszystko Blood of the Northmen jest grą o średniej długości. Najdłuższa nasza partia trwała 90 minut, spokojnie można zmieścić się w godzinie przy dwóch graczach, lub gdy ktoś szybko zdobywa punkty zwycięstwa.

Możliwość urozmaicenia rozgrywki – a to osadami, a to twierdzami – jest bardzo fajnym elementem i sprawia, ze gra staje się jeszcze bardziej regrywalna. To, że za każdym razem sami tworzymy sobie teren rozgrywki – to świetne rozwiązanie. Nie spotkałam się również nigdy z akcjami, które są także rodzajem terenu dokładanym do pola gry – duży plus za ten pomysł.  

Teraz jeszcze trochę FAQ dla znających grę i mierzących się z polską instrukcją:

  1. Limit płytek na ręku: nie odrzucamy nadmiarowych kafli, jeśli zmniejszyła nam się liczba jednostek w rezerwie – nie możemy jednak dobierać nowych kafli na rękę
  2. Po bitwie wygrany może dołożyć dwie jednostki na teren walki, o ile zostały na nim tylko jego jednostki
  3. Twierdze możemy umieszczać na niepasujących do siebie krawędziach, wówczas nasza jednostka zostaje w twierdzy do końca gry
  4. Rozgrywka jest możliwa na pięciu graczy, co nie jest oznaczone na pudełku

Podsumowanie

Blood of the Northmen to gra do której na pewno wrócę. Rozgrywka ma przyzwoity czas trwania, jest emocjonująca i przyjemna. Jeśli ktoś przegryzie się przez wszystkie braki w polskiej instrukcji, to może czerpać z niej dużo przyjemności. HA! Nie udało im się zepsuć mi gry kiepską instrukcją!

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Rozwiązanie mechaniki bitw mi osobiście się podoba, ale spotkałam się z opiniami, że jest to kiepski sposób na walkę. Nie zgadzam się z tym. Mam mocne kafle z górami, to idę się naparzać, nie mam, to rozstawiam się w strategicznych miejscach, lub próbuje stworzyć Biarmię. Ogólnie, pomimo szarych figurek utrudniających grę oraz bardzo słabej instrukcji, jestem z Blood of the Northmen zadowolona. Lekki niesmak pozostaje, ale po kilku rozgrywkach wiemy już jak grać, dzięki czemu przyjemność jest większa. Gra może nie jest rewelacyjna, jednak na pewno warto do niej zasiąść, w szczególności z kimś kto zna już wszystkie zasady.

Plusy
  • fajna mechanika akcji, będących terenami na płytkach
  • kilka dróg do zwycięstwa
  • czas rozgrywki
  • jakość wykonanych elementów
  • oprawa wizualna 
Plusy / minusy
  • duża doza negatywnej interakcji (dla mnie to zaleta, ale nie dla każdego z moich współgraczy)
Minusy
  • szare figurki frakcji
  • polska instrukcja
  • angielska instrukcja (tak, obie instrukcje zasłużyły na osobne wyróżnienia w minusach)
  • masa niedopowiedzianych zasad, które Carl musiał tłumaczyć na BGG

Ocena: 3 out of 5 stars (3 / 5)

Dziękujemy wydawnictwu Czacha Games za przekazanie gry do recenzji.

Julia Gawrońska

Game Details
NameBlood of the Northmen (2021)
ZłożonośćMedium [2.60]
BGG Ranking20293 [5.70]
Player Count (Recommended)1-4 (2-4)
Projektant/ProjektanciCarl Chudyk
GrafikaRadosław Jaszczuk
WydawcaCzacha Games
MechanizmyArea Majority / Influence, Hand Management, Modular Board, Network and Route Building, Point to Point Movement, Tile Placement and Variable Player Powers
Julia Gawrońska