Big Fat Burger
Niezdrowe! kaloryczne! tłuste! ale na tyle smaczne, że niejeden raz skusiliśmy się w życiu na soczyste mięso wołowe uzupełnione serem, pomidorkiem czy chrupiącą bułką, zanurzone w gęstym sosie potocznie zwane hamburgerem. Trefl wykorzystał tę sławną kanapkę do szczytnych celów, a mianowicie stworzył grę BIG FAT BURGER, aby zamiast objadać się niezdrowymi przekąskami, aktywnie i miło spędzać czas ze znajomymi.
W grze wcielamy się w pracowników znanej burgerowni. Naszym zadaniem jest szybkie i prawidłowe wykonanie jak największej ilości zamówień. Kto osiągnie największe obroty w firmie (zrealizuje najwięcej zamówień), otrzyma tytuł Mistrza Burgerów i może słać CV do restauracji na literkę K lub M.
Gra została wydana w kwadratowym, twardym pudełku. Bardzo kolorowa, przykuwająca oko okładka i zamieszczone na niej ilustracje sprawiają że najchętniej udalibyśmy się do najbliższego fast fooda i przed rozpoczęciem rozgrywki wrzucili coś na ząb.. Ja zgłodniałem od samego patrzenia na pudełko – kanapki wyglądają naprawdę apetycznie:). W środku pudełka wita nas niebieska, materiałowa plansza w białą kratkę, wypraska przypominająca krój obrusu z baru mlecznego. W wyprasce znajdują się karty do gry z ilustracjami składników (grube i ładnie wydane), instrukcja która mogłaby być lepiej zredagowana oraz plansza, która nie przypomina zwykłej standardowej planszy do gry, a wspomniany wcześniej materiałowy obrus. Fajny pomysł, ale sprawdza się tylko na powierzchniach płaskich i twardych, a to i tak tylko przez chwile. Nie każdy gadżet jest praktyczny. Taka zawartość pudełka pozwala nam przygotować szybką rozgrywkę pełną akcji, reakcji i interakcji – czasami pozytywnej choć niejednokrotnie negatywnej. No to marsz do stołu!
Składniki na blat
Zasady gry są proste: rozkładamy nasz obrusik, a na poszczególnych torach kładziemy karty z zamówieniami. Są one obrazkowe i czytelne, a przedstawiają nasze kanapki. Burgery bez problemu możemy rozpoznać gdyż przedstawiają pełny ich skład (np. mięcho, ser, sałata). Obok kładziemy trzy talie ze składnikami, a sami otrzymujemy dwie karty specjalne oraz dwa żetony z ilustracją pracownika. Każdy na start otrzymuje żetony, którymi będziemy rezerwować zamówienia. Zaczynamy wiec od rezerwacji zamówienia kładąc na nim jeden ze swoich żetonów. Następnie wykonujemy dwie akcje z trzech poniższych:
- Dobranie składników z dowolnych talii.
- Zrealizowanie zamówienia, jeśli mamy potrzebne składniki
- Dobranie jednej karty specjalnej.
Karta specjalna to nic innego jak forma zmyślnej przeszkadzajki czyli takie podłożenie świni kumplowi w pracy, aby nie czuł się za dobrze, a już broń boże nie otrzymał pochwały czy awansu – równowaga w przyrodzie musi być (porządek też). To my decydujemy czy realizujemy swoje zamówienie czy też skupiamy się na dowalaniu innym – jakoś trzeba sobie radzić. Po zakończeniu tury wybieramy jedno zamówienie na obrusie i przesuwamy je o jedno pole w dół, co nie rokuje dobrze, jeżeli chcemy zakończyć zamówienie, ponieważ jego spadek kilka stopni w dół kończy się zwykle wypadnięciem z obiegu. Podsumowując tak długo się męczyliśmy z zamówieniem, że klient zdążył wyjść z restauracji i zjeść w bardziej podłej knajpie. Skutkuje to tym, że nie tylko straciliśmy klienta czyli jesteśmy kilka kolejek w plecy, ale firma może stracić sporo pieniędzy przez naszą opieszałość. Dlatego też to pracownik ponosi karę i musi zapłacić za niedokończonego burgera.
Nie do końca wiem czy grę stworzono na podstawie doświadczeń pracy w fast foodzie czy tylko wyobrażeń o niej – mam nadzieję, że to drugie. Sam pomysł wykorzystania burgerów jest fajny i przyznam dość realistyczny. Gdy tylko graliśmy w grę ze znajomymi miałem przed oczami pracowników restauracji którzy latają jak poparzeni, robiąc kilka rzeczy jednocześnie: realizują zamówienie, przyjmują nowe, odbierają płatności, wydają resztę i jeszcze mają czas na wzajemne przepychanki!. Ta gra idealnie pokazuje, jak ciężka jest praca w gastronomi. Choć jest to gra od 2 osób najlepiej chodzi na 4. Więcej zamieszania i negatywnej interakcji występuje przy większej ilości graczy niż przy dwóch osobach. W tym drugim przypadku nie mamy bowiem czasu na przeszkadzanie innemu graczowi tylko spieszymy się z realizacją swojego zamówienia, gdyż co turę spada nam o jeden poziom w dół. Negatywna interakcja nie opłaca się w wariancie na 2 graczy. Przy 4 to już zupełnie inna sprawa – tu mamy pełne pole do popisu.
Jest to raczej gra imprezowa i rodzinna, lekka, idealna do przedszkola, szkoły czy kółka planszowego. Nie ma w niej dużo tekstu, składniki są w formie obrazkowej, a nie tekstowej, co bardzo ułatwia grę dzieciom w wieku przedszkolnym. Przyzwyczajeni do planszy graliśmy z obrusem przygniecionym kawałkiem pleksi z ramki gdyż za bardzo nam się gniótł – jak pisałem ładne nie znaczy praktyczne. Gdy cały czas przesuwamy karty po torze jest to bardzo irytujące – mimo to, taka szmaciana plansza ma swój klimat. Poza tym, to gra dla dzieci – jak wybrudzą ją można wyprać, a planszę papierową już nie.
Gra jest bardzo losowa. Czasami brak jednego składnika, który wyjątkowo zły los nie chce nam dać w postaci karty sprawia, że lecą nam tury i stoimy w miejscu, podczas gdy w między czasie przeciwnicy obdarowują nas kartami specjalnymi, kradnąc nasze uzbierane składniki.
Chwila oddechu na koniec:
Podliczanie punktów: z tym mieliśmy największy problem. Instrukcja jest bowiem nie do końca jasno sformułowana, a wręcz wprowadza w błąd przez mylną symbolikę. Wg ilustracji karta bonusowa w 5 rzędzie daje +2 karty specjalne, jednak z rozgrywki wynika, iż jest to +1 składnik. Jedno zrealizowane zamówienie to 1 dolar w naszej kieszeni, odrzucone zamówienie czyli nasza kara to minusowe punkty. Wszystko jednak liczymy w głowie, na bieżąco – tu przydała się nam aplikacja, o której już dawniej wspominałem w Poradniku Planszomaniaka gdyż w grze nie dodano znaczników monet czy banknotów jednodolarowych, które pomogłyby w liczeniu zarobionych pieniędzy. Gra kończy się, gdy jeden ze stosów składników ulegnie wyczerpaniu.
Gra podoba mi się gdyż:
- rozgrywka jest dynamiczna, ciągle coś się dzieje.
- Uczy współzawodnictwa i jednocześnie pokory, gdyż nie trudno przegrać, a smak porażki to także bardzo cenna lekcja.
- Zasady są bardzo łatwe do wytłumaczenia
- Bardzo ładne wykonanie (solidne elementy, ładne grafiki – aż ma się ochotę zjeść hamburgera patrząc na karty).
W grze nie podoba mi się natomiast:
- Mało praktyczna plansza w postaci obrusu.
- Choć można zagrać w dwie osoby, pełni wrażeń dostarcza dopiero rozgrywka na 4-5 osób.