Beez – Recenzja – jak zostać dobrą pszczołą?


Pszczoły to niesamowicie pożyteczne owady. Świat bez pszczół nie istnieje, a eksperci zakładają, że przetrwałby jakieś dziesięć lat. Mogą się za to okazać świetną tematyką na kolejną grę planszową. Jeżeli okaże się jeszcze dobrym i przyjemny abstraktem, to dodatkowy plusik. Czy Beez spełnia te założenia?

Wydawnictwo Rebel rzuca rękawicę popularnemu Azulowi i wprowadza na polski rynek kolejny abstrakt, który ma zachwiać pozycją hegemona gatunku. Beez to gra ociekająca miodem i z pszczołami w tle. Jako dzielne owady staramy się zapewnić świeżą dostawę nektaru, który możemy później przerobić na smaczny i pełnej życiodajnych punktów miód. Każdy z graczy dostaje własny ul do zapełnienia różnymi, kolorowymi znacznikami. Żeby nie było tak prosto, inni czyhają, na co lepsze kwiatki, więc nasze przeloty po kwiatowej łące muszą być obliczone z dokładnością bliską doskonałości. Optymalnie pracująca pszczoła to dobrze pracująca pszczoła. Nektar, który zbieramy też musimy dobierać z głową, bo królowa matka często stawia przed nami różne cele. Co z tego lubimy miód gryczany, skoro nasz cel zakłada zbiory punktów za różowe znaczniki? Życie pszczoły nie należy do najłatwiejszych, ale warto się z nim zaprzyjaźnić.

Jak gramy?

 

Nauka zasad Beez jest dość szybka i nie powinna stanowić większych problemów. Układamy planszę odpowiednią dla liczby graczy przy stole, rozkładamy trzy publiczne zadania oraz rozdajemy wszystkim tajne karty celów. Po wybraniu kolejności i rozstawieniu pszczół możemy zaczynać. Każdy z graczy naprzemiennie wykonuje swoją turę, która składa się z trzech kroków.

Pierwszy etap to Plan lotu, w którym zdecydujemy, gdzie przemieścimy naszą pszczołę i jak daleko będzie mogła się poruszyć. Każdy znacznik pszczoły składa się z sześciu boków, na których znajdziemy informację, o ile pól możemy się przemieścić. Symbol zakazu oznacza brak możliwości lotu w danym kierunku.

Po podjęciu decyzji obracamy pszczołę w wybranym kierunku i płynnie przechodzimy do kolejnego etapu, czyli lotu i zbieraniu nektaru. Przesuwamy się o wybraną wcześniej liczbę pól w odpowiednim kierunku. Nie możemy się zatrzymać na polu zajmowanym przez innego gracza, ale możemy przez nie przelecieć. Jeśli zatrzymujemy się na polu, na którego krawędzi znajduje się mały znacznik nektaru, możemy zabrać ten znacznik. Jeżeli widzimy tam duży znacznik, możesz zabrać go wraz z dodatkowym małym znacznikiem.

Ostatnia faza to przechowywanie nektaru i wytworzenie miodu. W tym momencie przenosimy zebrany przez nas nektar do naszego ula. Wszystkie rzędy pól są ponumerowane zgodnie według odległości lotu z fazy drugiej. Każdy nowy nektar powoduje przesunięcie znacznika na torze punktacji na plastrze o jedno oczko.

Gra kończy się w momencie zgromadzenia przez któregoś z graczy dwunastu znaczników nektaru. Odkrywamy nasze tajne zadania i sumujemy liczbę kropel miodu wytworzoną przez każdego z graczy oraz wyłaniamy zwycięzcę.

Wykonani

Gra o pszczołach i miodzie nie może emanować żółtym kolorem. Kolorystyka nawiązuje do tego, co robimy i wszystko fajnie współgra z tematyką. Pionki pszczół są świetne i przyjemnie jest nimi grać. Gra po rozłożeniu prezentuje się okazale i przykuwa uwagę. Jestem też fanem planszetek ze specjalnym miejscem na żetony więc gra ma dodatkowego plusa. Całość wykonania Beez naprawdę robi wrażenie i nie ma się do czego przyczepić.

Wrażenia

 

Beez to kolejna, bardzo udana abstrakcyjna planszówka dla fanów logicznych zmagań. Pszczoła nie ma łatwego życia i cała rozgrywka świetnie oddaje jej codzienne poczynania. Łąka jest duża, a ilości nektaru tylko na początku wydają się niewyczerpane. Inni czyhają na określone znaczniki i na pewno sprzątnął nam je sprzed nosa, jeżeli im na to pozwolimy.

Bardzo mi się podoba prosty, a jednocześnie dość sprytny mechanizm ruchu naszej pszczółki po łące. To co na papierze wydaje się proste, w praktyce może przyprawić o przyjemny ból głowy i sporą dawkę planowania. Nasz poprzedni ruch określa nasze potencjalne możliwości w bieżącej rundzie. Warto się dobrze zastanowić i wręcz zaplanować nasze kolejne poczynania, robiąc plany a, b i c, ponieważ inni nie próżnują.

Nasze poczynania determinują głównie cele określone na kartach. Część jest jawna, inne trzymamy w sekrecie przed pozostałymi graczami. Musimy dopasować naszą strategię do określonych zadań i starać się jak najoptymalniej zdobywać nowe znaczniki nektaru. Robi się z tego bardzo przyjemna łamigłówka, która przy sporej zmienności sytuacji na planszy stawia przed nami kolejne dylematy. Na pewno nie zrobimy wszystkiego i nie uda się nam wszędzie dotrzeć. Trzeba dobrze przemyśleć i przewartościować cele, stawiając mocniej na jedne, olewając trochę wykonanie innych.

Nektar ma znaczenie. Liczba pól, jakie pokonamy ma znaczenie. Poczynania innych też mają znaczenie, chociaż ich skutki nie są czymś złośliwym i nie ma tu mowy o negatywnej interakcji. Każdy realizuje własne plany, a reszta obrywa trochę rykoszetem. Karta punktu za określony kolor nektaru, więc nie jest czymś dziwnym, że wszyscy starają się go zebrać.

Podoba mi się też modułowa plansza, która zapewni nam masę różniących się od siebie partii. Wystarczy zmienić jeden kafelek i wylosować inne zadanie, żeby gra stanowiła zupełnie inną zagadkę do rozwiązania. To wróży dość dużą żywotność tytułowi i myślę, że próbę czasu przetrwa.

Beez dobrze działa w każdym składzie, a różnice pomiędzy liczbą osób przy stole pokazują jej nowe oblicza. Twórcy fajnie to rozwiązali poprzez ograniczanie miejsca na mapie. Jest odpowiednio ciasno i nie ma tu miejsca na błędy. Gra jest dodatkowo bardzo szybka, bo pszczoły to pracowite stworzenia i nie lubią go marnować. Pudełkowe 45 minut to taki czas z tłumaczeniem, a większość naszych partii zamykała się w pół godzinki. Beez to także gra prosta do wytłumaczenia i dość łatwa do przyswojenia, ale żeby czuć, że dobrze nam idzie musimy się trochę nagłowić i pozastanawiać.

Z drobnych minusów trochę przeszkadzała mi losowość. Czasami zdarza się tak, że jakiś układ kart bardziej premiuje jednego z graczy, ponieważ cele lepiej współgrają. Inni mają na tyle zbieżne wymagania, że mimo szczerych chęci nie są w stanie tak ładnie zapunktować. Nie jest to jakiś wielki problem i na pewno nie warto rezygnować przez to z poznania gry. Dla niektórych to może się okazać pozytywem, ale osobiście przeszkadzało mi też tempo rozgrywki, które wyznaczał jeden z graczy. Gra nie ma sztywnych rund, a zebranie dwunastego znacznika powoduje koniec zmagań. Jeżeli ktoś sprawnie porusza się po łące i do potrzebnych znaczników ma blisko to gra się kończy błyskawicznie.

 

Podsumowanie

Beez to kawał porządnej, abstrakcyjnej rozgrywki. Latanie pszczołami po łące i optymalne zbieranie nektaru nie jest prostą sprawą i wymaga od nas podejmowania trudnych decyzji. Wszystko działa świetnie, a sprytne mechanizmy połączone z prostymi zasadami tworzą bardzo udany tytuł. Azul jest zbyt znany, żeby zepchnąć go z piedestału, ale Beez w zupełności nie ma się czego wstydzić. W tej cenie na pewno warto poznać grę, która dostarczy masę ciekawych rozgrywek.

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Rebel za wysłanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.

Może zainteresuje Cię nasza recenzja Marvel United ?

Beez w dobrej cenie można dostać tutaj.

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Kupuj gry planszowe online, czytając opinie o sklepie
Następny Jak wybrać fotel gamingowy?