Rok bez ``Azula`` rokiem straconym? ;-) Michael Kiesling trzeci już raz zabiera nas do Portugalii, gdzie wcielamy się w rzemieślników starających się wyczarować piękne mozaiki z ceramicznych płytek. Tym razem budujemy Letni Pawilon - królewską rezydencję, której w rzeczywistości nigdy nie ukończono...
Manuel I, zwany też szczęśliwym, był królem, który rządził Portugalią okresu wielkiej prosperity. To on sfinansował podróż Vasco da Gamy i innych odkrywców, którzy wypracowali szlaki handlowe m.in. do Indii. Za jego panowania powstało także wiele budynków królewskich i pałaców (m.in. w Sintrze i Evorze). Fabuła trzeciego „Azula” opowiada o budowie Letniego Pawilonu – konstrukcji na cześć rodziny królewskiej, której budowa w rzeczywistości nigdy się nie zaczęła.
Kiedy wychodził pierwszy „Azul” byłam oczarowana jego wyglądem. Ceramiczne płytki sprawiały, że gra wyglądała jak jakiś kolekcjonerski towar luksusowy :-). Nawet nie marzyłam, że kiedyś moje logo ozdobi równie wielki bestseller. Czułam się zbyt mała i nieistotna, by trafiać na jakiekolwiek pudełka. I teraz, trzy lata później, gdy jestem nie tylko zakochana po uszy w pierwszej części, ale też i „Witrażach Sintry” Lacerta sama proponuje mi patronat medialny nad trzecim dziełem Michaela Kieslienga. Wow! Dla mnie to ogromna radość i duma, że mogę z samej okładki polecać Wam ten genialny tytuł. Zwłaszcza, że przez wielu (w tym i naszą rodzinę) „Letni Pawilon” został okrzyknięty najlepszym z całej serii.
Azul: Letni Pawilon – co w pudełku?
Zacznijmy jednak od tego, co w ogóle zawiera nowa część. „Letni Pawilon” po szklanych płytkach w „Witrażach Sintry” powraca niejako do korzeni, czyli żywicznych płytek. Tym razem nie są one kwadratowe, ale w kształcie rombu. Dzięki temu, układając je na planszy budujemy piękne, sześcioramienne gwiazdy. Powiem szczerze, że przed zobaczeniem gry na żywo, miałam dokładnie te same mieszane uczucia co przy „Witrażach Sintry”. Wydawało mi się na zdjęciach, że ta kolorystyka jest mocno nijaka, jakaś taka niepasująca do siebie. Tu mocny fiolet, tu ostra czerwień, tam blady zielony – nie potrafiłam się zachwycić tymi płytkami.
Na szczęście (ponownie!), to wrażenie zniknęło, jak tylko chwyciłam grę do ręki. Może i „Letni Pawilon” ma faktycznie najmniej ujmujące barwy w porównaniu do dwóch poprzednich części, ale wciąż działa tu magia żywicznych płytek! Ich chłód, gładkość i to jak przyjemnie konstruuje się z nich gwiazdy sprawiają, że nie potrafię myśleć o nich źle. No i przyznam, że wprost przepysznie wyglądają płytki w kolorze waniliowego budyniu :-).
Koliste warsztaty nie różnią się od swoich poprzedników, podobnie jak płócienny woreczek, znaczniki punktacji i płytka gracza rozpoczynającego. Tak jak w „Witrażach Sintry” znajdziemy tu również wieżę, do której będziemy odrzucać płytki. Ma ona kształt wieży zegarowej Pałacu w Sintrze!
Poza płytkami spore różnice zauważymy natomiast na dwustronnych planszetkach. Pomiędzy kolorowymi (lub bezbarwnymi na odwrocie) miejscami na płytki znajdziemy też kilka symboli, z którymi jest związana nowa mechanika. Nie da się ukryć, że to najbardziej skomplikowany z „Azuli”, ale nadal o niskim progu wejścia – kilka minut uwagi wystarczy, by wytłumaczyć zasady gry.
Azul: Letni Pawilon – zasady gry
Przygotowanie do gry jest takie samo, jak w poprzednich częściach – rozkładamy warsztaty, a na nich losowo po 4 płytki. Zasada dobierania ich jest NIEMAL taka sama tzn. zabieramy z jednego warsztatu wszystkie płytki jednego koloru, a pozostałe zrzucamy na środek stołu lub zabieramy wszystkie płytki jednego koloru ze środka. Nowością są jednak kolory atutowe – gra toczy się jedynie przez 6 rund i do każdej z nich przyporządkowany jest jeden kolor.
Płytki koloru atutowego w danej rundzie pełnią rolę jokerów – mogą nam zastępować każdy inny kolor! Nie można ich jednak zbierać samodzielnie. To znaczy, że płytkę koloru atutowego otrzymujemy gratisowo przy okazji wzięcia płytek innego koloru z warsztatu, gdzie znajduje się też płytka atutowa (tak samo postępujemy przy okazji brania płytek ze środka). Pojedynczą płytkę atutową możemy wziąć tylko wtedy, gdy na warsztacie znajdują się tylko płytki w kolorze atutowym.
Kolejną nowością jest to, że wziętych w rundzie płytek nie układamy od razu na planszy! Najpierw odkładamy je sobie z boku. Dopiero w momencie, gdy z warsztatów i środka stołu skończą się wszystkie płytki, przechodzimy do fazy układania i punktowania. I tu mamy do czynienia z intrygującą mechaniką.
Punkty będziemy otrzymywać za każdą położoną płytkę – jeden punkt za taką, która nie leży bezpośrednio obok żadnej i po jednym dodatkowym punkcie za każdą z przylegających płytek. Czyli np. za pierwszą płytkę na gwieździe dostaniemy 1 punkt, za drugą, która styka się z poprzednią już 2 punkty. W naszym interesie jest oczywiście dążenie do zabudowania pełnych gwiazd – każda z nich da nam na koniec jednak inną pulę punktów! Najmniej punktuje środkowa, która musi składać się z każdej płytki innego koloru (najłatwiej ją ułożyć), a najwięcej fioletowa, ponieważ to fiolet jest pierwszym kolorem atutowym w grze.
Zwróćcie także uwagę, że każde ramię gwiazdy ma przyporządkowany numer. Punkty otrzymamy na koniec także za zakrycie wszystkich pól z jedynką/ dwójką/ trójką/ czwórką. Z tymi numerami związany jest także system układania płytek. Płytkę kładziemy na danym polu tylko wtedy, gdy uzbieramy tyle płytek, ile wskazuje liczba na tym polu. Czyli na polu z numerem 1 kładziemy 1 płytkę, ale by położyć płytkę na polu z numerem 6, musimy mieć aż 6 płytek – pięć z nich odrzucamy wówczas do wieży, a jedną układamy na planszy. I właśnie do tego używamy również płytek atutowych!
Zasada jest jednak taka, że płytki atutowe łączą się tylko z co najmniej jedną płytką koloru danej gwiazdy. Nie można ich zatem położyć na płytce o wartości 1, chyba, że będzie to akurat gwiazda w kolorze płytki.
Podczas gry, możemy także zdobyć premie w postaci dodatkowych płytek! Jeżeli „zabudujemy” przestrzeń pomiędzy symbolami filaru, posągu lub okna, natychmiast pobieramy z planszetki z punktacją odpowiednią ilość dowolnych płytek (od 1 do 3). Sensownym udogodnieniem są także cztery narożniki planszy, gdzie możemy przechowywać niewykorzystane płytki pomiędzy rundami. Minusowe punkty otrzymujemy tylko wtedy, gdy nie będziemy w stanie ułożyć zabranych płytek, a nasze narożniki będą już zajęte. Pamiętajcie też, by płytki z rogów wykorzystać przed końcem gry, ponieważ one również odejmują po punkcie w finale. Wygrywa oczywiście osoba, która zdobędzie najwięcej punktów.
Drugi wariant jest nieco trudniejszy, ponieważ gracz sam wybiera kolor, jaki będzie miała każda z 7 gwiazd – nadal muszą one jednak składać się z jednego koloru (lub różnych kolorów). Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by skonstruować np. 2 całe czerwone gwiazdy lub 3 wielokolorowe.
Azul: Letni Pawilon – wrażenia z gry
Pierwszy „Azul” podbił serca graczy swoim oryginalnym wyglądem i elegancką, prostą mechaniką. „Witraże Sintry” dodały do tego parę drobnostek, które zwiększyły regrywalność. „Azul: Letni Pawilon” wypada na tym tle najkorzystniej, bo łączy zalety poprzednich części. Mamy tu zatem tę samą estetykę i lekkość, ale też i kolory atutowe oraz ograniczoną liczbę rund, które wprowadziły „Witraże Sintry”. Dodatkowo całość ma najbardziej interesujący i pozwalający na wiele możliwości system układania płytek.
Do rozgrywki trzeba zasiąść mając w głowie już jakiś plan, który klaruje się w trakcie dalszej gry. Podstawowa rzecz to decyzja, jakie gwiazdy układamy? Czy próbujemy ukończyć na przykład dwie, które dadzą nam maksymalnie dużo punktów, ale mogą być trudniejsze w skompletowaniu, czy próbujemy przegonić rywali nie kończąc gwiazd, ale punktując częściej lecz za mniejszą liczbę punktów układając jedynki, dwójki lub trójki. Opcji jest sporo, gdy włączymy do zabawy punkty bonusowe i płytki, które otrzymujemy za zabudowanie jednego z trzech obiektów oraz drugą, moim zdaniem bardziej ciekawą stronę planszy.
Dzięki temu, że wziętych płytek nie układamy od razu na planszy, mamy szansę na zmianę planów, gdy nie uda nam się pozyskać ich wystarczającej liczby. To od nas zależy do czego wykorzystamy kolor atutowy. Mało tego, to pierwszy „Azul”, przy którym niemal jak na dłoni widać, co robią i do czego dążą przeciwnicy, zwłaszcza w końcowych rundach. Sprzyja temu czytelność formy (rzut oka wystarczy, by widzieć komu brakuje ile płytek do ukończenia gwiazdy) oraz tor kolejności kolorów atutowych. I choć dalej pewnych rzeczy się nie da przewidzieć (nie wiemy chociażby, co spadnie na warsztaty na początku rundy), to dzięki wszystkim powyższym rzeczom uważam, że to najbardziej strategiczna i wymagająca dobrego liczenia część.
Zaobserwowaliśmy jeszcze jedną, ciekawą rzecz. Nie wiem, czy mają tak wszyscy gracze, ale w poprzednich częściach znacznik pierwszego gracza traktowaliśmy raczej jak karę, bo przynosił on oczywiście minusowe punkty, a pierwszeństwo nie robiło specjalnej różnicy. Po prostu brało się go wtedy, gdy najbardziej opłacało się zgarnąć inne płytki ze środka. Tutaj, kolejność ruchu jest zdecydowanie bardziej znacząca, zwłaszcza, że nie tylko pierwsi w rundzie zabieramy płytki, ale też pierwsi je układamy, przez co możemy zgarnąć upatrzone na środku planszy płytki bonusowe.
Ta rywalizacyjna walka o kolory jest tym bardziej odczuwalna, im mniej gra osób. Na czterech graczy „Azul: Letni Pawilon” jawi się jak klasyczna gra familijna, gdzie wiadomo, ktoś coś tam nam sprzątnie sprzed nosa, ale nikt się na siebie nie gniewa bo zaraz to sobie odbije. W parze idą iskry, bo nasze strategie są bardziej widoczne, częściej występuje świadome podkradanie sobie koloru (to nic, że w danej rundzie ta płytka nam się nie przyda – przechowamy do kolejnej). Bez względu na skład, możecie być pewni, że w „Letni Pawilon” zagra Wam się naprawdę dobrze.
Nie mam żadnego „Azula”, więc którego wybrać?
To pytanie często słyszę na grupach i forach tematycznych. Ale czy skoro dla mnie najlepszy jest „Letni Pawilon” to dla Ciebie też taki będzie? Niekoniecznie. Osobom, które nigdy nie grały w żadną z części serii serdecznie polecam zacząć od klasycznego „Azula”. Jest najprostszy w zrozumieniu i dobrze zaznajamia z osią mechaniki tej serii. To też świetna propozycja na prezent z okazji Dnia Mamy albo Dnia Babci i Dziadka.
- Sprawdź aktualną cenę gry „Azul”
- Sprawdź aktualną cenę gry„ Azul: Witraże Sintry”
- Sprawdź aktualną cenę „Azul: Letni Pawilon”!
Ale jeżeli jesteś już bardziej rozegrany lub rozegrana w innych abstraktach i szukasz czegoś o większej regrywalności to możesz śmiało zacząć od „Witraży Sintry” lub „Letniego Pawilonu”. Ten pierwszy jest przepiękny, ten drugi daje więcej wolności w planowaniu ruchów. A najlepiej (i mówię to całkiem serio) warto mieć w kolekcji wszystkie trzy gry, ponieważ pomimo wspólnych punktów, gra się w nie zupełnie inaczej i z każdą miło spędza się czas.
Azul: Letni Pawilon - Ocena końcowa
-
10/10
-
10/10
-
8/10
-
9/10
-
9/10
Azul: Letni Pawilon - Podsumowanie
Trzecia część serii, które nikomu nie trzeba przedstawiać. „Letni Pawilon” jest najbardziej skomplikowany i pozwala na najwięcej strategii, ale to nadal przyjemna gra familijna, która swoim nieprzeciętnym wykonaniem oraz przemyślaną mechaniką trafi do serc wielu graczy.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- lubisz gry abstrakcyjno-logiczne
- szukasz gry bez bariery językowej
- jesteś fanem serii
- szukasz gry familijnej, która pięknie wygląda na stole
- szukasz gry dla 4 osób, która bardzo dobrze radzi też sobie w parze
- nie podeszły Ci poprzednie części – ta najbardziej się od nich różni
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- dopiero zaczynasz przygodę z planszówkami i szukasz czegoś łatwego na początek (sprawdź -> „Azul”)
User Review
( vote)